wtorek 18.01.2005
Gazeta Współczesna - Kolneńskie kokosy Gazeta Współczesna - W świat na jelonku Gazeta Współczesna - Życie na wysypisku Kurier Poranny - Doradzali na niby, liczyli na serio
5,8 tys. zł brutto zarabia miesięcznie Tomasz Bronicki, naczelnik w Urzędzie Miasta. Jest rekordzistą nie tylko w gronie pracowników kolneńskiego magistratu, ale też pośród szefów miejskich firm. Więcej od naczelnika zarabia tylko Mieczysław Śniadach, burmistrz Kolna.
Z lektury oświadczeń majątkowych kolneńskich dyrektorów wynika, że najmniej zarabia Jolanta Siwik, dyrektorka biblioteki. Miesięcznie ma 2,5 tys. zł, czyli niespełna połowę tego, co naczelnik Bronicki. Zdecydowanie lepiej oceniana jest praca dyrektora Kolneńskiego Domu Kultury. Franciszek Jurczenia ma 3,9 tys. zł. Dyrektor Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej za miesiąc pracy dostaje 4,5 tys. zł. Zarządza jedną z najważniejszych instytucji w każdym mieście. Ma na głowie utrzymanie czystości w mieście, zarządzanie wysypiskiem.
- W porównaniu z zarobkami na kolneńskim rynku pracy nie jest to mało - mówi Dariusz Gąsiewski, dyrektor ZGKiM. - Jeżeli odnieść to do zakresu obowiązków, kwota nie jest aż tak duża.
Bardziej doceniony czuje się szef drugiej ważnej spółki miejskiej, ale jego zarobki ustala nie burmistrz, tylko rada nadzorcza.
więcej: Gazeta Współczesna - Kolneńskie kokosy
Gazeta Współczesna - W świat na jelonku
Jeleń na trójkolorowym tle został wybrany oficjalnym znakiem reklamującym Łomżę. Używany będzie na wszelkich materiałach promocyjnych i służyć ma podniesieniu rozpoznawalności miasta. W sposób jednoznaczny nawiązuje do łomżyńskiego herbu. Kolor zielony w tle znaku symbolizuje bogactwo okolicznych lasów i łąk, niebieski - rzekę Narew, a żółty kojarzy się ze słońcem i ciepłem.
Do ratusza wpłynęło w sumie pięć pomysłów od firm zainteresowanych wykonaniem logo. Wygrała oferta łomżyniaka Artura Gosiewskiego, dyrektora artystycznego warszawskiej firmy ”Constans”.
- Wybrano firmę Artura Gosiewskiego, bo przedstawił najkorzystniejszą ofertę także pod względem finansowym - wyjaśnia Mariola Jemielity, podinspektor wydziału polityki gospodarczej i inwestycji w Urzędzie Miejskim. - Warto podkreślić, że niedawno firma ta zajęła trzecie miejsce w konkursie na znak promocyjny Warszawy.
6 grudnia 2004 r. podpisano umowę na wykonanie logo, a pod koniec grudnia firma przedstawiła kilkanaście projektów, z których wybrano i zatwierdzono nowy znak promocyjny. Decyzję jednogłośnie podjął prezydent Łomży Jerzy Brzeziński wraz ze swoimi zastępcami oraz naczelnikami wszystkich wydziałów Urzędu Miasta. Nad prawidłowym przebiegiem prac, związanych z wprowadzeniem nowego znaku, czuwała zaś Mariola Jabłonowska, inspektor wydziału polityki gospodarczej i inwestycji.
Za projekt nowego logo miasto zapłaciło 11,6 tys. zł. Z nieoficjalnych informacji wynika, że istnieje także pomysł zmiany flagi, tak, aby kolorami pasowała do nowego znaku promocyjnego miasta. Dziś jest czerwono-niebiesko-żółta.
więcej: Gazeta Współczesna - W świat na jelonku
Gazeta Współczesna - Życie na wysypisku
- Oszukać człowieka można tylko raz. Już kiedyś zgodziliśmy się na budowę spalarni i nic z tego nie wyszło, ale teraz się nie damy - mówi Wojciech Krajewski ze wsi Krajewo-Budziły w gm. Szumowo. Mieszkańcy wsi, którzy kilka lat temu byli za budową spalarni, dziś nie chcą się zgodzić na rozbudowę wysypiska śmieci.
Na terenie poligonu w Czerwonym Borze, kilkaset metrów od wsi Krajewo-Budziły jest miejsko-gminne wysypisko śmieci. To granica gmin Szumowo i Zambrów. Kilka lat temu prywatny inwestor czynił starania, by tuż obok powstała m.in. spalarnia.
- Przyjeżdżał do nas, opowiadał, że będzie to bezpieczne dla zdrowia - wspomina mieszkaniec wsi. - Zgodziliśmy się, bo obiecano nam miejsca pracy, a to dla nas bardzo ważne. Niestety, ktoś w Urzędzie Gminy Zambrów zablokował te działania. Człowiek stracił tylko mnóstwo pieniędzy.
więcej: Gazeta Współczesna - Życie na wysypisku
Kurier Poranny - Doradzali na niby, liczyli na serio
1,2 miliona złotych wyłudziły z budżetu państwa dwie podlaskie fundacje i jedno stowarzyszenie. Śledztwo przeciwko nim prowadzi Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Do akcji wkroczyła też prokuratura. Sprawdza, czy pracownicy tych organizacji podrabiali podpisy podlaskich biznesmenów. Chodzi o Podlaską Fundację Rozwoju Regionalnego, Fundację Rozwoju Przedsiębiorczości oraz Towarzystwo Naukowe Organizacji i Kierownictwa. Od 2000 roku prowadziły one biura, w których zatrudnieni konsultanci za darmo doradzali młodym biznesmenom i przedsiębiorcom, jak mają się ubiegać o unijne dotacje W naszym województwie działało kilkanaście takich punktów. Za porady płacił budżet państwa za pośrednictwem Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości.
Sam na sam z przedsiębiorcą
Do połowy 2004 roku wymienione organizacje dostawały rocznie z budżetu po około 270 tys. złotych na prowadzenie punktów i zatrudnianie konsultantów. Pieniądze rozdzielała PARP, która podpisywała z fundacjami i stowarzyszeniami szczegółowe umowy. Niektóre zapisy tych umów były bardzo dziwne. Na przykład: konsultant musiał przyjmować przedsiębiorcę w specjalnie wydzielonym pomieszczeniu. Zostawał sam na sam z interesantem, bez żadnego nadzoru. Nikt nie kontrolował, ilu porad udzielił.
Towarzystwo Naukowe zatrudniało 9 konsultantów, którzy od kwietnia 2002 roku do końca marca 2003 roku mieli w sumie udzielić grubo ponad tysiąc porad. Mieli, ale czy naprawdę udzielili? Towarzystwo większość doradców zatrudniało tylko na umowę-zlecenie. Ci, składając kwartalne sprawozdanie do PARP-u, mogli bez problemu zawyżyć liczbę porad. A PARP w żaden sposób tych danych nie weryfikował - płacił za wszystko.
więcej: Kurier Poranny - Doradzali na niby, liczyli na serio