środa 16.05.2007
Gazeta Współczesna - Łomża ponad partie Gazeta Współczesna - Rolnicy dostaną unijne pieniądze Kurier Poranny - Ugasili generała Kurier Poranny - Jesteśmy na końcu Gazeta Wyborcza - Referendalna manipulacja
Gazeta Współczesna - Łomża ponad partie
Szansę na buławę marszałkowską ma każdy z kandydatów. Na kilka dni przed wyborami sprawdzamy, kim są, co myślą i co nam proponują.
Najbliższa niedziela przyniesie odpowiedź, kto będzie reprezentować Łomżyńskie w 30-osobowym sejmiku województwa podlaskiego. Poprzedni radni nie wyłonili przez ponad trzy miesiące zarządu województwa, ale żadnego z nich nie zniechęciło to do ponownego startu.
Przypomnijmy, że w okręgu, który tworzą Łomża i powiat łomżyński oraz Grajewo i Kolno ze "swymi" powiatami, do zdobycia jest pięć mandatów. Jesienią dwa przypadły Prawu i Sprawiedliwości, a pozostałymi podzieliły się Platforma Obywatelska, Polskie Stronnictwo Ludowe i Samoobrona. Aż czterech poprzednich radnych jest ponownie liderami swoich list: Marek Olbryś (PiS), Jacek Piorunek (PO), Mieczysław Bagiński (PSL) i Sławomir Gromadzki (Samoobrona).
Przedstawicieli kilku ugrupowań, które wydają się faworytami wyborów, zapytaliśmy o ich plany po ewentualnym wyborze.
Miejsce dla Łomży
- Nie wyobrażam sobie zarządu województwa bez chociaż jednego przedstawiciela Łomży - mówi Henryk Piekarski z Ligi Polskich Rodzin. - I nie odstąpię od tego, niezależnie od układu sił w sejmiku. Nie powstrzyma mnie żadna lojalność partyjna.
- Obowiązuje mnie przede wszystkim lojalność wobec Łomży, ponieważ wybierają mnie ludzie - uważa Marek Olbryś (PiS). - Partia umożliwia mi start z dobrej listy, i to z pierwszego miejsca, więc twierdzę, że łomżyniak może być dobrym marszałkiem.
Jacek Piorunek (PO) nie ma rozterek. Jest przekonany, że wejdzie do zarządu województwa.
Mieczysław Bagiński (PSL), Krystyna Hoffman (Lewica i Demokraci) i Piotr Dąbrowski (Samoobrona) są zgodni: Łomża musi mieć jednego przedstawiciela w pięcioosobowym zarządzie Podlaskiego, niezależnie od barw.
więcej: Gazeta Współczesna - Łomża ponad partie
Gazeta Współczesna - Rolnicy dostaną unijne pieniądze
- Świadomość rolników z roku na rok jest większa - podkreśla Bogdan Domagała, dyrektor podlaskiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Łomży. - Tłumów nie ma i nie będzie, bo rolnicy nie czekali ze złożeniem wniosków na ostatnią chwilę.
Dzień przed upływem terminu do podlaskiej agencji trafiło ponad 90 proc. wszystkich wniosków. Rolnicy na złożenie dokumentów mieli czas do wtorku 15 maja. Spóźnialscy za każdy dzień zwłoki stracą 1 proc. dopłaty.
Pierwsi w kraju
- Ponad 90 proc. to doskonały wynik, który daje nam pierwsze miejsce w kraju - mówi Domagała. - Rok temu o tej porze wniosków było o 6 proc. mniej.
Najwięcej rolników dokumenty o dopłaty bezpośrednie złożyło w oddziałach agencji w Sejnach, Kolnie i Grajewie. Wczoraj we wszystkich ARiMR-u urzędnicy pracowali do "ostatniego klienta". Dokumenty przyjmowali do 22, bo jak sami podkreślają, gospodarzom łatwiej przyjechać po południu.
- Wniosek składam już po raz trzeci - mówi Marian Tyszko, z powiatu łomżyńskiego. - Wniosek wypełnia syn, a że studiuje, dlatego w tym roku składam go tak późno.
Z roku na rok rolnicy mają coraz mniejsze problemy z wypełnianiem wniosków. Od stycznia Związek Gmin Wiejskich przeszkolił 200 osób, które w urzędach gmin, w oddziałach Podlaskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego i ARiMR pomagały rolnikom w wypełnianiu dokumentów.
więcej: Gazeta Współczesna - Rolnicy dostaną unijne pieniądze
Kurier Poranny - Ugasili generała
Szef MSWiA odwołał komendanta wojewódzkiego strażaków. Jego następcą będzie samorządowiec, kandydat Prawa i Sprawiedliwości do sejmiku.
To nominacja polityczna - uważa Damian Raczkowski, poseł Platformy Obywatelskiej i członek sejmowej komisji spraw wewnętrznych i administracji.
Bogdan Kołakowski, od ponad pięciu lat Podlaski Komendant Wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej, został wczoraj zdymisjonowany. Był pierwszym generałem na Podlasiu. Jego następcą, na razie pełniącym obowiązki, będzie Jan Gradkowski, dotychczasowy zastępca.
Wójt strażakiem
Gradkowski miał kilkunastoletnią przerwę w wykonywaniu zawodu strażaka. Przez dwie kadencje (bez sześciu miesięcy) był wójtem Juchnowca Kościelnego. Pracował także w zakładzie energetycznym. Teraz startuje z listy PiS w wyborach do sejmiku.
- To kuriozalna sytuacja. Bo wykorzystuje mundur i pozycję służbową do promowania się podczas kampanii wyborczej - twierdzi Raczkowski. - Cenię Gradkowskiego jako samorządowca. Ale obawiam się, że powierzenie mu funkcji komendanta to ryzykowny krok. Tu przecież chodzi o nasze bezpieczeństwo - dodaje poseł.
więcej: Kurier Poranny - Ugasili generała
Kurier Poranny - Jesteśmy na końcu
Tylko nieliczne podlaskie firmy zdobywają zagraniczne rynki. Zdecydowaną większość zadowala możliwość sprzedaży produkcji w regionie i kraju.
Województwo podlaskie zajmuje ostatnie miejsce w kraju pod względem wartości eksportu. Nie oznacza to, że w świecie nie ma towarów z naszego regionu. Niestety, eksportem na większą skalę zajmuje się zaledwie kilkanaście firm, reszta zaspokaja regionalny i krajowy rynek.
Sytuacja nie tylko się nie poprawia, ale jest coraz gorzej. W pierwszych miesiącach tego roku eksport podlaskich firm stale malał. Jak to zmienić? Zapytaliśmy o to przedstawicieli firm, które potrafią znaleźć zagranicznych klientów i konkurować na obcych rynkach.
Z Podlasia za granicę trafiają głównie artykuły rolnicze, ale nie tylko. W świecie znane są między innymi nasze elektronarzędzia, dywany, wykładziny, tkaniny, pościel. Największymi eksporterami z Podlasia są między innymi: Grupa Kapitałowa Pfleiderer Grajewo (producent płyt wiórowych), która w 2006 r. z eksportu uzyskała niemal 400 mln zł, Spółdzielnia Mleczarska Mlekpol w Grajewie (195 mln zł), czy Fabryka Dywanów Agnella (65 mln zł).
więcej: Kurier Poranny - Jesteśmy na końcu
Gazeta Wyborcza - Referendalna manipulacja
PiS okazała się mistrzem propagandy. W ciągu kilku miesięcy wmówiła mieszkańcom podlaskiego, że ochrona przyrody wyklucza rozwój regionu
Kiedy pod koniec lutego PBS pytał obywateli województwa o to, czy rząd powinien kontynuować budowę obwodnicy Augustowa przez torfowiska Rospudy, za było dwie trzecie respondentów. Teraz - w przeddzień referendum dotyczącego tej kwestii, myśli w ten sposób niemalże 90 proc. z badanych. Nie ma się co specjalnie dziwić takiemu wzrostowi poparcia dla pomysłów władz. Miesiące bowiem, które minęły pomiędzy dwoma badaniami, wypełniła pełna półprawd i manipulacji potężna kampania propagandowa z udziałem czołowych polskich polityków.
Twierdza pomówień
- Kto jest przeciw nam, jest wrogiem kraju - grzmiał kilkakrotnie premier Jarosław Kaczyński, mówiąc o budowie obwodnicy. A jego partyjni towarzysze brali przykład ze swojego szefa, na wyścigi budząc wśród mieszkańców podlaskiego nienawiść do ekologów i wywołując w nich syndrom oblężonej twierdzy i frontowego przyczółka. Podlasianie mogli więc usłyszeć o niejasnych interesach i tajemniczych mocodawcach ekologów, chociaż zarzuty zawsze sprawiały wrażenie zwykłych insynuacji i pomówień. Ani razu nie przedstawiono bowiem jakiegokolwiek dowodu potwierdzającego te tezy.
Mogli też słyszeć o tym, że bój o Rospudę jest bojem o rozwój Polski. Od powstania obwodnicy Augustowa na torfowiskach zależy bowiem los kilkuset innych inwestycji zaplanowanych na różnego rodzaju terenach chronionych. Chociaż w kwestii ich liczby agitujący politycy nigdy nie byli w stanie dojść do kompromisu - raz było to pięćdziesiąt, innym razem dwieście, trzysta lub nawet pięćset.
Jednomyślności nie było też w kwestii czasu, jaki musiałby upłynąć, nim powstałaby obwodnica w innym miejscu. Drogowcy mówili o minimum siedmiu latach, premier i inni politycy - o dziesięciu lub nawet piętnastu. Żaden z nich nawet nie zająknął się przy tym, że jeżeli w takim tempie mają powstawać wszelkie drogi w Polsce, to nie ma żadnych szans na realizację ambitnych planów drogowych tego rządu. Chociażby tych związanych z zaplanowanymi za pięć lat mistrzostwami w piłce nożnej.
więcej: Gazeta Wyborcza - Referendalna manipulacja