Wyczekiwanie na zdrowe grzyby po deszczu
- Straszna susza panuje w lasach, ściółka aż trzeszczy pod stopami, a jak sięgnie się po grzyba, to w rękach zostaje tylko suchy piach, taki jak pył, jak popiół – opowiada swoje wrażenia z 2 wypraw na grzyby w tym sezonie Jarosław Wiski. Jeśli we wtorek deszcz trochę popada, to wybierze się po raz trzeci na grzybobranie do lasów Czerwonego Boru. Dotychczasowe wyprawy były raczej mizerne...
Jarosław Wiski jako zapalony wędkarz znany jest od dziesiątków lat ze sklepu wędkarskiego, lecz ma również drugie hobby, któremu oddaje się, gdy przychodzi sezon na grzyby. Jednak w tym roku przykry szkopuł klimatyczno-meteorologiczny jest taki, że nadchodzi połowa września, a sezonu na smaczne dary polskich lasw jak nie było, tak nie ma. Pan Jarosław wypatrywał grzybów w okolicy wsi: Bacze Suche i Kaczynek. Za pierwszym razem zebrał około 27, a za drugim około 25 okazów. - Duże grzyby pozostawiam, żeby się porozsiewały – wspomina grzybiarz z Łomży. - Mniej więcej, połowa z dostrzeżonych przeze mnie grzybów to okazy suche, popękane, robaczywe. Zbieram tylko prawdziwki, borowiki szlachetne, tzw. beczułki o grubym korzeniu i małym kapeluszu, bo wtedy są zdrowe, zdatne do jedzenia. Ale i te zdrowe grzyby są przesuszone; czuć, że miały zbyt mało wody. Osobiście na borowiki amerykańskie, wrzosowe się nie natknąłem, choć od ludzi usłyszałem, że są.
Opinie Czytelniczek i Czytelników o potrzebach grzybni
Odwiedzający Redakcję 4lomza.pl przy ulicy Dwornej 39 lub dzwoniący pod numer red.: 696 145 146 mają trzy typy opinii na temat czasu konieczności nawodnienia grzybni, z których powyrastają grzyby: jedni uważają, że wystarczą 2 – 3godzinny solidnego deszczu; drudzy twierdzą, że potrzeba deszczu co najmniej dzień i noc; trzeci przekonują, że przy takim wysuszeniu gleby w lasach trzeba padania wody z nieba przynajmniej dwa, trzy dni, aby przyroda ponownie ruszyła do produkowania smakowitych owocników do suszenia, smażenia, marynowania. Doświadczony przyrodnik Dariusz Godlewki z Nadleśnictwa Łomża rację przyznaje drugiej i trzeciej grupie opiniujących. Jeśli opady deszczu będą dzień i noc, to wysypy grzybów mogą za dwa, trzy dni być kilkudniowe w wybranych miejscach, gdzie jest obniżenie terenu, woda utrzymuje się dłużej, gleba jest żyźniejsza. Jeśli padać będzie solidnie dwa, trzy dni, to wysypu grzybów można by spodziewać się wszędzie, niezależnie od typu ziemi, podłoża, warstwy wierzchniej. - W goły piasek woda wsiąka szybko i przelatuje jak przez sito do głębszych warstw gruntu – opisuje obrazowo nadleśniczy Godlewski. - Natomiast jeśli na wierzchu jest gruba warstwa murszu, mchów, liści, lub jeśli ziemia jest gliniasta, to zachowa się jak gąbka, zatrzyma wodę dłużej w warstwie powierzchni, gdzie znajduje się grzybnia. - Czekamy z utęsknieniem na obfity deszcz – podsumowuje przyrodnik. Niższe temperatury to nie jest substytut.
Wszystko trzeszczy pod nogami...
W lasach Czerwonego Boru spotyka się sporo ludzi, spacerujących i szukających grzybów, lecz nie widać o tej porze, jak kilka lat temu, koszy, worków, tobołków z koców, bagażników wypełnionych dorodnymi, lśniącymi okazami. Na grzyby poszukiwacze wychodzą zazwyczaj rano, także dlatego, że w południe i po południu w lesie panuje upał, nieznośny skwar, duchota, że aż trudno oddychać. Pan Jarosław dostrzega powolne zmiany w mentalności ludzi, bo wśród drzew widać trochę mniej papierów, śmieci, puszek, butelek. Być może, zachodzi przemiana w ich świadomości ekologicznej, gdyż bez życiodajnych drzew ludzkość skazuje się na samozagładę w wyziewach trujących spalin z kominów: domów, fabryk, ciepłowni oraz rur milionów samochodów... Danuta Bzura, archiwistka z Łomży, z przyjemnością wyrusza na grzybobranie, ponieważ lubi spokój i potęgę natury, panującą w lasach. Niestety, w tym roku nie napotkała jeszcze okazów grzybów, którymi mogłaby nacieszyć się sama, z rodziną, przyjaciółmi... Tak jak Pan Jarosław znany jest w mieście z pasji wędkarskiej, tak Pani Danuta znana jest wielu łomżankom i łomżyniakom z zamiłowania do uprawy kwiatów na balkonie – jej kilka metrów kwadratowych wygląda jak mini oranżeria od wiosny do późnej jesieni. Była w okolicach wsi: Janczewko i Bronaki, w lasach przed Jedwabnem, patrząc od strony Łomży, lecz nie poszczęściło się jej tym razem. - Bo straszliwa susza wypaliła tam wszystko doszczętnie – komentuje grzybiarka. - Człowiek teraz w lesie czuje się bardzo dziwnie... Wszystko trzeszczy pod nogami... Suche, złowieszcze trzaski przy każdym kroku wydają wypłowiałe trawy, rośliny, liście, gałęzie, jakby wołały o kroplę wody z nieba... W miniony piątek na targowicy Pani Danuta widziała kobietę, która miała na sprzedaż pojemniczek kurek, około 10 osiniaków i koźlaków. I to wszystko.
Mirosław R. Derewońko
tel. red. 696 145 146