Osobliwe nurty w Nurcie
Czwórka fotografików z łomżyńskiego Klubu Nurt zaprosiła do prezentacji dorobku czworo znanych twórców: fotografików przyrody Annę Worowską i Wiktora Wołkowa, eksperymentującego w tzw. technice guma Tadeusza Myślińskiego i kreującego wielowarstwowe światy z kadrów Jerzego Chaberka. Zderzenie tak odmiennych osobowości twórczych zaowocowało naprawdę dość ciekawą wystawą w Galerii Pod Arkadami.
Zbigniew Ciborowski i Stanisław Zeszut z Nurtu obdarowali we wtorkowy wieczór, 12 stycznia br., czwórkę gości zaprojektowanymi na tę okazję kubkami, które ozdobiła firma Gabs Foto. Jeden kubek otrzymał dyr. Roman Borawski z MDK-DŚT za wydanie grubszego niż zwykle katalogu.
Tadeusz Myśliński z Przasnysza, który z Piotrem Ogińskim i Władysławem Józwikiem przyznaje od 2006 r. nagrodę Strażnik Kultury, wręczył legitymacje Zbigniewowi Ciborowskiemu i Annie Worowskiej za to, że kochają fotografię i dzielą się doświadczeniem z młodszymi adeptami tej na pozór prostej, a w istocie niełatwej sztuki.
Że sztuka to niełatwa, świadczą wystawione fotogramy. Każdy z artystów przygotował kilka.
Wiktor Wołkow od pięciu sezonów czekał na lato 2009, aby sfotografować czaple białe nad Biebrzą w okolicach Brzostowa. I udało się o wschodzie słońca. Majestatyczne ptaki jak cienie wiszą ze skrzydłami w odrealnionej przestrzeni. Na trzech innych zdjęciach w tonacji brązu i sepii dostojnie suną powłóczyste łodzie z wędkarzami i chłopami, przeganiającymi krowy na drugą stronę rzeki. I krowy u Wołkowa popłyną jak ryby.
Białostoczanka Anna Worowska jest biologiem, a przedstawiła fotogramy, na których w powodzi czystych kolorów pojawiają się metalizujące smugi i wstęgi, bańki i krople. Nie widać, że to powierzchnia wody, ale jak taki efekt uzyskać?
- Cierpliwością! - wyjaśnia. - Zdjęcia robiłam teleobiektywem nad zatoczką rzeki Supraśl. Nartniki mają kończyny z włoskami, nie pozwalającymi owadom się zatopić. Jak się odpychają nóżkami, tworzą taki cudny efekt!
Tadeusz Myśliński pokazuje zdjęcia architektury w szczególny sposób. Stosuje specjalne odczynniki i wzbogaca czarno-białe fotografie o tony barwne. Jakiś kościół nurza się w fiolecie, a ratusz w żółcieniach, zyskując walor dawności.
Kilku tygodni lub nawet miesięcy potrzebuje Lech Buczyński, aby powstały prace z cyklu „Letarg”. Z daleka wyglądają na kamienne płyty zwietrzałego żółtawego piaskowca. Bliżej widać spękania niby na korze czy kruszącym się fresku, a z bliska odsłaniają nagie ciała kochanków w uścisku.
Fotografie Zbigniewa Ciborowskiego wabią dopieszczonym detalem deski, kamienia czy bruzdy na twarzy chłopów przed chatą. Obok rozwiera się dziura pnia po ściętym przy ziemi drzewie. Melancholia przemijania miesza się ze współczuciem. Na sąsiednim zdjęciu patrzymy na staruszkę z plastikowym kubkiem żebraczki. Smutna kaleka przysiadła na trotuarze, nad głową ma billboard z megabiustem piękności z reklamy - dla kontrastu biedy i blichtru bogactwa, dla goryczy starości przy triumfującej młodości.
Szarą pustkę skłębionego jak tumany dymu nieba oddał Wojtek Surawski. Na tle chmur zobaczymy tylko komin czy antenę, jedyne znaki obecności człowieka w świecie milczącego Boga. Najbardziej zagadkowe fotogramy trafiły do podziemia GPA. Może dlatego, że autorzy nadali zdjęciom nastrój osobistej refleksji i estetykę przedmiotów niepełnych, jakby sponiewieranych.
Jerzy Chaberek, laureat kilkudziesięciu nagród na konkursach artystycznych i przyrodniczych, sięgnął po typowy dla swego warsztatu motyw kruchości ludzkiego losu i meandrów zwodniczej historii. Na zdjęciach, skomponowanych z kilku kadrów, prześwietlenia i zamglenia odsłaniają wizerunki ludzi, których od dawna nie ma. I tylko pieczołowitość artysty pozwala im przetrwać na przekór wojnom, kataklizmom czy pożogom .
Z kolei Stanisław Zeszut bezlitosnych liszajów wrogiego czasu nawet nie stara się kamuflować. Ustawił tafle kwadratowych, z popękanymi krawędziami luster. Odpadła z nich odblaskowa warstwa, w chorobliwie rozedrganym obrazie przeglądają się powidoki brzydnących domów i rachitycznych roślin. Czyżby to znak, że świat stał się niekonieczny, bez potrzeby, bez sensu...? Najnowsza, czynna w Galerii Pod Arkadami do 20 lutego br. wystawa Klubu Nurt jest jak życie, w którym stawiamy pytania o życia cel, czekając z nadzieją na podpowiedzi czy podszepty ze strony artystów. Także tych z aparatem i czujnym okiem.
Relacja: Mirosław R. Derewońko