Finał Walizki z Teatrem Akt
Plenerowe przedstawienie „Ja gore” warszawskiego Teatru Akt zakończyło „33 Spotkania Teatralne Walizka – Moje Miasto”. Łączący pantomimę, taniec, różnorodną muzykę, pokazy szczudlarzy, ogniowe i ekwilibrystyczne spektakl zachwycił liczną publiczność, a widzowie w różnym wieku podkreślali, że nie wyobrażają sobie Łomży bez „Walizki”. – Mam nadzieję, że w przyszłym roku nasz festiwal znowu będzie wydarzeniem międzynarodowym, że ta pandemiczna bańka wreszcie pęknie i wrócimy do dawnej formuły! – podkreśla Jarosław Antoniuk, dyrektor festiwalu i Teatru Lalki i Aktora.
W niedzielę środek dnia należał do gdańskiego teatru Barnaby, proponującego najmłodszym widzom nie tylko warsztaty, ale też dwa spektakle: „Calineczkę” i „Baśń o rycerzu bez konia”, znaną również z repertuaru łomżyńskiego teatru. Wieczorem jednak tradycji stało się zadość, odbyło się więc duże, plenerowe widowisko, forma tak lubiana przez mieszkańców Łomży. Pogoda była sprzyjająca, tak więc dopisali również widzowie. Inaczej zresztą być nie mogło, bowiem Teatr Akt pojawia się na „Walizce” regularnie, a jego efektowne spektakle, choćby Ikar”, „In Blue” czy „Poza czasem” zapadły w pamięć oglądających.
Z „Ja gore” będzie pewnie podobnie, bo to widowisko dopracowane pod każdym względem, w którym poszczególne sceny łączą się w swoisty, iście magiczny obrzęd, wykorzystujący nie tylko pantomimę (założyciele teatru Agnieszka Musiałowicz, Marek Kowalski i Tomasz Musiałowicz są absolwentami Szkoły Pantomimy przy Teatrze Żydowskim w Warszawie), ale też elementy ogniowego widowiska czy cyrkowego pokazu. Pozostali bohaterowie wieczoru to: Marta Suzin, Karolina Banaszek, Krzysztof Skarżyński i Paweł Kulesza. Całość obsady wymieniam nie bez kozery, gdyż taneczne układy w połączeniu z żonglowaniem płonącymi kijami (czasem więcej niż jednym), wachlarzami czy nawet sześcianem, ewolucje na trapezie oraz na okalającej dekoracje kratownicy momentami wręcz zapierały dech, wywołując bardzo żywiołowe reakcje publiczności.W dodatku każdy mógł interpretować to co widzi po swojemu, ponieważ wszystkie sceny-obrazy były niejednoznaczne, potwierdzające jednocześnie, że Akt już od lat ma wypracowany własny, nader oryginalny styl, doceniany nie tylko w kraju. Finałowy spektakl Spotkań pięknie wpisał się więc w całość programu „Walizki”, złożonego bez wyjątku z przedstawień oryginalnych, poszukujących i w większości nowych.
– Program był bardzo zróżnicowany, bo jak organizuje się festiwal pod szyldem „Moje Miasto” oznacza to, że każdy widz powinien na nim znaleźć coś dla siebie – podsumowuje dyrektor Jarosław Antoniuk. – Spektakle były bardzo różnorodne, dla różnych grup odbiorców: kameralne przedstawienia lalkarzy, spektakle uliczne, duże widowiska. Żałuję, że nie dojechał teatr ukraiński, który jeszcze bardziej wzbogaciłby nasze Spotkania, natomiast ogromnie zaskoczyła mnie publiczność – naprawdę nie spodziewałem się, że mimo tych wszystkich obostrzeń, jakieś takiej psychozy, która jest w nas, bo boimy się, to jednak publiczność uczestniczyła w festiwalu, było jej bardzo dużo, chociaż w rygorze, w takiej odpowiedzialności. To bardzo cieszy, że mieszkańcy Łomży lubią teatr i myślę, że potrzebują kultury. Dlatego dobrze, że zorganizowaliśmy te Spotkania, że jest ciągłość tej imprezy, że nie poddaliśmy się temu wszystkiemu – liczę, że w przyszłym roku zrealizujemy ten festiwal, który powinniśmy realizować teraz, ale nie było to możliwe.
Wojciech Chamryk