Czeka na piękne święto za rok...
Dwa lata temu miał poważny zawał serca. I w nieszczęściu okruch szczęścia – że pierwszy... Długo był zrezygnowany. Zupełnie stracił zapał do pracy, ale nie stracił chęci do życia. Kiedy powoli zaczęły wracać siły i sprawność, znów pomyślał o pasji, jakiej oddawał się przez lata...
- Wszystko zależy od własnej harmonii wewnętrznej – tłumaczy z pogodnym uśmiechem Ireneusz Chyliński. - Jeżeli człowiek jest wewnętrznie rozbity, to nie ma mowy o pracy twórczej. Nie chciałbym znaleźć się raz jeszcze w sytuacji, że nie będą mnie cieszyć moje farby i pędzle. Że nie będzie mnie cieszyć malowanie.
Przez pół wieku w pamięci przetrwała mu jedna scena. Zniszczona wojną szkoła w Stawiskach. Puściuteńka. Żadnych ławek czy krzesełek, same gołe ściany. Tylko na jednej skromny obrazek: obóz harcerski, zielony namiot, nieznany druh gra hejnał na trąbce, a w głębi milczy las.
- To była akwarelka, namalował ją starszy kolega, nazywał się chyba Odachowski – wspomina pan Ireneusz w Galerii N Klubu Garnizonowego, gdzie we wtorkowy wieczór 22 września odbył się jego autorski wernisaż malarski. Na ścianach w równym rzędzie kilkadziesiąt niewielkich akwarel. Większość ma format karty papieru podaniowego. Z daleka rzuca się w oczy delikatna pastelowa kolorystyka, a z bliska wielość budowli, pomników i pejzaży. Zwłaszcza jeden z kościołów zwraca uwagę, gdyż ukazany jest od frontonu bez dwóch wież w narożnikach, zaś na sąsiednim obrazku królują wyniośle obie.
- To kościół w Stawiskach, gdzie byłem ochrzczony i poszedłem do pierwszej Komunii świętej – wyjaśnia. - Drewniane wieże spłonęły podczas wojny, nie mogłem ich namalować, a obok jest już z wieżami, dobudowanymi w latach 90. Pozostałe prace to impresje z Zambrowa. O, tu nad zalewem uwieczniłem Kino Kosmos, którego już nie ma, a tu budynek liceum bez hali gimnastycznej, której jeszcze nie ma... Zambrów historyczny i współczesny, czasem malowany szybko, spontanicznie, czasem wolniej, gdy potrzebuję szkiców i eksperymentuję z kolorami.
Ireneusz Chyliński urodził się w 1935 r. w Chmielewie k. Stawisk. Ukończył Liceum Ogólnokształcące w Łomży i Studium Nauczycielskie na kierunku zajęcia praktyczno-techniczne i wychowanie plastyczne w Ełku. W Instytucie Wychowania Artystycznego Uniwersytetu Marie Curie-Skłodowskiej w Lublinie obronił magisterium. Krótki epizod zawodowy – praca planisty dostaw hurtowych i detalicznych w PZGS w Kolnie – zaowocował miłością na całe życie. Tam poznał przyszłą małżonkę Eugenię. Potem uczył, czego się dało: fizyki, matematyki, wychowania fizycznego, a nawet pierwszoklasistów czytania i pisania w szkołach w Popiołkach, Koźle, Skrodzie Wielkiej. W 1975 r. związał się z Zespołem Szkół Ogólnokształcących w Zambrowie, gdzie posadę nauczyciela plastyki przekazał mu odchodzący na emeryturę Kazimierz Wojewoda (lat 79). Wprawdzie Ireneusz Chyliński formalnie jest też emerytem od 1988 r., ale nadal w dobrej formie prowadzi zajęcia. I śmieje się, że w przyszłym roku stuknie mu aż 50 lat pracy nauczycielskiej.
Mirosław R. Derewońko
fot. Halina Żukowska (1,2) i Krzysztof Paduch (3)