Mistrzyni Europy i olimpijka z Paryża gości w Łomży
Aleksandra Lisowska od razu wzbudza sympatię. Naturalnie się uśmiecha, mówi szybko, wyraźnie, rzeczowo i precyzyjnie odpowiada na pytania młodzieży w Liceum Mistrzostwa Sportowego. Ma 33 lata, jest magistrem terapii pedagogicznej i żołnierzem Wojska Polskiego. Biega najszybciej w Polsce maraton, pokonując dystans 42 kilometry 195 metrów w czasie 2 godziny 25 minut 52 setne. Została mistrzynią Europy w Monachium w 2022 r., olimpijką Igrzysk w Tokio (2021 r.) i w Paryżu (2024 r.). Uczennice i uczniowie Liceum zadali dużo wnikliwych i ciekawych pytań. Po spotkaniu z sympatyczną sportsmenką rodem z Braniewa robili chętnie zdjęcia i czekali cierpliwie na autografy.
Aleksandra Lisowska zrewanżowała się młodzieży Liceum Mistrzostwa Sportowego otwartością za życzliwe przyjęcie w Łomży, uważne słuchanie odpowiedzi i zainteresowanie jej życiem. Pierwszą część czwartkowego popołudnia z podwójną olimpijką poprowadził trener z Klubu Prefbet Sonarol Andrzej Korytkowski, którego dzielnie wspierała biegaczka i żona Justyna Korytkowska. Młodzież otrzymywała zdjęcia w zamian za aktywność i trafne wypowiedzi, świadczące o uważności podczas wyjątkowej wizyty mistrzyni Europy w maratonie i brązowej medalistki drużynowo w Monachium 2022 - z Angeliką Mach i Moniką Jackiewicz. Kacper Miłaszewski z LMS dzieli się refleksjami po wysłuchaniu swoistego wywiadu, jaki z medalistką prowadzili trenerzy i młodzi.
- Spotkanie bardzo mi się podobało – ocenia piłkarz. - Dowiedziałem się o wielu niesamowitych chwilach, jakich Pani Aleksandra doświadczyła w swoim życiu. Życie zawodowe w profesjonalnej karierze sportowej nie jest takie proste, jak by się wydawało. Zawsze znajdą się trudności, jednak liczy się tylko to, aby się nie poddać i zawsze dążyć do spełnienia marzeń i postawionego sobie celu. Utkwiła mi w pamięci jej zasada: niezależnie od tego, jaki rezultat osiągnie i które miejsce zajmie, to już myśli o kolejnym celu, jaki przed sobą postawi... O drodze do osiągania celów, trudnościach do pokonania, radzeniu sobie ze stresem, planach na przyszłość dowiedzieli się adepci LMS od doświadczonej lekkoatletki.
Mama i chrzestna zachęcały do nauki i studiów
Aleksandra Lisowska wspominała lata szczęśliwego dzieciństwa w Braniewie, gdzie się narodziła, a kształciła w SP nr 6, Gimnazjum i LO w Zespole Szkół Budowlanych. Trenowała pod kierunkiem Waldemara Gajowniczka od 4. klasy podstawówki, jednak interesowało ją nie tylko bieganie. Grała w unihokeja, siatkówkę, piłkę nożną. Nieraz spotkały ją przykrości ze strony rówieśników, kiedy na mecie była szybciej od kolegów. Brakowało jej wtedy kogoś takiego jak psycholog czy pedagog, w którym znalazłaby oparcie i nie musiała chować się w kącie z powodu docinków za osiągnięcia. W domu takim sportowym przyjacielem okazywał się tata, piłkarz amator, wierząc, że wytrwałą pracą córka zdobędzie niejedno podium.
Mama i chrzestna były bardziej sceptyczne, uważając, że sport nie pozwoli Oli na samodzielne utrzymanie, dlatego zachęcały do godzenia nauki z treningami oraz ukończenia studiów. Aleksandra ich dobre rady wspomina z wdzięcznością po latach, tym bardziej, że mama zmarła, gdy studentka była na pierwszym roku w Uniwersytecie Warmińsko – Mazurskim. Obroniła licencjat w UW-M z edukacji wczesnoszkolnej i przedszkolnej oraz magisterium z terapii przedszkolnej. To Aleksandry plan B, gdyby kariera sportowa z powodów losowych się zakończyła.
Główny cel to igrzyska w Los Angeles za 4 lata
- Mama chciała, żebym poszła do zawodówki – opowiadała z rozbawieniem Pani magister. Jednak po śmierci rodzicielki wcale nie było do śmiechu. Początkowo na studiach przez półtora roku nawet nie za bardzo miała chęć trenować. - Myślę, że to, jakim jestem człowiekiem, jakim sportowcem, to zawdzięczam bieganiu – ocenia po około ćwierć wieku kariery sportowej bez poważnych kontuzji. Medale mistrzostw Europy sprzed 2 lat stawiają na nogi, ilekroć pojawi się zwątpienie, ból, deszcz, śnieg – trzeba wstać i walczyć o swoje marzenia. We wspomnieniu pojawiło się miasteczko Sankt Moritz w Alpach, pierwsze zgrupowanie w życiu z trenerem Korytkowskim i Justyną. Olimpijka w Łomży startowała 4 razy: dwa razy na 5 km, na 10 km, w biegu ulicznym. Osiągnięcie minimum do udziału w olimpiadzie samo w sobie stanowi wielki wyczyn, jest się w ścisłej czołówce świata, lecz 35. miejsce w maratonie w Tokio i 36. w Paryżu jej nie zadowoliło. Stawia przed sobą cel: igrzyska w Los Angeles za 4 lata. Aby osiągnąć minimum, musi poprawić wyniki na wszystkich dystansach, z nadzieją, że osiągnie wynik na miarę pierwszej ósemki, 12-tki, 20-tki... To nieodgadniona na razie przyszłość.
Po studiach w Olsztynie rok służyła w jednostce wojskowej w Gdyni. Chciała trenować, a musiała z czegoś żyć, co nie kolidowałoby z reżimem treningowym, wypełniającym dzień od rana do wieczora. Gdy złożyła wypowiedzenie, w 2016 r. pojawiła się nowa szansa rekrutacji, bo przyjął ją w skład Centralny Wojskowy Zespół Sportowy w Gdyni, obecnie w Poznaniu.
- Mam życie jak w bajce przez łączenie służby wojskowej ze sportem – ocenia 33-latka. - Mogę skupić się na treningu i przygotowaniach do Los Angeles. Podczas studiów moim trenerem był Zbigniew Ludwichowski. Od 2016 r. współpracowałam 8 lat z trenerem Jackiem Wośkiem z Wrocławia. 7 miesięcy tego roku trwały przygotowania do igrzysk w Paryżu: w Kenii i Szklarskiej Porębie. A teraz nie mam trenera.
Pozytywne relacje bohaterki z młodzieżą LMS
Paweł Rydzewski z "Wety" był spotkaniem zachwycony. - Ogólnie spotkanie było po prostu WOW – ocenia uczeń. - Zaimponowało mi to, jak Pani Aleksandra o tym wszystkim mówiła. Widać, że na to, co osiągnęła w sporcie, długo pracowała i ciężko. Szczerze mówiąc, w pewnym sensie stała się moim autorytetem. Poświęciła dużo czasu i włożyła sporo wysiłku, aby osiągnąć to, co ma. Zrobiła na mnie wrażenie. Zaimponowała, przede wszystkim, ilością i różnorodnością treningów. Pozwoliła poznać bardziej ludzką stronę kogoś, kto osiągnął sukces. A poza tym, wydała się bardzo przyjemną osobą w odbiorze...
Aleksandra Lisowska wysoko oceniła pytania młodzieży. Wyznała w gabinecie Magdy Trojanowskiej, dyrektor Liceum Mistrzostwa Sportowego, że odczuwała lekki stres. Ustąpił po pozytywnym zaskoczeniu, jakże pięknie i z zainteresowaniem młodzi uczestniczyli w spotkaniu.
Mirosław R. Derewońko
tel. red. 696 145 146