W dwie godziny dookoła świata z Michniewiczem
Miejska Biblioteka Publiczna w Łomży zorganizowała w Hali Kultury na Starym Rynku spotkanie autorskie z Tomaszem Michniewiczem. We wtorek wieczorem podróżnik, dziennikarz, reportażysta, fotograf i organizator wypraw i ekspedycji do egzotycznych zakątków świata prezentował autorskie zdjęcia i opowiadał w barwny, ciekawy, anegdotyczny sposób o odległych miejscach, wydarzeniach z pierwszych stron gazet i portali i spotkaniach z ludźmi, których spotkał na różnych kontynentach.
Tomasz Michniewicz jest postacią dobrze znaną w środowisku osób, zajmujących się problematyką i interesujących podróżowaniem. Frekwencja w Hali Kultury dopisała, żeby posłuchać wspomnień i refleksji autor pięciu reportaży książkowych, telewizyjnego programu podróżniczego „Inny świat” i audycji radiowej „Reszta świata”. Mimo że 2-metrowy bohater wieczoru to wygadany i elokwentny laureat nagrody National Geographic „Traveler” oraz czterech statuetek na festiwalu sztuki mediów i podróży Mediatravel, który wyjeżdża na wyprawy i sam je organizuje, to w Hali Kultury nie czuło się dystansu ze strony globtrotera ani wyższości. Opowieści zostały bogato zilustrowane zdjęciami na wielkim ekranie, obok którego nawet arcywysoki Tomasz Michniewicz wydawał się liliputem.
„Trudno nie wierzyć w nic...”
Jego wspomnienia płynęły plastycznie i wartko, a dla mniej zorientowanych w geografii, topografii, kulturoznawstwie, etnografii i lingwistyce może odrobinę nazbyt wartko, że względu na masę nazw miejscowości, krajów, obiektów przyrodniczych, historycznych i turystycznych. Sympatyczny juror Kolosów, nagrody podróżniczo-eksploratorskiej, i Wielkiego Konkursu Fotograficznego „National Geographic” od samego początku zaskarbił sobie uwagę zainteresowanie widzów, uczestniczących w błyskawicznej podróży w dwie godziny dookoła świata. Wniosek po godzinie spotkania nasuwał się taki, żeby traktować z krytycyzmem, a w zasadzie nie wierzyć mediom, relacjom ani zdjęciom. Duże wrażenie wywołał temat więzienia w San Quentin w USA, gdzie Polak zrealizował reportaż o sposobie funkcjonowania placówki o najcięższym rygorze, z celami skazanych na karę śmierci... Podziw wzbudził informacją, acz skromnie przekazaną, że przy okazji swoich wypraw pomaga Fundacji, niosącej pomoc dzieciom w Zimbabwe w Afryce. Jest wiele miejsc na Ziemi, do których chciałby wrócić, byle nie do Kalkuty w Indiach, m.in. ze względu na przytłaczający smog i nędzę.
Dla zrozumienia sensu zdjęcia ważny jest kontekst
Pomysłem Tomasza Michniewicza na wieczór autorski, fascynujący rozległością przestrzeni do zwiedzania na kuli ziemskiej i tematów, było konsekwentne, na sposób naukowy zestawianie zaskakujących, oryginalnych i nieoczywistych zdjęć z odległych krain z opowiadaniem o tym, co i kogo przedstawiają, ażeby w opisaną scenerię z bohaterami wprowadzić nieoczekiwany kontekst, dodatkową informację, poszerzony kadr z ujęcia. W ten sposób zazwyczaj zaskakiwał obrazami i okolicznościami, jak np. w wielkim mieście Arabii Saudyjskiej wystawa sklepowa - z czerwoną, pomysłową bielizną damską; podróżnik pokonujący z plecakiem w zielonym piekle dżungli powalone w poprzek szlaku drzewo – po rozszerzeniu kadru tuż obok 600-metrowej ścieżki z plastiku, aby turyści nie ubłocili ani nie zabrudzili butów; 29-leni mężczyzna z karabinem jak partyzant w Kongo – a faktycznie jeden z 35 pracowników rezerwatu z bronią przeciwko kłusownikom; ślicznie ufryzowane i umalowane Chinki w tradycyjnych strojach sprzed tysięcy lat – natomiast faktycznie modelki podczas kręcenia reklamy szamponu, co ujawnia to samo zdjęcie bez zbliżenia z pracownikami na planie. Różnych epizodów i anegdot, ukazujących zwodniczość tego, co „na pewno widać”, było mnóstwo, włącznie z siedzącym samotnie Arabem na ruinach rzekomo „zbombardowanego” domu w Syrii czy Strefie Gazy, a faktycznie – wyburzonego hotelu.
- Media skupiają się na krańcach skali – przypomniał doświadczony dziennikarz Tomasz Michniewicz codziennym odbiorcom newsów. Powtarzanie 100 razy podobnego przekazu utrwala stereotypy. Media potrzebują incydentów, kapsułek, żeby w krótkiej, zwartej formie zaintrygować, poruszyć i przytrzymać uwagę ludzi nie tylko z najbliższej okolicy, ale i z drugiego krańca świata. Reguła 5 W – who, what, when, where, why – przydaje się w globalnym nawale informacji zewsząd, gdyż większość użytkowników Internetu czyta tylko tytuły, nagłówki, streszczenia newsa – trzeba nie lada pomysłowości, sprytu, przebiegłości ze strony mediów, żeby zachęcić do zapoznania się z treścią informacji. W umysłach większości ludzi powstaje świat równoległy, oparty na ich zwykle fragmentarycznej wiedzy, wyobrażeniach, opiniach. Mało kto sprawdza wiarygodność informacji – często nie weryfikują faktów nawet media, w pogoni za kolejną informacją. I tak to życie upływa...
Mirosław R. Derewońko
tel. red. 696 145 146