„Dotyk ciszy” Zbigniewa Walczuka
Zbigniew Walczuk pokazuje piękno przyrody okolic Łomży na swej pierwszej wystawie indywidualnej. Barwne fotografie przedstawiają nadnarwiańskie, spowite mgłą krajobrazy w pierwszych promieniach wschodzącego słońca i można je oglądać w Galerii N. – Tytuł mojej wystawy „Dotyk ciszy” jest trochę poetycki, ale jeśli człowiek wyjdzie rano, a w zasadzie o godzinie drugiej-trzeciej w nocy, robić zdjęcia to dookoła jest wszędzie cisza – mówi Zbigniew Walczuk. – I dopiero wtedy, kiedy wstaje słońce, zaczynają śpiewać ptaki, pojawiają się zwierzęta i budzi się życie!
Zbigniew Walczuk fotografią interesuje się od najmłodszych lat. Zaczęło się w latach 70. od szkolnego koła fotograficznego, w roku 1988 zapisał się do Łomżyńskiego Towarzystwa Fotograficznego, a obecnie należy do Klubu Fotografii Nurt. Realizuje się w makrofotografii czy portretach, ale na pierwszą wystawę przygotował zupełnie odmienny temat.
– Ten pomysł dojrzewał we mnie przez pewien czas, a zdjęcia powstawały przez trzy lata – mówi Zbigniew Walczuk. – Dopiero później pomyślałem, że skoro mam kilkadziesiąt zdjęć o podobnej tematyce i kolorystyce, to można połączyć je w zwartą całość, a wystawa doszła do skutku dzięki moim znajomym, którzy uznali, że mam co pokazać.
W sali wystawowej Galerii N zawisło 29 fotografii, wykonanych w okolicach Piątnicy, Lasu Jednaczewskiego czy w Pniewie nad Narwią. Niekiedy bardzo subtelnych, tak jak zdjęcia nadrzecznych porannych mgieł, gdzie indziej pełnych barw, jak łąk w promieniach słońca.
– Chciałbym ukazać to, czego nie dostrzegamy na co dzień – wyjaśnia Zbigniew Walczuk. – Chwile, które trwają nieraz sekundę i wzbogacają patrzącego dziesiątkami odcieni kolorów.
Pomimo tego, że Zbigniew Walczuk jest z wykształcenia informatykiem nie przesadzał z wykorzystywaniem programów do obróbki zdjęć, wychodząc z założenia, że w uzasadnionych przypadkach są one konieczne, ale czasem nadmiar tego typu zabiegów jest szkodliwy.
– W dobie fotografii cyfrowej z matrycy wychodzi pewna informacja w postaci zdjęcia – mówi Zbigniew Walczuk. – Sama taka informacja, bez lekkiego podbicia kolorów, kontrastu czy ostrości jest nijaka, czasami więc trzeba pewne rzeczy poprawić bądź uwypuklić.
Widoczne jest też nacechowane pietyzmem podejście do kadru, cyzelowanie każdego szczegółu, niczym za czasów, kiedy Zbigniew Walczuk zaczynał przygodę z fotografią.
– Przy fotografii analogowej miało się do dyspozycji na filmie 24 czy 36 klatek i trzeba było gruntownie przemyśleć co chce się zrobić – wyjaśnia Zbigniew Walczuk. – Teraz zdjęć możemy robić naprawdę dużo, ograniczeniem jest tylko pojemność karty, ale pewne nawyki z dawnych czasów mi pozostały. Przed każdym ujęciem jest więc chwila, kiedy zastanawiam się czy je zrobić, bo w innym świetle może wyglądać lepiej lub nawet zupełnie inaczej.
Fotograf nie kryje też, że okolice Łomży urzekły go, jest tam wiele wymarzonych miejsc do fotografowania i doskonale wypoczywa robiąc zdjęcia w pobliżu swego rodzinnego miasta – chociaż wiąże się to z bardzo wczesnym wstawaniem.
– Mamy piękne miasto w pięknym otoczeniu – podkreśla Zbigniew Walczuk. – Nie trzeba więc jeździć 100 czy 200 kilometrów w obce dla nas miejsca – warto pokazywać Łomżę!
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk