Król Jerzy z Łomży w siedmiu koronach
Jerzy Gieraga przygodę maratończyka zaczął w wieku 63 lat od biegania w Lasku Jednaczewskim. Po kilku miesiącach lekarka mu odradzała, bo bolało go kolano w paśmie biodrowo-piszczelowym. Wystarczyła przerwa w bieganiu i ból ustąpił. Przygodę z pracą w Wojewódzkim Domu Kultury w Łomży (teraz ROK) zaczął w 1977 r. i jest kierownikiem administracyjnym. 74-letni Łomżyniak zdobył cztery Korony Półmaratonów Polskich i dwie Korony Maratonów Polskich – co wymagało przebiegnięcia 42 km i 195 m co najmniej 5 razy w ciągu 2 lat. W pandemii lat: 2020, 2021 i 2022 zdobył też Koronę Gór Polskich za pokonanie 28 najwyższych szczytów głównych pasm górskich.
W niedzielę, 7. lipca 2024, Jerzy Gieraga otrzymał statuetkę Zdobywca Złotego Orła w Jarosławcu nad Morzem Bałtyckim. To trofeum w ramach cyklu „Orły Biegowe”, honorujące 3 lata startów co roku w: maratonie w Dębnie, półmaratonie w Grodzisku Wielkopolskim i biegu 15 km po plaży, w tym około 6 km wzdłuż brzegu morskiego po mokrym piasku. W Jarosławcu było gorąco, a „kiedy się biegnie, jest jeszcze goręcej”. Strażacy polewali prawie 1 000 zawodników wodą, stały kurtyny wodne, rozdawano napoje, banany, cukier w kostkach. Jerzy Gieraga pobiegł w 1 godzinę 55 minut.
Rekord życiowy w maratonie: 4 godziny 57 minut
Łomżyński ekonomista zaczął startować amatorsko przed 11 laty. Uczestniczył w 18 maratonach, w tym 3 zagranicznych: Praga w Czechach, Berlin w Niemczech, Ateny w Grecji. Rekord życiowy na najdłuższym dystansie wynosi 4 godziny 57 minut, zdobyty w Dębnie w województwie zachodnio-pomorskim. Ma w swojej karierze około 30 półmaratonów – najlepszy czas na dystansie 21 km to 2 godz. 6 minut. Rywalizował również na 10 km i 5 km – w sumie około 40 startów. Z perspektywy 11 lat Jerzy Gieraga najwyżej ceni 1. maraton w życiu w rodzinnym mieście.
- Dębno jest kolebką maratonów polskich – Pan Jerzy z dumą pokazuje pomarańczową koszulkę z numerem 50, na znak, że tyle zawodów zorganizowano. Drugi symbol liczby to rok urodzenia – 1950. - Mój ojciec Adam miał 30-tkę i dwóch synów, kiedy zginął w wypadku motocyklowym – wspomina Pan Jerzy. Kuzyn mamy mieszkał w Łomży przy ul. Rządowej i namówił wdowę do przyjazdu do miasta „pięknego”, jak określano je w rodzinie. Pan Jerzy ukończył SP nr 3 (kl. I – III), SP nr 7 (IV – VII), Technikum Ekonomiczne w Łomży oraz finanse w SGPiS w Warszawie (SGH) jako dyplomowany ekonomista.
Najtrudniejsze w bieganiu jest wyjść z domu
17 lat edukacji - Król Jerzy nie wspomni dobrze żadnego nauczyciela wychowania fizycznego. Sam grał w tenisa stołowego i ziemnego oraz w siatkówkę, jeździł rowerem na wycieczki za miasto, stał na bramce w meczach szczypiorniaka, a pływać samodzielnie nauczył się na jeziorze Wiartel. Sport amatorski w życiu Pana Gieragi odgrywał znaczącą rolę. Dawał ekonomiście radość, satysfakcję, że może sprawdzić swoje siły i umiejętności w rywalizacji. Zbudował wewnętrzne poczucie wartości i przyjaźń z kolegami, z których część po maturach wyjechała z Łomży w latach 70.
- W moim życiu sprawdziła się maksyma, że podczas biegania ujawniają się endorfiny szczęścia – uśmiecha się Król Jerzy. - W biegu oddalają się problemy i poprawia się samopoczucie. Podczas aktywności fizycznej wzmocnił się mój gorset mięśniowy, utrzymujący kręgi kręgosłupa, przez co także zmniejszył się i ustępował ból w odcinku szyjnym i lędźwiowym... Może to skutek dźwigania ciężarów w młodości, zanim został pracownikiem: rzędów drewnianych, połączonych krzeseł w Kinie Październik przy Powiatowym, a potem Wojewódzkim Domu Kultury, żeby zamienić salę kinową przy ul. Polowej w salę balową. Jednak kiedy biega długie dystanse po kilka godzin w: Dębnie, Krakowie, Wrocławiu, Warszawie, Poznaniu, to koncentruje się nie na wspomnieniach, ale na taktyce biegu – mózg mówi po kilkudziesięciu kilometrach, gdy jest ciężko, bolą mięśnie, brakuje oddechu, żeby zejść z trasy... - Jednak postawiony cel, silna wola i samozaparcie pozwalają dobiec do mety, czasem dojść, mimo ogromnego zmęczenia – wyjaśnia maratończyk. - Najtrudniejsze w bieganiu jest wyjść z domu, gdy na przykład w styczniu pada śnieg i panuje mróz. Mózg pamięta wielki wysiłek i szuka wymówek.
„Jesteś dziadkiem, ale żebyś nie zdziadział”
Pan Jerzy maratony, półmaratony, dystanse 10 km i 5 km biegał zazwyczaj na ulicach i obrzeżach miast, w parkach, pobliskich wioskach. Początkowo przed 10-oma laty wkładał zwykłe tenisówki. Po 2 miesiącach zauważył, że bolą go stopy, a dowiedział się z fachowej literatury, że trzeba kupić buty profesjonalne – kosztują ok. 400 zł. Regularnie biega trzy razy w tygodniu 5-10 km, czasami rzadziej, a w weekendy ma wybieganie na dłuższym dystansie, nawet do Nowogrodu w obie strony. Po 28 km Panu Jerzemu spada ciśnienie, zmęczenie satysfakcjonuje, jest radość, że plan wykonany. Król Jerzy jest własnym trenerem. Korzysta z czasopism, poradników, m.in. maratończyka Jerzego Skarżyńskiego, z planów treningowych w Internecie. Początkowo doradzał Andrzej Korytkowski, trener LA, w czasie spotkań grupy osób, lubiących biegać na stadionie. Król Jerzy doradza zdrową dietę, bogatą w węglowodany; napoje izotoniczne dla nawadniania; unikanie alkoholu i używek.
- Trzy córki lekarki mi mówiły, że „jesteś dziadkiem, ale żebyś nie zdziadział”. I tego się trzymam. Z najmłodszą córką i zięciem planujemy ponownie wspólny start, jak przed dekadą w półmaratonie w Białymstoku. Mam okazję podziękować dyrektorowi ROK Jarosławowi Cholewickiemu, że zawsze sprzyja mojej pasji biegowej. Przychylnie spogląda na moje wyjazdy startowe i wiernie mi kibicuje.
Mirosław R. Derewońko
tel. red. 696 145 146