Harmonia
Dar Marszałka Piłsudskiego dla orkiestry wojskowej w Łomży - już samo to jest niezwykłą, symboliczną formą uhonorowania miasta, a gdy jeszcze wgłębimy się w niesamowite przygody wojenne tego sympatycznego instrumentu – to każdy czujący sercem zdziwi się, dlaczego do tej pory nie powstał o tym film sensacyjny? Łomżyński rarytas nie jest schowany lub niedoceniony: pyszni się dumnie na początku stałej ekspozycji historycznej Muzeum Północno-Mazowieckiego i był opisywany nie raz w mediach. Pozostaje czekać aż właściwy scenarzysta temat odkryje? Czy uda się to bez fachowca, potrafiącego „sprzedać” taki pomysł? Oby zaistniał poza siermiężną prowincją, np. w TV Kultura, ten sprawny instrument (z szacunkiem, bo zabytkowy!) Zasługuje na podziw Rodzina, muzykalna w wielu pokoleniach, która przechowała cudeńko: sympatycznie związane z postacią Wskrzesiciela niepodległej Polski, a cenne dla Łomży. To dzieło solidnej warszawskiej firmy Stamirowski, jak głosi czytelny napis. Optymistyczna historia zaczęła się w 1935 r. gdy Piłsudski uhonorował nadnarwiańską orkiestrę 33 Pułku Piechoty, a delikatnym darem zajął się pełen zapału ochotnik - Henryk Witkowski. Chronił instrument przez czas wojny z narażeniem życia, ocalił go kiedyś z okrążenia oddziału na bagnach. Innym razem zatrzymali dzielnego muzyka Rosjanie i musiał udowodnić że umie grać - uratował go akordeon, pod warunkiem że będzie z muzyką towarzyszył dowódcy. Potem ukrywanie się po wsiach, a po wkroczeniu Niemców związanie z podziemiem (w futerale można było coś przemycić). Jednak trafił do więzienia w Łomży, gdzie przetrwał pracując w stolarni. Po wojnie współpraca z Armią Krajową i dalej stolarnia, przy wyrobie trumien - oczywiście wśród klientów smutni „koledzy z UB”, a nocą partyzanci, gdy chcieli pochować swoich. Harmonia zapewniała dzielnemu Heńkowi przetrwanie: majówki, wesela - aż wreszcie w maju 1945 roku na zabawie w Kinie „Miraż” (to, które przetrwało obie Wojny Światowe, rozebrane w PRL !) przy Placu Kościuszki w Łomży - poznał przyszłą żonę, Halinę. Wg wspomnień zapisanych w rodzinie: „on interesował się dziewczyną, a ona nie mogła oderwać oczu od błyszczącego akordeonu”. Dar Marszałka był szansą na przeżycie w powojennej rzeczywistości. „Na weselu za stołami siedzieli koledzy z UB, a koledzy z partyzantki przyszli pod okna.” Mogło być gorąco. Jesienią, gdy zaczęły się masowe aresztowania chłopców z AK, Henryk dostał ostrzeżenie, że jednak będzie zatrzymany. Ucieczka z żoną i oczywiście akordeonem Marszałka. Aż do Malborka, gdzie czekał kolega z 33 PP. Praca w cukrowni - płacono cukrem i obiadami... powrót do Łomży. Długo można by ciągnąć niekończącą się opowieść, ale lepiej zrobił by to film dla szerszej publiczności.