Komunikacyjna dżungla na sklepowym parkingu
Napiszcie jak kierowcy powinni jeździć w strefie ruchu, bo niektórzy ciągle tego nie wiedzą – zgłaszał Czytelnik 4lomza.pl po niebezpiecznej sytuacji, której doświadczył na parkingu przy jednym z łomżyńskich pasażów handlowych. Na czym polega problem?
Parkingi przy różnego rodzaju pasażach handlowych czy galeriach gromadzą wiele pojazdów, które bez spójnego, logicznego i co najważniejsze, zgodnego z zasadami ruchu drogowego zachowań, mogą kończyć się kolizjami. Czytelnik, który zgłosił problem do redakcji, kolizji nie doświadczył, a tylko „uprzejmej wymiany zdań”. Chodzi o parking pod sklepem Bricomache przy ul. Piłsudskiego 121.
Prawa ręka kluczowa
Wjeżdżając na wspomniany parking otrzymujemy kluczową informację – Strefa Ruchu. Oznacza to, że na obszarze zarządzanym przez prywatnego właściciela, obowiązują przepisy ruchu drogowego. Te jak wiemy, jako pierwszego, którego słucha kierowca wskazują policjanta kierującego ruchem. Jeśli go nie ma, decyduje sygnalizacja świetlna, a i jeśli jej nie ma, to znaki drogowe. Jak się okazuje, wspomniany teren jest dość ubogi w znaki, zatem obowiązuje podstawowa zasada wolnej prawej ręki.
Wyjeżdżając z pierwszej alejki, jeszcze przed budynkiem, w którym znajduje się Lotto i Meblik, Czytelnik zastosował powyższą zasadę, a mając prawą stronę wolną, wyjechał. To spotkało się z ostrą reprymendą kierowcy, który chciał jechać prosto, od ul. Piłsudskiego w stronę paczkomatów przy Bricomache. Z przepisów i wyjaśnień policjantów wynika jasno że Czytelnik miał pierwszeństwo, a wspomniany „trąbiciel” prawą miał zajętą.
Wspomniany parking ma więcej „ciekawych” nierozwiązań. Właściwie trudno stwierdzić którędy prowadzi droga i gdzie jest skrzyżowanie, ponieważ plac pozbawiony jest właściwie poziomych znaków. Owszem, kolorem kostki brukowej „oddzielone są miejsca parkingowe”, ale to raczej rzecz orientacyjna i ozdobna, nie mająca oparcia w przepisach. Znak poziomy wymaga białej farby – mówią policjanci.
Z obserwacji ruchu w tym miejscu wynika, że kierowcy stosują tam pewne domniemanie, jakąś tradycję czy nawyk. Polega to na tym, że ciągi wzdłuż budynków traktują jako główne. Jak już wspomniałem, żaden znak tego nie potwierdza, ale ruch się kręci. Problem pojawia się wówczas, gdy kierowca zaczyna stosować przepis, który powinien zastosować. Wtedy o kolizję, czy „uprzejmą wymianę zdań” nie trudno.