Szantowy festiwal nad Narwią
Deszcz zakłócił, ale nie przerwał trzeciej edycji festiwalu „Szanty nad Narwią”. Na terenie Portu Łomża przy żeglarskich pieśniach i balladach bawili się miejscowi i przyjezdni fani, a najwięcej słuchaczy przyciągnęła gwiazda wieczoru, legendarna grupa Mechanicy Shanty. Odbyło się też wręczenie nagród zwycięzcom i uczestnikom wyścigów pychówek oraz laureatom konkursu związanego z 85 rocznicą powstania Ogólnokrajowej Spółdzielni Turystycznej Gromada.
Część koncertową imprezy rozpoczął sekstet Stara Kuźnia z Węgrowa, grający w Łomży po raz pierwszy. Grzegorz Ostrowski wraz z kolegami błyskawicznie nawiązali bardzo dobry kontakt z liczną publicznością, sięgając nie tylko po utwory autorskie, ale też „Fajną ferajnę” Czterech Refów czy irlandzkie ballady w wersjach instrumentalnych z popisowymi partiami akordeonisty Kacpra Stalewskiego. Nie obyło się też bez przypomnienia węgrowskich żeglarzy Lecha Pawlaka i Wojciecha Dunaja, a wiele tekstów było autorstwa poetów: Jadwigi Zgliszewskiej z Węgrowa, Haliny Giewoń czy Heinricha Heinego, którego „Żegluga” wybrzmiała w tłumaczeniu Roberta Stillera. Słuchaczom bardzo do gusty przypadły też, w większości śpiewane na cztery głosy, żartobliwa „Szanta Odyseusza” z greckimi akcentami, dynamiczny „Abordaż” czy skoczna szanta „Przy sterze”, ale kiedy Stara Kuźnia wykonywała ostatnią piosenkę zaczęło padać. Dlatego koncert drugiej w kolejności grupy Flash Creep aż do końca upłynął pod znakiem zmagań z kapryśną aurą, która dawała się we znaki nie tylko publiczności, ale też obsłudze sceny i samym artystom.
Istniejąca od blisko 20 lat grupa, założona przez gitarzystę/wokalistę Macieja Łuczaka i skrzypaczkę/wokalistkę Izabelę Puklewicz-Łuczak (znanych z zespołu Cztery Refy), nie poddała się jednak, prezentując nieco inne, bardziej balladowo-bluesowe spojrzenie na szanty. Nie rezygnowała również publiczność, chroniąca się przed deszczem pod namiotami, drzewami, w samochodach, albo korzystająca z zapobiegliwie zabranych prasoli i peleryn. Padało jednak coraz bardziej, podczas piątego utworu, instrumentalnego „Za mało” z fletem Zuzanny Łuczak i skrzypcami w rolach głównych, była to już prawdziwa ulewa. Później jednak z każdym kolejnym utoworem pogoda była coraz lepsza, a zespół perfekcyjnie łączył szanty, bluesa, klimaty irlandzkie i czasem nawet country, wykonując „Żegnaj mała”, balladę „Gdy żeglujesz” na dwa wokalne duety, żeński i męski, w którym liderowi towarzyszył mandolinista Piotr Ruszkowski, „Upiora Missisippi” z licznymi partiami śpiewanymi a cappella czy na finał „Nie wiem skąd się wziął” w hołdzie dla zmarłego w roku ubiegłym Jerzego Porębskiego ze Starych Dzwonów – kilka godzin wcześniej w Świnoujściu odsłonięto figurę tego zasłużonego dla polskiej sceny szantowej artysty.
Krótko przed wyjściem na scenę gwiazdy wieczoru po deszczu pozostało już tylko wspomnienie, a losowania zwycięzców konkursowej ankiety, związnej z 85 rocznicą powstania Ogólnokrajowej Spółdzielni Turystycznej Gromada i nagradzaniu zwycięzców: Macieja Czerwonko, Wioletty Skały i Pawła Dąbrowskiego towarzyszyło nie tylko słońce, ale również efektowna tęcza, a publiczności przybywało z każdą chwilą. W takich warunkach słynny Henryk „Szkot” Czekała i legendarni, istniejący od połowy lat 80. Mechanicy Shanty, w których udzielają się również Maciej Łuczak i Piotr Ruszkowski z Flash Creep, nie mogli zawieść, grając porywający, złożony z aż 23 piosenek, koncert. Instrumentarium, obejmujące również banjo, akordeon i mandolinę, gwarantowało nader urozmaicone aranżacje, a do tego wszyscy instrumentaliści wspierali lidera wokalnie, co szczególnie efektownie wypadało w rozpisanych na głosy utworach śpiewanych a cappella, jak „Sześć błota stóp”, „Herzogin Cecille” czy „Hej, ciągnij Lilly”. Nie brakowało też skocznych, dynamicznych utworów oraz takich, które Henryk Czekała określił mianem szant masowego rażenia, to jest znanych powszechnie, nie tylko fanom gatunku. Były też ballady, jak choćby „Niziny Virginii Lowlands”, publiczność aktywnie włączała się do śpiewania, a na bis zabrzmiały aż trzy piosenki. Finałowym utworem okazało się „Pożegnanie z Liverpoolem” grupy Cztery Refy, wykonane wspólnie przez połączone składy Flash Creep i Mechanicy Shanty.
– Łomża kocha szanty i dzisiejszy wieczór tego dowiódł – podsumowuje Wojciech Winko. – Aplauz, oklaski, aktywny udział we wspólnym śpiewaniu; do tego, mimo pogody, było rojno i gwarno, niczym na przysłowiowej Marszałkowskiej. Dlatego uważam, że „Szanty nad Narwią” powinny być kontynuowane, powinniśmy zrobić wszystko, żeby utrzymać tę imprezę i regularnie zapraszać do Łomży takie wspaniałe zespoły. A zagrały one dzisiaj na takim poziomie, że ludzie albo wytrzymali deszcz podczas koncertu Flash Creep, albo wrócili na Mechaników Shanty i frekwencja była, jak dla mnie, nadspodziewana. Dlatego powinniśmy dać w Łomży szantom szansę i powinna to być dwudniowa impreza, festiwal z prawdziwego zdarzenia, który przyciągnie też do naszego miasta gości i turystów.
Wojciech Chamryk