Śnieg w maju
Do uzyskania pełnej grozy fotografii nocnej nie trzeba specjalnych zabiegów - wystarczy znaleźć się na ulicy oświetlonej lampami sodowymi. Trupi krąg żółtopomarańczowej poświaty wprowadza niebezpieczny dla zdrowia psychicznego stały niepokój i odrealnia rzeczywistość: rozjaśnia brązowe pnie drzew a liście przyciemnia wręcz do czerni. To odpowiednia sceneria do anomalii śnieżnej, która właśnie zaskoczyła Polskę. W takim oświetleniu zacinający śnieg przypomina erupcję wulkaniczną. Cóż, przy gospodarce opartej na chciwości, zdrowie psychiczne społeczeństwa nie jest priorytetem - bo jeśli kogoś takie upiorne oświetlenie ulic drażni, to niech siedzi w domu: czas po zmroku to strefa zarezerwowana dla agresji, polujących i uciekających, a nie durnych romantycznych spacerów. Chyba jednak postęp technologiczny wymusi rezygnację z lamp sodowych (wynalazek z lat 30.) na rzecz mocniejszych, oddających naturalne barwy otoczenia i zieleni - które nie będą odstraszać turystów od zwiedzania, zwłaszcza zabytkowych części miast. Nadejdzie więc czas, gdy nie zrobimy takiej niepokojącej fotografii fałszującej barwy po zmroku. Częściej będziemy wtedy spacerować ? Mniej się będziemy bać wyjścia z domu? To koniec świata !! A starsi rodacy pamiętają, że śnieg padał także w czerwcu - interesujące jest więc raczej spiętrzenie złowrogich anomalii pogodowych. Na ile to efekt lepszej i szybszej wymiany informacji oraz w czyim interesie leży masowe straszenie społeczeństwa czymś, co jest naturalnym procesem w przyrodzie ?