Jubilat jak wino
Energią może obdzielić wielu, a osobistym urokiem i żartobliwym podejściem przełamuje dystans podczas zdjęć reporterskich. Rozpoznawalny i swojski nad rodzinną Narwią, więc nawet ulubione bociany pozują cierpliwie. Już nic nie musi udowadniać: z automatu przeskoczył etap ulubionej kurpiowskiej nobilitacji "z krzoka na pnioka". Doszło do tego, że lud kurpiowsko-łomżyński widząc kogoś z aparatem przy oku sądzi, że znowu pojawił się GABOR LORINCZY - to anegdota sprawdzona: płynę otóż kajakiem nieśpiesznie pod prąd do Łomży - od Nowogrodu wciąż puste brzegi Narwi. Wreszcie żywa istota, wędkarz... pozdrawiam i mijam fotografując miłe miejsca - nagle słyszę, że do 'rybołowa' podchodzi kolega: -"Kogo przyniosło?" Wędkarz rzecze na to: -"Gabor Lorinczy robi zdjęcia".. I to już wejdzie do przysłowia, bo choćby ćwiczył "skromność" to naturalnej przebojowości mu nie zabraknie. U reportera jedno i drugie mile widziane więc nasz Gabor potrafi zastrzec kolegom, chociaż im już lustrzanki "za ciężkie": -"Te uschłe drzewo pełne ptaków, widoczne z szosy przed Drozdowem - TYLKO MOJE!!" Jak przetrwa epidemię pstrykających smartfonów? Zdjęcia autorstwa Gabora Lorinczy będą rozpoznawalne nawet po wprowadzeniu chipów, do masowej sesji wyzwalanej mrugnięciem lub myślą, gdzie pocieranie nosa uruchomi potok hologramów do wyboru najlepszych ujęć. Szczęśliwie ma dystans do siebie i nieustajace poczucie humoru. Na wystawie jubileuszowej z racji 80-lecia, widzimy Go z zaciśniętą pięścią - gestem powtórzonym z pomnika bohaterskiego Stacha Konwy w Łomży, w kierunku kiedyś kontrowersyjnym a wiadomym dla wtajemniczonych... Wraz z Ojcem, artystą - malarzem, Autorem pomnika, wkroczyli przebojem do historii, nie tylko łomżyńskiej kultury. Mistrzu znad Narwi: może czas na złowienie słowami obrazów fruwających w Twojej głowie? Ewentualnie w gronie życzliwych "poławiaczy" co smakowitszych wspomnień. Na okładkę mam Twój portret "grającego na nosie" lub z podobnym gestem nowego etapu życia.