Mikołajki na Starym Rynku z białym misiem, ciuchcią i żabą
Setki dzieci z przedszkoli i podstawówek i nastolatków z gimnazjów i szkół średnich wybierało się do centrum łomżyńskiej starówki, aby w mikołajki przeżyć coś innego niż codzienne zajęcia, lekcje i stres zakupów. Tym czymś dla jednych była wysoka na 15 metrów choinka z misiem Łomżatkiem, przy którym stanęła bajkowa, lśniąca i rozświetlona lokomotywa z dwoma wagonikami. Dla innych atrakcją mogło być wyjście na spacer do miasta, ażeby zobaczyć iluminację ze śnieżnych gwiazdek na ratuszu, stanąć w kolejce do „zdjęcia na papierze” i czekać na okazję, aż cukierki spadną z nieba.
Po raz pierwszy od lat – a może i w całej historii 598-letniej Łomży miejskiej... - w mikołajki 2016 było na Starym Rynku tyle atrakcji. Dzieci grupami z przedszkoli przychodziły od rana. Na miejscu mogły poddawać się malowaniu twarzy, co niektóre śmieszy do dzisiaj, pomalować kredkami kartki do Mikołaja z życzeniami i wrzucać je do czerwonej skrzynki z nadzieją, że któreś z życzeń spełni. - Bardzo fajna atmosfera, dużo kolorowych światełek, miś, pociąg i śnieżynki na ratuszu - cieszyły się łomżynianki: mama Beata Chądzyńska, która przyszła z synkiem Oliwierem i córką Weroniką, oraz Maria Borowska z wnuczkiem Damianem. - Cieszymy się, że można tutaj przyjść z rodzinami.
Ucieszyli się z ożywienia pustego, struchlałego co dnia Starego Rynku łomżyniacy, 18-letni bracia bliźniacy: Paweł i Piotr Dziubińscy. - Jestem zachwycony atmosferą, panującą na Starym Rynku – z serdecznym uśmiechem wyjawi Paweł około godz. 15.30, zanim zapadnie zmierzch, że oko wykol. Plac jest tak duży: ledwo sięga do środka światło z ulicznych latarń na uliczkach dokoła prostokąta.
- Zdobi plac choinka z girlandami światełek, miś iskrzący się diodami i pociąg, tylko że bez torów. Mało który z nas, łomżyniaków pociągiem tutaj przyjechał, mało kto pociąg tych stronach widział.
- Ja widziałem – wtrąca polemicznie Piotr. - Razem dwie lokomotywy z 20 wagonami towarowymi.
- Kolorowe lampki, kolędy... Jak się zobaczy uśmiech na tylu twarzach, to weselej robi się na sercu – kontynuuje Paweł. Nakłada kaptur, chowa ręce do kieszeni kurtki. Nie chce przeziębiać stawów, a rękawiczki zostały w szkole. Piotr na lekki mrozek nie zważa, dłonie ma lodowate. - Kiedy byliśmy dziećmi, też było wesoło, mimo że na tym rynku stała tylko choinka. Bo choinka podnosi na duchu.
Mikołaj w cieniu ludzika z Marsa
Chłopców z podziwem słucha o rok młodsza koleżanka Iwona Krasowska. - Bo choinka to symbol Bożego Narodzenia, jedności z ludźmi, radości w rodzinie – dodaje po namyśle. - Nasza tradycja...
W ciemności szarobury tłum dorosłych z dziećmi powolutku przesuwa się w długiej kolejce na ok. pół godziny, aby zrobić sobie zdjęcie z wielką zieloną żabą - wydrukowane w kilkanaście sekund na papierze. W namiocie obok siedzi przy choince Mikołaj, z którym można robić sobie zdjęcie swoim aparatem, w telefonie. Nie ma doń kolejki, mało chętnych - z braku fotobudki... Stoisko Mikołaja w mroku, nieoświetlone: z daleka z białym misiem konkuruje żaba. Przetrwa w dziecięcej wyobraźni i w rodzinnym albumie. Dlaczego na mikołajki w katolickiej Łomży dzieci z rodzicami i dziadkami pozują do zdjęć na Starym Rynku z bezimiennym stworem z Marsa, a nie z dobrodusznym starcem z białą brodą...? - To pytanie nie do nas, to do organizatorów – mówi jeden z pracowników firmy z Warszawy, zapytany „dlaczego żaba, zamiast Mikołaja”. - To chyba nie żaba, a ludzik z Marsa. Od rana zrobiliśmy ponad 500 zdjęć. A organizatorem jest Urząd Miejski, łomżyński, nie warszawski.
Mirosław R. Derewońko