Wzrasta liczba łosi i saren, ubywa zająców i kuropatw
200 łosi, 650 jeleni, 600 dzików i aż 3 tysiące saren – żyje w lasach Nadleśnictwa Łomża. Zwierzyna większa i cięższa została policzona metodą tzw. pędzeń próbnych. Metoda polega na otaczaniu co roku, w celu inwentaryzacji, dużych obszarów od 130 do 250 hektarów kręgiem osób, powoli zawężającym się, żeby zobaczyć wypłaszane zwierzęta przechodzące pomiędzy ludźmi. Coroczne pędzenia zwierząt organizuje Nadleśnictwo Łomża, gospodarujące i opiekujące się lasami na terenie - w przybliżeniu - dawnego województwa łomżyńskiego.
W tym roku przeprowadzono siedem pędzeń próbnych: trzy siłami NŁ, zaś cztery z pomocą kół łowieckich, których jest 25 w około 40 obwodach łowieckich. Prawidłowość wykonywania pędzeń przez myśliwych nadzorowali obserwatorzy Nadleśnictwa Łomża. - Populacja jeleni utrzymuje się w normie, na stałym poziomie, nieznacznie wzrosła liczba łosi – komentuje nadleśniczy Dariusz Godlewski. - Cieszy nas, że trochę spadła, o jakieś 10 procent, liczba dzików. Intensywność odstrzałów robi swoje, to dobry sygnał dla rolników. Trochę wzrasta liczba saren, co oznacza, że lepiej dostosowują się do warunków polnych. Lis ma się w miarę dobrze – 1600 sztuk. Zdecydowanie spadają liczby zająców – 8 tys. i kuropatw – 5 tys. Trzy ostatnie liczby odnoszą się do gatunków polnych; myśliwi określają je szacunkowo na podstawie obserwacji zagęszczenia całorocznego. Dużo słabsza (20 do 30 procent) kondycja zajęcy i kuropatw zależy od typu upraw: gatunki nie występują na rozległych, wysokich łanach kukurydzy.
Oprócz tego, nie sprzyja im mechanizacja i chemizacja rolnictwa oraz wykaszanie łąk: kilkakrotne pokosy traw, w trakcie których zwierzęta są przepłaszane, zaś młode, nieporadne i wolne pokolenie, jest również koszone... - Myśliwi dokarmiają kukurydzą i owsem zwierzęta, stosując tzw. podsypy, jednak bez większych efektów – dodaje nadleśniczy. - Mimo że nie polują na zające i kuropatwy.
Z krajobrazu polskiego znikają miedze, zakrzewienia i zakrzaczenia, przeszkadzające w szybkiej produkcji rolnej, lecz stanowiące dla zwierząt ostoję w trudnych warunkach. Rolnictwo nastawione jest na zyski, a nie na działania ekologiczne. Coraz częściej widzimy olbrzymie przestrzenie setek hektarów pól, obsadzonych monokulturami upraw. Przychylność wobec przyrody trudno pogodzić z interesem rolnika, kalkulującego uprawy z dopłatami bezpośrednimi do jednego hektara. Ekologia z ekonomią rywalizują o swe prawa nieprzerwanie, czasem pozostając na przeciwległych biegunach.
Mirosław R. Derewońko