Nareszcie coś rzucili
„No co, może ustrój wam się nie podoba?- mawiano „za komuny”. Jak historyk ma opisać coś, czego podobno „nie było”? Od haseł „Wróg czuwa!”-po „styl Barei”? Swoisty „wentyl bezpieczeństwa”- spojrzenie z przymrużenie oka, oswajało straszną, prostacką codzienność i kołchozową mentalność. Śmieszne nie dla każdego „komedie filmowe” trafiały w gusta sytej warstwy „równych i równiejszych”, którzy przełykali ubarwioną ale jednak dokumentację niebywałych absurdów i chorobliwego cwaniactwa. „Dobrowolne” pochody „1-Majowe” mimo „darmowego piwa z kiełbaską” były udręką fałszu pod sztandarami - co urwało się nagle po roku 1989 z umownym „końcem systemu”. Doprowadziło to przy okazji do zaniku stowarzyszeń, klubów i masowej ucieczki w prywatność. Choćby w niewolę „jadu z ekranów” - to jednak do wyłączenia. Zahartowała Polaków sowiecka „toczka” w każdym domu. Młodzi nie uwierzą, jak wyłączenie „toczki- gadzinówki” było niebezpieczne w PRL: życzliwy sąsiad mógł donieść na rodzinę unikającą słuchania jedynego programu radiowego, czyli przemówień partii rządzącej, marszów wojskowych i muzyki ludowej. Kto przeżył świadomie „polską komunę” pamięta Urzędy Cenzury, wysokość kary za posiadanie dolarów, przydziały na rajstopy i talony na auto, kartki na cukier lub wódkę, punkty na studia za pochodzenie robotniczo-chłopskie lub szkolne wycieczki zbierające stonkę „podrzuconą nam przez amerykańskich imperialistów” i wstydził się niewolniczych „prac społecznych” w dni świąteczne w towarzystwie docinków „szefa” na ciemnotę ludzi śpieszących do kościoła. Dziś skostniali w obyczajach miłośnicy PRL wolą pseudonimy i wulgaryzmy, czym ułatwiają pracę badawczą historykom Internetu. Pomaga fotografia: amatorzy pamiętają przydziały na chemikalia w Foto-Optyce lub na wagę z Aptek, filmy cięte samodzielnie do kaset ORWO - szczęściarze zamawiali potężne pudła taśm filmowych z magazynów wytwórni fabularnych - dzielone nożyczkami w łazience zamienionej na „ciemnię fotograficzną”. Posłusznie wpisywało się „obywatelskie uwagi” do zeszytów pt.„Księga życzeń i zażaleń”- Winna była nie „Władza” ale sklepikarz i tzw. „prywaciarz” - bijcie się między sobą a nie z władzą wybraną „bez kantów” słynne: Głosuj 3 X TAK”. Ze zgrozą ujawniano butną wypowiedź na zebraniu partyjnym łomżyńskiego „aparatczyka” dzierżącego w garści kilka funkcji, miejskich i partyjnych: -„Musimy się martwić nie o to czy wygramy wybory, ale w jakim stylu tego dokonamy towarzysze!” Nie znikła mentalność elit nagradzająca rodziny i sama siebie: „bo się należy”. Niezmienne hasła: „nadrzędność Ojczyzny” -będzie najweselszy barak w obozie, tylko zmiana stolic, czy „wspólne dobro” - trochę zostało dobra i działeczek prywatnych dla „nowych inwestorów” oraz „służenie ludziom” - bo rodziny to też ludzie, kto zaprzeczy? Pamięta się czasy polowań na okazje spod lady lub słynne dostawy „cytrusów”, gdy Trybuna Ludu anonsowała statek płynacy do Polski z bananami. Poczta pantoflowa elektryzowała: gdzie coś „rzucano”- jak ochłapy - do kiosku Ruchu lub sklepu MHD (Miejski Handel Detaliczny). Po coś większego typu „meblościanki” potulnie formowano kolejki ze spisem nazwisk w zeszycie, po drobiazgi pod kioskiem nacierało się kupą, bo w kupie liczył się silniejszy. Utrwaliło się tchórzostwo życia w układzie, wśród zabaw cudzym kosztem (klasyk: „zdrowie wasze w gardła nasze”). Po latach zamiast sprawiedliwych rozliczeń, gnębiciele oczekują, że ofiary „połączą się z nimi w bólu wspomnień utraconego dzieciństwa". Wtedy było lepiej - drogi się rozeszły, ale byliśmy w tej samej klasie, czy nie łączy nas sentyment do Gumy Donald, wyrobów czekolado-podobnych i oranżady w proszku?