Polska a sprawa wojskowa
Opowiadał mi ostatnio znajomy człowiek o podróży dzielnych wojaków na poligon. Mniejsza, skąd i dokąd jechali, najważniejsze, że w granicach kraju. Podróż zajęła im kilkanaście godzin, co rzuca pewne światło na kondycję naszej armii. Oczywiście, pojawia się wiele pytań: czy jechali autostopem? Może była to piesza pielgrzymka wojenna? Nie, transport był typowo wojskowy. Drużyna naszych dzielnych wojów podróżowała Starem 266. Ćwiczenia na poligonie podczas trwających obchodów 1050-lecia Chrztu Polskie to nad wyraz znamienne.
O wojsku można mówić dobrze albo wcale. – usłyszałem kiedyś od starszego oficera. Hołdując tej zasadzie, powinienem więc albo przerwać natychmiast pisanie, albo ciągnąć wywód w odpowiednim tonie. Nasze niepokonane wojsko zasługuje dziś na chwilę uwagi. Szczególnie w kontekście światowych wydarzeń. ORP Polska ostatnio jest rzucany przez wyjątkowe porywy wiatrów historii i wezbrane morze na politycznej mapie świata. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że Mieszko i jego drużyna też nie należeli do wyjątkowo ustabilizowanego politycznie świata. Z jednej strony, od wschodu i północy, silne plemiona pogańskie. Czasem o wiele silniejsze od rodziny Polan. Na tyle silne, że jawnie i jednoznacznie przeciwstawiały się procesom chrystianizacji. Poza tym, bracia Słowianie, już z prawowierną wiarą, też nam deptali po piętach od wschodu. Z drugiej strony silne cesarstwo na zachodzie, które jakby przyszło z „dobrą nowiną”, to nie odeszłoby nigdy. Ta dobra nowina to dla nich od tysiąca lat tylko jedna sprawa. Jak największe przesunięcie granicy na wschód. Baronowie wschodnich marchii cesarstwa, dumni przodkowie III Rzeszy, mieli podobno zwyczaje takie, które ich następców z SS mogą stawiać bliżej sióstr miłosierdzia niż ich samych. Skrytobójstwo, otrucia, masowe mordy elit obcych plemion. Tego wcale nie wymyślono w obozach koncentracyjnych II Wojny Światowej i w bratnim Katyniu. Oni tam tylko po wiekach usystematyzowali wiedzę germańskich ojców i braci i ją wykorzystali. Na południu zaś goście, którzy znajdowali się w podobnej sytuacji do nas. Z tym, że należy w takiej sytuacji uważać, bo jakakolwiek oznaka słabości skutkuje wzrostem chęci posilenia się naszym kosztem. Tamten świat w swoich mechanizmach działania wcale nie różnił się od naszego. Zmieniły się tylko narzędzia zagłady.
Dzisiaj również nasza niepokonana armia ma plan, jak zaistnieć w czasie wojny. Wiadomo, że tego typu symulacje są teraz na porządku dziennym w sztabach wielu armii. Myśmy wymyślili, że zamiast cofać się głęboko w zachodnią Europę, po ataku Putina na NATO, my wykonamy rajd na Białoruś! Oczywiście, musieli na to wpaść pierwszorzędni stratedzy Sojuszu. Wystarczy bowiem tylko zaczepić wyobraźnię o widok blitzkriegu polskiej armii na Starach. Ta szarża mogłaby doprowadzić do spustoszenia w sztabie przeciwnika. Zachłyśnięcie się ze śmiechu może być bowiem śmiertelne. Nawet jeżeli któryś dotoczy się do czerwonego guzika, to te taktyczne „nuki” wybuchną w miejscu bitwy jakieś dwa tygodnie przed naszym dotarciem.