Fotograficzne byty i przestrzenie Sylwestra Hawryła
Wystawę „Geneza” Sylwestra Hawryła otwarto w Galerii Pod Arkadami. Zafascynowany fotografią analogową artysta zaprezentował cykl zdjęć, ukazujących piękno świata przyrody w bardzo oryginalnym ujęciu. - Mam zaszczyt zaprezentować człowieka nietypowego, nieokreślonego i w formie, i w treści - podkreślał kurator wystawy Adam Czarniewicz, dodając, że na wystawie można oglądać prace z nurtu fotograficznego, ale bardzo nieoczywiste i pełne emocji.
Sylwester Hawrył to członek rzeczywisty Okręgu Warszawskiego Związku Polskich Artystów Fotografików i współtwórca analogowej grupy fotograficznej „Sześć na Sześć”. Początkowo realizował się w rzeźbie i w rysunku, by w połowie lat 90. zainteresować się fotografią. Co ciekawe zwrócił się ku jej tradycyjnej formie, mimo ówczesnego wysypu nowoczesnych technologii cyfrowych. Jak sam podkreśla: ortodoksyjnie pozostaje wierny czarno-białej fotografii chemicznej srebrowej, w której spełnia się najlepiej, czerpiąc wielką radość z materialności obrazu.
Również w zakresie doboru tematów szuka nieoczywistych rozwiązań, odnajdując je w naturze i w świecie jak najdalszym od szumu i zgiełku cywilizacji. Na wystawie „Geneza” pokazuje 24 fotografie, ukazujące w bardzo minimalistycznej formie, niekiedy nawet w surrealistycznym ujęciu, świat przyrody. - Zamysł tej wystawy wywodzi się z chęci prezentowania prac w zestawach, w cyklach - opowiadał Sylwester Hawrył. - Jakoś nigdy nie przychodziło mi to łatwo z jedną fotografią. Wolałem składać prace, określając to w ten sposób, że każda fotografia to jest słowo, a ułożone w kilka tworzą zdanie. Pierwsza taka fotografia powstała, kiedy pojechałem pewnego dnia do parku, gdzie jest kilka okazałych drzew. Mam jedno ulubione i postanowiłem to drzewo uwiecznić. Szukając kadru nie mogłem znaleźć jednego, więc pomyślałem, że idąc za swoim przyzwyczajeniem stworzę cztery fotografie, które zobrazują urodę tego drzewa, tego dnia.
Kolejnym etapem było połączenie tych czterech ujęć w jednym kadrze, co dało bardzo interesujący efekt końcowy - jak podkreśla artysta stworzyło inny wymiar tej sceny, pokazało temat w zupełnie innej, nieoczywistej odsłonie. Dało też punkt wyjścia do kolejnych poszukiwań i eksperymentów, z większą liczbą kadrów włącznie, czego efektem końcowym było tworzenie cyklu nieoczywistych prac, ukazujących różne miejsca we Włodawie i w jej okolicach.
- Zaprezentowane na wystawie prace przedstawiają przestrzeń bardzo indywidualną - objaśniała kierowniczka galerii Kaja Kozon, dodając, że znajdują się one na granicy jawy i snu. - Świat widziany w fotografiach artysty składa się z drobnych cząsteczek, z których wyłowić możemy krajobrazy, kształty – te mniej i bardziej realne. Upraszczając kształty w ziarnistą strukturę, budując ją samą grą światła i cienia, Sylwester Hawrył z zakamarków istnienia wydobywa byt podstawowy.
Poprzez wczuwanie się w przedmiot, wyodrębnia podstawową zasadę, która staje się budulcem do stworzenia nowej jakości obrazu. Możemy to zaobserwować oglądając cały przedstawiony cykl, a także zgłębiając się w poszczególne prace.
Uważam prace, które tutaj wiszą, za nieskończone - podsumowywał Sylwester Hawrył. - Proces twórczy każdego tego obrazu kończą odbiorcy, nazywając i określając każdą pracę własnymi emocjami, odbierając ją na podstawie własnych doświadczeń i przeżyć, i to jest piękne.
Można tego doświadczyć w Galerii Pod Arkadami MDK-DŚT na Starym Rynku do 18 marca.
Wojciech Chamryk
