Nie tylko Piłsudski, Dmowski... Kaliwoda i Gibes
101 lat temu gdy Polska odzyskiwała niepodległość po ponad wieku zaborów, także w Łomży Polacy przelewali krew za wolność Ojczyzny. 11 listopada 1918 roku, w trakcie rozbrajania stacjonujących w mieście oddziałów niemieckich, zginęło pięciu Polaków. Najbardziej znanym z nich jest Leon Kaliwoda, komendant Polskiej Organizacji Wojskowej w Łomży. W miejscu gdzie zginął odbywają się miejskie uroczystości Święta Niepodległości. Jedną z tragicznych ofiar pamiętnego 11 listopada 1918 r. w Łomży były także Franciszek Gibes, który wraz z peowiakami atakował niemieckich żołnierzy na ul. Giełczyńskiej. Przez lata zatarła się pamięć o nim i napisy na jego grobie. W 101. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości jego nazwisko powtarzano wielokrotnie. Symboliczne odsłonięcie i poświęcenie odremontowanego nagrobka było jednym z pierwszych punktów oficjalnych uroczystości Święta Niepodległości w Łomży.
Miejskie uroczystości z okazji Święta Niepodległości od lat mają podobny przebieg. Kwiaty i znicze na grobie Leana Kaliwody i mogiłach żołnierskich, oraz przed tablicami poświęconymi dwóm najważniejszych „ojcom niepodległości” z 1918 roku, w pewien sposób związanym także z Łomżą i regionem. Ówczesny Naczelnik Państwa, a późniejszy marszałek Józef Piłsudski, w Domku Pastora w Łomży 20 lat wcześniej zmieniał wyznanie, by móc poślubić ówczesną miłość swego życia. Roman Dmowski, którego podpis widnieje pod Traktatem Wersalskim kończącym I wojnę światową, który „przypieczętował powrót Polski na mapę Europy i świata”, 20 lat później zmarł w dworze Lutosławskich w Drozdowie. Była także Msza Święta w Katedrze w intencji Ojczyzny, pod przewodnictwem biskupa Tadeusza Bronakowskiego, z udziałem pocztów sztandarowych, kompanii wojskowej i przedstawicieli władz. Po niej, w towarzystwie orkiestry dętej, około 300 osób przeszło na ul. Sienkiewicza, gdzie przed dawną kamienicą Śledziewskich, a dziś należącą do Andrzeja Makarewicza, w której ścianę wmurowana jest tablica upamiętniająca śmierć w tym miejscu Leona Kaliwody, były przemówienia. Prezydent Łomży Mariusz Chrzanowski, posłowie Bernadeta Krynicka, Lech Antoni Kołakowski i Rober Tyszkiewicz, wicemarszałek województwa Marek Olbryś oraz listownie minister edukacji Dariusz Piontkowski i europoseł Krzysztof Jurgiel powtarzali, że wolność Polski przodkowie okupili wielką daniną krwi i że ta wolność nie jest dana raz na zawsze, że trzeba o nią dbać, dobrze z niej korzystać, a dziś cieszyć się nią. Było także składanie, przy dźwiękach werbli, kwiatów przed tablicą bohatera.
Niejako obok oficjalnych uroczystości, chwilę później, około 150-200 osób rozciągnęło na całą długość Starego Rynku biało-czerwoną flagę i odśpiewało Mazurka Dąbrowskiego. Wieczorem odbyły się koncerty patriotyczne w II Liceum Ogólnokształcącym i w Muzeum Przyrody – Dworze Lutosławskich w Drozdowie.
Przywrócony pamięci
Wyróżnikiem tegorocznych uroczystości jest próba przywrócenia pamięci o kolejnym, obok Leona Kaliwody, bohaterze, który 11 listopada 1918 roku w Łomży oddał życie za wolność Ojczyzny. To Franciszek Gibes. W chwili śmierci miał 42 lata.
- Nie był kimś ważnym. Był uczestnikiem tego ważnego momentu historycznego jakim było rozbrajanie Niemców w Łomży – opowiada Sławomir Zgrzywa, historyk z łomżyńskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. - Gibes został śmiertelnie postrzelony w walkach, które toczyły się na ul. Giełczyńskiej, gdzie peowiacy usiłowali zdobyć posterunek policji niemieckiej, w budynku na rogu ul. Dwornej i Giełczyńskiej, w którym dziś mieści się Muzeum Północno-Mazowieckie. Są dwie relacje dotyczące jego śmierci. Jedna mówi, że wychylił się za bardzo próbując strzelać do Niemców, a druga, że zdobywał samochód pancerny. Jedno jest pewne - czynnie uczestniczy w tych walkach.
Franciszek Gibes postrzelony z karabinu maszynowego został przetransportowany do szpitala Ducha Świętego, gdzie zmarł w nocy z 11 na 12 listopada 1918 r. Zostawił żonę Teodozję z siódemką dzieci. Pośmiertnie został odznaczonym krzyżem walecznych, a jego żona w 1920 roku otrzymała specjalną zapomogę, rentę dla wdowy po poległym bojowniku POW.
- Gibes nie był łomżyniakiem (podobnie jak Kaliwoda, którego ojcem był Czech). Pochodził z Warszawy, ale z rodziny, która wywodziła się z Galicji, z okolicy Krakowa – mówi Sławomir Zgrzywa. - Franciszek Gibes był mistrzem cegielnianym. Pracował w cegielniach jako nadzorujący produkcję cegieł i przemieszczał się po całej Guberni Łomżyńskiej, był pod Grajewem, był w Ostrowi i był w Łomży. Długo walczył o obywatelstwo. Dopiero w 1911 roku gubernator przyznał mu prawo stałego pobytu w Łomży, no i może dlatego nie mamy go na listach członków POW. Ponieważ nie był obywatelem rosyjskim mógł się obawiać, że w czasie I wojny będzie internowany. Na pewno działał w POW – podkreśla historyk, który na cmentarzu przy ul. Mikołaja Kopernika dwa lata temu, z nieżyjącym już Czesławem Rybickim, odnalazł zapomniany i zniszczony grób Franciszka Gibesa. - Dobrze, że udało się znaleźć jego grób. Był w bardzo złym stanie, z zatartymi napisami.
Renowację, a właściwie budowę nowego pomnika nagrobnego Franciszka Gibesa sfinansował Instytut Pamięci Narodowej.
- Rok 1918 dla nas Polaków jest niezwykle ważny. 11 listopada był, jest i mam nadzieję będzie najważniejszym naszym świętem narodowym. Wydarzenia 11 listopada przywracały Państwo Polskie. Żołnierze POW, którzy wyszli w Łomży walczyć i tworzyć Państwo Polskie właśnie w tym momencie, w tym dniu zasługują na naszą pamięć – mówił prof. nadzw. dr hab. Krzysztof Sychowicz z IPN podkreślając, że odbudowa grobu, i przywrócenie pamięci zbiorowej Franciszka Gibesa, było obowiązkiem Instytutu Pamięci Narodowej.
11 listopada 1918 roku w Łomży w trakcie rozbrajania stacjonujących tu niemieckich żołnierzy zginęło pięć osób.
- Poszukujemy na cmentarzu grobu Jana Bukowskiego – mówił Sławomir Zgrzywa dodając, że to kolejny z tych pięciu poległych. - W Piątnicy na cmentarzu jest grób Józefa Florczyka. Jesteśmy jeszcze w trakcie ustaleń tego piątego – dodaje historyk.