Kto się martwi o prawa kobiet?
Historyk doktor hab. Dobrochna Kałwa z Uniwersytetu Warszawskiego wygłosiła prelekcję w Hali Kultury pod tytułem „Obywatelki Niepodległej. Sukcesy i porażki polskiego ruchu kobiecego w walce o równouprawnienie”. Przybliżyła okoliczności społeczne, polityczne, gospodarcze, w jakich kobiety z trzech zaborów: rosyjskiego, pruskiego i austriackiego musiały radzić sobie z warunkami życia w sytuacji podrzędności względem mężczyzn. Równorzędne prawa polityczne i obywatelskie przyznał im dopiero Józef Piłsudski dekretem o ordynacji wyborczej do Sejmu „bez różnicy płci”.
Współcześnie wydaje się, że kobiety mają równe z mężczyznami prawa w Polsce, co ugruntowała przynależność do Unii Europejskiej od 2004 r. Mogą uczyć się i studiować, startować w zawodach sportowych, prowadzić badania naukowe i firmy, obejmować wysokie stanowiska w instytucjach i państwie. Dekret Marszałka Piłsudskiego z 28. listopada 1918 r. przyznawał czynne i bierne prawo wyborcze obywatelkom i obywatelom „bez różnicy płci”. Polki mogły wybierać i być wybierane na posła do Sejmu na równi z mężczyznami. W pierwszym Sejmie II Rzeczpospolitej, powstającym stopniowo od 1919 do 1922 r. (ze względu na różną przynależność terytorialną ziem) zasiadało po raz pierwszy w historii Polski aż osiem parlamentarzystek: Gabriela Balicka, Jadwiga Dziubińska, Irena Kosmowska, Maria Moczydłowska, Zofia Moraczewska, Anna Piasecka, Zofia Sokolnicka i Franciszka Wilczkowiakowa. Ponad 20 osób, słuchających prelekcji, mogło przeżyć patriotyczną dumę z faktu, że w historycznej ósemce posłanek była urodzona w Łomży Maria Moczydłowska (1886 - 1969), z domu Grzymkowska. Posłanka na Sejm Ustawodawczy RP w latach 1919 - 2022, mający w sumie 442 posłów, dała poznać się, np., jako twarz walki z alkoholizmem. W całym XX-leciu międzywojennym kobiet w sumie było ok. 50, jednak – jak określiła prelegentka – większość była jak meteory, pojawiające się i znikające. Kobiecą karierę poselską i rządową w II RP zrobiła tylko jedna jedyna Irena Kosmowska (1889 – 1945) z Warszawy: była posłanką PSL Wyzwolenie do 1930 r. i wiceministrem opieki społecznej w rządzie Ignacego Daszyńskiego w listopadzie 1918.
Równość a dyskryminacja w przepisach
20-lecie doczekało się zaledwie jednej kobiety, kierującej resortem – tyle że na ekranie w 1937 r. Była to Tola Mankiewiczówna (1900 – 1985), pochodząca z Bronowa koło Łomży, w filmie „Pani minister tańczy” (reż. Juliusz Gardan, scen. Anatol Stern). Jako szefowa w Ministerstwie Ochrony Moralności Publicznej rządu w fikcyjnym państwie wprowadzała rygorystyczne zasady, budzące niezadowolenie społeczne, m.in., zakaz produkcji i sprzedaży alkoholu – całkowitą prohibicję, w czym postać ekranowa przypominała rzeczywistą działaczkę – łomżyniankę Marię Moczydłowską.
Dobrochna Kałwa to absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego, zaś od 2012 r. adiunkt Wydziału Historii Uniwersytetu Warszawskiego. Aktywna badaczka naukowo zajmuje się kulturową historią kobiet i należy do Komisji Historii Kobiet Komitetu Nauk Historycznych PAN. Podczas prelekcji w Łomży, na zaproszenie Muzeum Północno – Mazowieckiego, przez około półtorej godziny podjęła dużo rozmaitych wątków. Wiele z zagadnień odnosiło się do pierwszej wojny światowej w latach 1914 - 1918, nazywanej wielką wojną, ze względu na: ogrom ofiar – około 15 milionów ludzi, skalę zmian w kształcie granic na kontynencie europejskim i rangę wydarzeń, jak rewolucja bolszewicka.
Parytety są potrzebne czy upokarzające?
Wśród przesłanek przyznania równych praw kobietom przed ponad 100 laty w Polsce mógł być też strach przed rewolucją w Rosji 1917 r. oraz zorganizowane plebiscyty o przynależności narodowej. Konstytucja marcowa z 1921 r. zapewniała równość praw, ale przepisy szczegółowe nie nadążały za ustawą najwyższą, np. mąż jako głowa rodziny zarządzał majątkiem i wyrażał zgodę na pracę żony. Trzeba było uporządkować przepisy, np.: dotyczące dzieci nieślubnych (mężczyźni bezkarnie mogli wykorzystać kobiety), służące walce z „handlem żywym, białym towarem do domów publicznych”. Wpośród słuchaczy pojawił się żart, że „po ponad 100 latach to starsi panowie nadal układają listy wyborcze”. Kontrowersje budzą ciągle tzw. parytety – miejsca przyznane, ze względu na słabą płeć. Nawet niektóre kobiety uważają, że to upokarzające dla człowieka, żeby o pozycji w wyborach do Parlamentu albo władzy w instytucjach decydowała biologia, a nie wykształcenie i doświadczenie...
Mirosław R. Derewońko
tel. red. 696 145 146