Walka postu z karnawałem
W co się bawić? W policjantów i złodziei -zbyt duża konkurencja, w emerytów udających demonstrację studentów -niemodne, intelektualistów bez książek -smutne, w empatycznych urzędników -niemożliwe, a może w znikających mieszkańców? -tak, to hit z coraz większym wyborem masek karnawałowych. Patriotyczne hasła kontra gest Kozakiewicza kolejnym polskim urzędnikom apelującym w angielskich mediach: Kochani wracajcie! Ojczyzna daje 500+ i w ogóle. A ci hardo” nie wrócimy i za 1500+ Specjaliści tym bardziej, skoro dostali w Anglii lepsze warunki do godnej pracy i rozwoju. „Poprzedni sort” przebalował 8 lat aferami, bez refleksji że może warto przed zmianą warty, machnąć swoje 500+ dla przedłużenia karnawału. Tzw. ”przyjazne” re-sortowe media straszą końcem świata, zamiast analizować pustkę po swojej upadłej idei-fix, z korowodem weteranów pędzących po równi pochyłej do Krainy Wiecznych Łowów, na wózkach, o laskach. Opatrzność jednak czuwa, choć z tego kipiącego bigosu wyłonił się Bal Maskowy, gdzie samozwańczy Król Całości sam się degraduje na przewodnika Dzielnicy choćby Ulicy, aż zostanie sam. Nowa odmiana Robinsona Miejskiego, jako przysłowiowy „ostatni co gasi światło” miałby przetrwać, przemykając pod ścianami Miasta Duchów? Obyś dożył ciekawych czasów, mawiano kiedyś i masz ci los: są. My na peryferiach łudzimy się równaniem do bogatszych miast – faktycznie też maja rosnące długi a żyją. Nie rozwijamy się jednakowo, a końcówka balu może być bardziej bolesna. Kto to ogarnie, że już 30 lat temu niektóre zachodnie miasteczka mogły zadziwić pustką na ulicach - jak to, z jakiego powodu? Np. w bogatej Belgii przez kwadrans przejazdu i postoju wycieczka z Łomży widziała może 2 osoby ale niewielu przeraziło się wtedy: przeczuwając co nas biedniejszych czeka, gdy się obrośnie w dostatek jedzenia, rozrywki oraz emerytów bez opieki? Spokojnie - nie tak szybko, w Polsce nie raz pusto bywało: jak nie pomór, to najazd wojsk, a teraz „unijna jedność”. Zobaczmy piękną fotografię sprzed pół wieku - też czujemy niepokój? Jedna z głównych ulic. Gdzie tu zakochani albo tłum „elity” robotniczo-chłopskiej? Dziwne, bo przecież z lewej jest wejście do rozrywkowej, popularnej kawiarenki - jak się nazywała? Łomżyniacy pamiętają, łomżanie chyba mniej. Wnętrze 2-poziomowe, czy na pięterku rżnęła kapela w smokingach? A gdzie zwyczajni mieszkańcy? Raczej zaszyli się w swoich miejscach konspiracyjnych - aby uczyć się jak przystało skromnym przedstawicielom „inteligencji pracującej” (w zamyśle ówczesnej władzy określenie piętnujące „element niepewny” np. nauczycieli). Groźna klasyfikacja znikła, ale uprzedzenia komunistyczne w głowach zostały, także u ludzi niby nowoczesnych. Co tam, bawmy się. Pewnie dziś mądrzej, „albo inaczej”: jak mawia rumuński znawca Sześciu Króli. Czy ratunkiem dla wyludniającego się miasta nie powinna być wiedza wiedza, premiowane samokształcenie i szacunek dla dorobku? Nie wycinanie zdrowych drzew, nie likwidacja a podtrzymywanie edukacji - ale nie takie jak przykład zdumiewający Szkoły Drzewnej z tradycjami, co jest groteskowe w regionie stałego „głodu” drewna i fachowców (Skansen w Nowogrodzie i Muzeum Wsi w Białymstoku). Jeśli w starciu z ascezą rozumu wygrywa karnawał myśli, to efektem będą braki sił fachowych i rosnące koszty w sprowadzaniu choćby cieśli z innych stron. Na tle różnych materiałów drewno zawsze wygrywa jako zdrowsze i szlachetne. Jeśli nierozważnie przebalujemy to co mamy najcenniejsze - pozostanie nam karnawał ale w smutnym zabetonowanym mieście, coraz szybszych aut niczym rzeka podczas powodzi