Pracowity Dzień Matek w Łomży
Matek zastępczych w Łomży jest 45. Praktycznie wszystkie z nich mają też swoje dzieci naturalne, które z okazji Dnia Matki zadzwonią, wyślą smsa lub przyjdą z kwiatami, żeby podziękować swojej rodzicielce za miłość i troskę, pomoc i przytulenie, za otarcie łzy i kanapkę do szkoły. - Trzeba być dobrym człowiekiem, lubić dzieci i mieć świadomość odpowiedzialności za opiekę i wychowanie małego i młodego człowieka, bo do rodzin trafiają zarówno noworodki, jak i nastolatki do 18. roku życia - opowiada z okazji Dnia Matki Bożena Jabłońska, od ponad 30 lat zajmująca się w Łomży i regionie kwestią adopcji i pieczy nad dziećmi, których rodziny znalazły się w trudnych sytuacjach.
Pracowite matki mają, mniej więcej, od około 35 do 55 lat, choć w Łomży są i panie w wieku przed emeryturą. Niektóre pracują jako matki zastępcze nawet 20 lat. Zaczynały, gdy ich dzieci były małe i mają wnuki. Bywało i tak, że gdy dzieci przyszłych matek zastępczych dorosły, pozakładały swoje rodziny, to wtedy w domu zrobiło się pusto, a panie miały więcej wolnego czasu, który postanowiły poświęcić dzieciom z obcych, nieznanych rodzin. Elżbieta Ustaszewska z Łomży ma z mężem syna 33-latka, 26-letnią córkę i wnuczka. Od 12 lat poświęca się również innym, niż rodzone, dzieciom.
Ciocia jak mama
- Początkowo byliśmy w ośrodku adopcyjnym katolickim, diecezjalnym, pod skrzydłami ks. Jacka Kotowskiego, ale prawie 10 lat temu ośrodek zamknięto - mówi Pani Elżbieta. - Mieliśmy wtedy u siebie Marysię, którą jej mama urodziła, lecz pozostawiła w szpitalu w Wysokiem Mazowieckiem. Marysię wzięli inni rodzice do adopcji, a nas cieszy, że dziewczynka jest tam kochana i świetnie się rozwija. Po wielu rozmowach postanowiliśmy z mężem, że będziemy kontynuować dzieło pomocy dzieciom i nawiązaliśmy kontakt z Centrum Pieczy Zastępczej w Łomży. W CPZ zaproponowano nam opiekę nad Łukaszem, bardzo schorowanym malcem, który trochę później został adoptowany.
Aktualnie Państwo Ustaszewscy mają w rodzinie zastępczej trzy córki. Najpierw otrzymali jedną ze szpitala w Łomży, a wkrótce po tym przywieziona została jej siostra, mająca rok i 7 miesięcy. Od 4 lat razem z małżeństwem i siostrami mieszka jeszcze jedna dziewczynka. Siostry są w 5. i 3. klasie podstawówki, a nowo przybyła w 4. klasie. - Nie mamy z nimi problemów wychowawczych, uczą się bardzo dobrze, na piątki - cieszy się "ciocia Ela", do której dziewczynki nieraz mówią "mamo". W Łomży w rodzinach zastępczych drugi dom znajduje teraz ponad 80-oro dzieci. - Ustawa mówi o trójce dzieci w rodzinie, ale ponieważ nie chcemy rozdzielać rodzeństw, to zdarza się czworo i pięć - wyjaśnia dyrektor Jabłońska z Centrum Pieczy Zastępczej. - Bardzo potrzebujemy nowych rodzin, bo niedługo kilka pań nam powie, że są zmęczone, i przejdzie na emeryturę. Zainteresowane mamy proszę o telefon pod nr: 86 216 56 21 lub 86 216 42 20. Najważniejsze, by kandydatki lubiły dzieci.
Miłość i czułość
Przygoda z przeżyciem drugiego rodzicielstwa miała początek w działalności gospodarczej. - Wiele razy mieliśmy z mężem możliwość spotykania wychowawczyń z Państwowego Domu Dziecka, gdy mieścił się przy ul. Polnej - wspomina Pani Elżbieta. W ówczesnym sklepie Państwa Ustaszewskich robiły z wychowankami zakupy. - Podziwialiśmy je za cierpliwość i wyrozumiałość, podobnie jak matki i ojców z rodzin zastępczych, że mają własne dzieci i umieją poświęcić się innym pociechom.
Im więcej spotkań, obserwacji i dyskusji, tym więcej było podziwu i chęci otwarcia się na następne doświadczenie życiowe. - Mój mąż był wtedy na pomoc dzieciom jeszcze bardziej otwarty, niż ja, bo zawsze cechowała go empatia - uśmiecha się do wspomnień sprzed kilkunastu lat Pani Elżbieta. Cieszy się, że trzy nowe córki są ze sobą zgodne, zżyte, a jej własne dzieci traktują dziewczynki jak rodzeństwo. Gdyby coś przydarzyło się rodzicom, nie pozostawią przybranego rodzeństwa samego. Pani Ela przypuszcza, że po szkole średniej córki również pójdą na studia "jak Patrysia", a rodzice będą wyprawiać pociechom wesele. Z miłością, serdecznością i czułością traktują dziewczynki, aby czuły wsparcie ze strony kochających dorosłych i poznały, jak wygląda życie w normalnej rodzinie.
Trajektoria trudnych i bolesnych ludzkich losów chciała, że dyrektorem PDDz była sercem oddana placówce Wanda Krasuska, a pracownicą łomżynianka Izabela z domu Milewska. Adoptowała syna z Białegostoku. Ofiarowała jemu i swoim wychowankom serce, tak że odwiedzali ją przez wiele lat.
"Dziecko to nie lalka"
Janina Ruszczyk jest szczęśliwą mamą i babcią. Urodziła dwie córki i syna, a pomagała przy opiece i wychowaniu czwórki wnuków, których ma sześcioro. - Satysfakcja duża - twierdzi Pani Janina w przeddzień Dnia Matki 2022. - Mam z mężem radość wielką, że nasze dzieci odchowane i możemy pomagać przy wnukach. Jak przyjdą święta i zasiądzie nas 14-oro przy jednym stole, to odczuwamy radość i dumę, że mamy tak kochane dzieci i wnuki. Moim zdaniem, aby być dobrą mamą i babcią, trzeba kochać dzieci. Tak samo, żeby być dobrym tatą i dziadkiem. I trzeba lubić gotować zdrowo.
Pani Janina młodym rodzicom przypomina: "dziecko to nie lalka", którą można posadzić z komórką czy przed telewizorem na długie godziny, i niech siedzi. - Najważniejsze jest zainteresowanie córką i synem, chęć rozmawiania, malowania, rysowania, pisania, czytania książeczek, pójścia na spacer. W naszej rodzinie to była tradycja od pokoleń, że matka pomaga dzieciom, tak jak mnie pomagała moja mama, a jej pomagała babcia - podsumowuje Pani Janina. - Tak byliśmy wszyscy wychowani.
Mirosław R. Derewońko
tel. red. 696 145 146
Piękna i serdeczna „Mama” na Dzień Matki
Rozmawiamy, gramy i śpiewamy z sercem na Dzień Mamy
Poczytaj mamie, zrób laurkę, poradź coś na Dzień Matki