Nowy temat | Spis tematów | Przejdź do wątku | Szukaj | Zaloguj | Nowszy wątek | Starszy wątek |
Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
megan :) ja sam wstaję koło południa :):)
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
pomyśle dziadziuniu pomyśle......... hmmmm,, na gitarze mówisz???? a no meg... zle przeczytałem ciebie,, Niech moc będzie z Wami
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
Witam Was ! właśnie wróciłem z dalekiej podróży , a com widział ? i com słyszał ? - cicho , sza , - nie powiem . Skrzaty, smerfy oraz trolle , życie jest jak bajka a ja Wam , baśń dziś proponuję : Baśń o trzech braciach i królewnie Aleksander Fredro UWAGA ! Tekst zawiera treści erotyczne Tekst zawiera zwroty uważane za wulgarne Mrok wieczorny — babcia siwa przy kominku głową kiwa. Nos jak haczyk, okulary, Coś pier.doli babsztyl stary. Snuje bajdy niestworzone, O królewnie Piz.dolonie, O trzech braciach jak niewielu, O matuli ich z burdelu, Opowiada stare dzieje… A na dworze wicher wieje. Siądźcie społem panny, smyki, Młodo.jebce, stare pryki I nadstawcie dobrze uszy! Choć na polu śnieżek prószy. W domu ciepło i wygodnie… Zostaw pan w spokoju spodnie! Bo się wnet zawoła Mamy!… Cyt! Uwaga! Zaczynamy! Za morzami, za rzekami, Za lasami, za górami, Żył przed bardzo wielu laty, Król potężny i bogaty, Dobrotliwy, szczodrobliwy, Lecz niezmiernie rozżalony, Z racji córki, Piz.dolony, Która przecie dobra, miła Lecz… nadmiernie się kur.wiła. A dawała bez wyboru I rycerzom, panom dworu, I kucharzom, i stolarzom, Czasem nawet i malarzom! Na leżąco, na stojaka, W du.pę, w cycki i na raka. Czy na dworze, czy w salonie, Czy w klozecie, czy na tronie, W każdej chwili, w każdym czasie Wciąż myślała o ku.tasie. Próżno mówił jej król stary, Że we wszystkim trzeba miary, Nie wypada bowiem pannie Tak się kur.wić bezustannie. Na nic się to wszystko zdało, Wciąż jej ch.uja było mało I na całym króla dworze Nikt chędożyć już nie może. Wszyscy byli roz.jebani. Nawet księża, kapelani. Raz ją tak swędziała du.pa. Że zgwałciła i biskupa, A gdy ten ją zerżnął marnie — Poszła dawać pod latarnię. Aż z burdelów w całym mieście, Do samego króla wreszcie, Od kurewskiej całej nacji Przyszły kur.wy w delegacji. Ta najbardziej rozjebana, Padłszy przed nim na kolana, Z wielkim trudem tłumiąc łkanie Rzecze: „Królu nasz i Panie! Ty panując od lat wielu Ojcem byłeś dla burdelu. Upadają obyczaje! Twoja córka du.py daje! Na ulicy! bez pieniędzy! Przez co wpycha nas do nędzy. Nikt nas dziś już nie pier.doli, Bo darmochę każdy woli! A więc najjaśniejszy panie, Sprawiedliwość niech się stanie!” Król na łzy ku.rewskie czuły, Kazał dać ze swej szkatuły Każdej ku.rwie po dukacie, Po czym zamknął się w komnacie. W nocy zaś przywołał swego Astrologa nadwornego, By ten patrząc w gwiezdne szlaki Znalazł wreszcie sposób jaki, By królewnę można było — Dobrowolnie, czy też siłą — Wrócić znów do cnoty granic, A gdy to się nie zda na nic, Niech przynajmniej w swojej sferze Obłapników sobie bierze. Więc astrolog wziąwszy lupę, Zajrzał raz królewnie w du.pę, Wielkim cyrklem piz.dę zmierzył, Po czym zamknął się w swej wieży. Tak był w pracy pogrążony, Taki przy tym roztargniony, Że szukając prawd na niebie W roztargnieniu srał pod siebie. Kręcił, wiercił teleskopem, Wreszcie wrócił z horoskopem I rzekł: „Smutną wieść, niestety objawiły mi planety, Że królewny nic nie wstrzyma. Na jej szał lekarstwa ni ma! Chyba, że się znajdzie jaki, Tęgi jebak nad jebaki, Który ją tak zerżnie pięknie, Że królewnie picza pęknie! Żywym ogniem się zapali, Na kawałki się rozwali. Wtedy będzie Piz.dolona Z czaru swego wyzwolona! I znów stanie się prawiczką Z malusieńką, ciasną piczką.” Król, choć płakał ze zmartwienia, Zamknął córkę do więzienia, By się więcej nie puszczała. Tam codziennie dostawała, Prócz świetnego utrzymania, Tysiąc świec do brandzlowania, Wazeliny beczkę całą… Lecz jej tego było mało. Ciągle płacze, ciągle krzyczy: „To za mało dla mej piczy!” Wszystkim było ogłoszone Że kto zbawi Piz.dolonę Ten dostanie ją za żonę I podzieli się królestwem by raz skończyć z tym ku.restwem. Więc zjeżdżają się jebacze, Czarodzieje, zaklinacze, I rycerze, królewicze, By królewnie zerżnąć piczę! Każdy swoich sił próbuje, Lecz choć tęgie mieli ch.uje Na nic się to wszystko zdało, Bo królewnie wciąż za mało. Król, gdy widział co się dzieje Stracił całkiem już nadzieję, Płakał, martwił się dzień cały Aż mu jaja posiwiały Bo już siwy był na głowie. …A tymczasem heroldowie Wieści dziwne rozgłaszali Coraz dalej, dalej, dalej… Aż dotarły hen daleko, Gdzie za siódmą górą, rzeką, Stała sobie mała chatka, W niej mieszkała stara matka Wraz z synami swymi trzema, Którym równych w świecie nie ma. Każdy dzielny, tęgi, zwinny, ale każdy z nich był inny I w tym nie ma nic dziwnego: Każdy z ojca był innego. Bo w młodości swojej czasie Matka strasznie puszczała się. Była stróżką przy burdelu I kochanków miała wielu. Syn najstarszy miał ch.uj długi I gruby na kształt maczugi, A po bokach jego były jak postronki - grube żyły, Jakieś sęki, jakieś guzy - Jaja miał jak dwa arbuzy! A że ciągle mu bez mała ta ogromna pyta stała, Ch.ujogromem go nazwano. Piz.doliza nosił miano Syn następny, bo lizanie Stawiał wyżej nad jebanie, I nie było mistrza w świecie, Co prześcignął go w minecie. Cieszą matkę takie dzieci, Lecz niestety — smuci trzeci, Który rodu był zakałą, Bo miał kuśkę całkiem małą, A cieniutką na kształt glizdy I nie palił się do pi.zdy. Dobrze, gdy z matczynej woli Raz na miesiąc po.pierdoli. A że mało tak obłapia, Bracia mieli go za gapia. No i matka nawet czasem Nazywała go Głuptasem. Tak im słodko życie idzie, Ani w zbytku, ani w biedzie. Starsze bowiem dwa chłopaki Zarabiali w sposób taki, że pobożne, starsze panie Brały ich na utrzymanie. A i matka, chociaż stara, Też dawała za talara. Tylko trzeci syn - wyskrobek Wypinał się na zarobek. Że nie udał się niewiastom, Dawał du.py pederastom I ku wielkiej matki złości Nie brał nic od swoich gości. Tak im się więc dobrze żyło, I wygodnie, dobrze, miło. Aż dotarła i w ich strony Wieść o losie Piz.dolony. Na zarobek więc łakoma woła matka Ch.ujogroma I tak rzecze: „Ty, mój synu Idź! Dokonaj tego czynu! Gdy spier.dolisz Piz.dolonę To dostaniesz ją za żonę. Pół królestwa twoim będzie! Tak królewskie brzmi orędzie.” Syn usłuchał rady matki. Zaraz włożył czyste gatki. Wymył ch.uja - i bez zwłoki Raźno ruszył w świat szeroki. A gdy przybył do stolicy, Zaraz poszedł do ciemnicy Gdzie się świecą, rozkraczona, Brandzlowała Piz.dolona. Pyta dębem mu stanęła, Więc się ostro wziął do dzieła I za pierwszym sztosem leci Błyskawicznie drugi, trzeci, Czwarty, piąty — aż nareszcie Wyrżnął sztosów tysiąc dwieście I utracił siłę całą — Lecz królewnie wciąż za mało! Tak był potem osłabiony, Że zleźć nie mógł z Piz.dolony, Aż musiały dworskie ciury Ściągnąć go za dupę z dziury, I zanieśli omdlałego, Do szpitala zamkowego. A królewna ciągle krzyczy, Że to mało dla jej piczy! Prędko, prędko baśń się baje, Nie tak prędko ku.tas staje, Baśń się baje, czas ucieka, Ch.ujogroma matka czeka, W końcu martwić się zaczyna - Że nie widać skur.wysyna. Aż ją doszły straszne wieści… Powstrzymując łzy boleści, Piz.doliza do się wzywa I w te słowa się odzywa: — „Bratu, rzecz to nie do wiary, Nie powiodły się zamiary. Ku.tas zmarniał mu, niestety — Idź więc ty, spróbuj minety!” I Piz.doliz wnet bez zwłoki, Ruszył prędko w świat szeroki. W końcu zaszedł do stolicy. Tam się udał do ciemnicy, Gdzie się świecą, rozkraczona, Brandzlowała Piz.dolona. Zaraz ją za piczę łapie I minetę tęgo chlapie Język jego na kształt węża To się spręża, to rozpręża, To się wije jak sprężyna, W pizdę wwiercać się zaczyna, To po wierzchu, to od środka. Kręci na kształt kołowrotka, To się zwija znów jak fryga, że gdy patrzeć — w oczach miga. Doba tak za dobą mija, On jęzorem wciąż wywija. Lecz z nim także to się stało Że utracił siłę całą. Więc i jego dworskie ciury ściągnęły za du.pę z dziury, I wyniosły omdlałego, Do szpitala zamkowego. A królewna ciągle krzyczy, Że to mało dla jej piczy! Prędko, prędko baśń się baje, Nie tak prędko ku.tas staje, Baśń się baje, czas ucieka, Piz.doliza matka czeka, I już martwić się zaczyna — Bo nie widać skur.wysyna. W końcu widząc, że nie wraca Myśli: „Na nic moja praca… Biedna dola jest matczyna. Oto już drugiego syna Losy wzięły mi zdradziecko! Jedno mi zostało dziecko, I do tego całkiem głupie”. …Głuptas miał to wszystko w du.pie. Raz spokojnie po jedzeniu Chciał pochrapać sobie w cieniu. Coś mu jednak spać nie daje, Coś go ciągle gryzie w jaje. Więc się prędko zrywa z trawy, W portki patrzy się ciekawy A tu się po jajach szwenda Niby chrabąszcz — wielka menda! Głuptas już rozpinał gacie, By ją zgubić w sublimacie, Gdy wtem menda nieszczęśliwa Ludzkim głosem się odzywa: „Nie zabijaj chłopcze luby! Czemu pragniesz mojej zguby? Menda też stworzenie boże, Że inaczej żyć nie może I że czasem w jajo utnie — Nie gubże jej tak okrutnie!” Głuptas to do serca bierze, Myśli sobie: „Biedne zwierzę, Że mnie utniesz, cóż to złego? Przecież nie zjesz mnie całego. A pocierpieć czasem mogę Idź więc dalej w swoją drogę!” A tu nagle menda znika I zmienia się w czarownika, Czarownika - czarodzieja, I do swego dobrodzieja, Co się w strachu z miejsca zrywa, W takie słowa się odzywa: — „Że litości miałeś względy Dla bezbronnej, słabej mendy I żeś jej darował życie - Wynagrodzę cię sowicie. Dam ja ci wskazówki pewne jak spier.dolić masz królewnę. Sił twych mało tu potrzeba Jest kondona - samo.jeba, Który ma tę dziwną siłę, Że gdy włożysz na swą żyłę I rozkażesz - on za ciebie sztos za sztosem ciągle jebie Czarodziejską mocą cudną! Ale zdobyć go jest trudno... Du.pa strzeże go zaklęta, Na przechodniów wciąż wypięta, Z której mocą złego ducha Ustawicznie ogień bucha. I czy z bliska, czy z daleka, Żarem swoim wszystko spieka. I w tym mocnym, wielkim żarze **** się całować każe, Lecz gdy powiesz do niej słowa: - «Niech się ogień w du.pie schowa! Sama się pocałuj właśnie!» - Wtedy ogień w du.pie zgaśnie. I powoli, z dobrej woli, Kondon zabrać ci pozwoli. Za twą dobroć ja ci mogę Do tej du.py wskazać drogę. Weź ten kłębek z sobą razem, On ci będzie drogowskazem! Rzuć na ziemię i idź wszędzie, Gdzie się kłębek toczyć będzie. Lecz pamiętaj zawsze święcie Czarodziejskie to zaklęcie!” Tu czarownik, niby mara, Zniknął i rozwiał się jak para. Głuptas wstaje ucieszony, Bierze kłębek, rozbawiony, I nie mówiąc nic nikomu Po kryjomu znika z domu. Prędko, prędko baśń się baje, Nie tak prędko ku.tas staje. Głuptas idzie, nie ustaje, Coraz nowe mija kraje. Gdy stu granic minął słupy Zaszedł wreszcie aż do du.py, Z której ogień wieczny tryska. A podszedłszy do niej z bliska, Rozżarzonej nad pojęcie, Czarodziejskie swe zaklęcie Głuptas z całej siły wrzaśnie: „Sama się pocałuj właśnie!” Wtedy du.pa zawstydzona, Puściła go do kondona. Więc z kondonem, ucieszony, Pędzi wnet do Piz.dolony. A gdy przybył do stolicy, Zaraz poszedł do ciemnicy, Gdzie się świecą, rozkraczona, Brandzlowała Piz.dolona. Wkłada kondon na ku.tasa I… O dziwo! U głuptasa Ch.uj, co zawsze był jak z ciasta, Na olbrzyma się rozrasta! Na sto ch.ujów się rozdziela Każdy gruby, jak ta bela, Każdy twardy, jak ze stali, Każdy długi na sto cali! Wszystkie ch.uje z całej siły Na królewnę się rzuciły, Każdy się jej w piczę wwierca, Każdy końcem sięga serca, Każdy jej się w piczy grzebie, Każdy jebie, jebie, jebie… Głuptas leży bez wysiłku, Czasem klepnie ją po tyłku Czasem w cycki pocałuje, A samo jeb piczę pruje. Aż królewna Piz.dolona Z chędożona, spier.dolona, Ze zmęczenia ledwo żywa, Krzyczy: — Cipa się rozrywa! Takie przy tym tarcie było, Aż się w piczy zapaliło. By ugasić pożar ciała, Straż zamkowa przyjechała Z toporami, z bosakami, Sikawkami i kubłami, Słowem — z całym inwentarzem Używanym przy pożarze. I po długiej, ciężkiej pracy Ugasili ją strażacy. Tak została Piz.dolona Z czaru swego wybawiona, I znów stała się prawiczką Z malusieńką, ciasną piczką. Głuptas dostał zaś w podziękę Pół królestwa i jej rękę. Król był taki ucieszony, Ze zbawienia Piz.dolony, Że pomimo swej starości Kapucyna rżnął z radości, Tak się znowu poczuł młody Potem zaś wyprawił gody Głuptasowi z Piz.doloną - Mnie na gody zaproszono. Więc jak mówię, też tam byłem. Jadłem, piłem, pier.doliłem, Bawiłem się z nimi społem, Aż zasnąłem gdzieś pod stołem… Tu bajka dobiega końca Już za oknem patrzeć słońca Przy kominku babcia siwa Coś mamrocze, głową kiwa Dając dziatwie pouczenia O rozkoszach chędożenia. Których i Wam czytelnicy Autor tej powiastki życzy!
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
ŁŁŁOOOOOMMMMAAAANNNIIIIAAAAAA?????????? Niech moc będzie z Wami
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
no kuzwa juz jestem klawiatura mi sie na bin ladenów przestawila haha
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
zapomnialam dodac, ze moj syn dopiero w szkole podstawowej przyjmie ta szczepionke bo wtedy juz jego mozg i uklad nerwowy sobie z nia poradza
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
A ja tego z fotki znam.
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
Treść jest ukryta
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
Treść jest ukryta
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
???
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
Treść jest ukryta
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
Po "wykopkach" możesz go sprzedać rob..., za nie drogo tylko pamietaj ;)
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
Treść jest ukryta
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
what?
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
mysle o czyms mniejszym jakiejs odziezy w centrum...
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
do zezowate szczęscie - no wlasnie do tego nawiazuje w Lomzy brak lokalu z Lomza ludzie budujmy marke cala Polska pije lomze a my lecha?? przeceiz to jakas oranzada bleeee az mnie zemdlilo na sama mysl o nim W LOMZY PIJEMY LOMZE !
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
jesteśmy moje porcięta:):) Zawsze ktoś czeka na twoje ciepłe słowo :):):P)
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
pisać ja jestem za
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
nawet bymm ci pomogła bo w czasach szkolnych jak się miało naście lat pisało się wtedy listy i całkiem dobrze mi szlo nie jednemu tak zwanych maczo zlamało sie serce i jak kochali ulala piękne czasy
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Trump: Nie omawialiśmy gwarancji bezpieczeństwa Polski |
PROBI88 To nie są żarty ,było już kilka spotkań ,na ostatnim 14 osób :) Zapraszam na najnowszy temat dziadka_kalesony , nie wiem jeszcze pod jakim tytułem ,rano się okaże ;) jasiu_śmietana Królu złoty dam znać kiedy i o której ;) czarnasukaczarna Jasne ,że mały może przyjść ;) mały Szukaj w tematach dziadka_kalesony ,zapraszam ;)
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Wyświetlaj drzewo | Nowszy wątek | Starszy wątek |