Wystawa ikon Teresy Matuszelańskiej
Wizerunki świętych, Jezusa Chrystusa i Matki Bożej, w tym Matki Boskiej Łomżyńskiej, zwanej dzięki Janowi Pawłowi II Matką Bożą Pięknej Miłości, można oglądać na wystawie Teresy Matuszelańskiej. Ceniona w Łomży i w regionie animatorka kultury i artystka prezentuje w Galerii N Klubu Wojskowego swą ostatnią, trwającą już od ośmiu lat, fascynację - pisanie ikon. - Można powiedzieć, że odnalazłam się malarsko w ikonach - mówi Teresa Matuszelańska. - Nawet mąż świętej pamięci namawiał mnie do tego, bo miał wtedy spokój, ponieważ żona nie gderała, tylko malowała!
Teresa Matuszelańska, absolwentka słynnego Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Supraślu oraz pedagogiki w zakresie pracy kulturalno-oświatowej na Uniwersytecie Warszawskim, jest w Łomży i w regionie doskonale znana. Przez wiele lat była związana zawodowo z różnymi domami i placówkami kultury. Była, wraz z Teresą Adamowską, inicjatorką powstania Galerii N w Klubie Wojskowym. Po przejściu na emeryturę przepracowała w nim na pół etatu kolejnych 17 lat, osiągając liczne sukcesy, ze zdobyciem nagrody III stopnia Ministra Obrony Narodowej w Konkursie Filmów, Fotografii i Plastyki Wojska Polskiego „Military Art” na czele. Otrzymała również nagrodę prezydenta Łomży za szczególne dokonania w dziedzinie kultury za rok 2018. Miała już wtedy kolejną po tkaninie artystyczną pasję, bo od ośmiu lat zajmuje się pisaniem ikon, od sześciu pod kierunkiem ks. Grzegorza Chełstowskiego w pracowni „Anioł Pustyni”. Teraz pokazała je w miejscu dla siebie szczególnym, w Galerii N Klubu Wojskowego.
- Fakt, że ta wystawa odbywa się w tym miejscu wiele dla mnie znaczy i myślę, że jest to takie podsumowanie mojej pracy - mówi Teresa Matuszelańska. - Nie miałam tu wystawy malarstwa, bo co najmniej od 20 lat nie maluję z powodu alergii na farby i chemię. Z ikonami jest inaczej, bo te farby mnie nie uczulają - są tam różne kleje, ale przezornie pracuję w masce, a poza tym nie jest tego dużo. Farby są jednak mineralne, rozcieńczalnikiem jest żółtko i wino, mogę więc spokojnie malować i oddawać się tej nowej pasji.
Efekty tej pracy są zauważalne również w tym kontekście, że ikon autorstwa Teresy Matuszelańskiej jest coraz więcej i są one prezentowane publicznie na kolejnych wystawach - ostatnio w kwietniu ubiegłego roku w Muzeum Diecezjalnym.
- W Muzeum Diecezjalnym była to wystawa maryjna „Pod Twoją obronę” - przypomina Teresa Matuszelańska. - Dyskutowałam z księdzem, bo było to 50 ikon maryjnych, więc trzeba było jakoś tę wystawę nazwać, dlatego długo szukałam, zastanawiałam się. I pewnego razu wstałam, spojrzałam na swoją Maryjkę i pojawił się tytuł. Teraz pojawił się pomysł zupełnie innej wystawy, poszerzonej choćby o świętych czy postać Jezusa Chrystusa.
Podobizn Chrystusa, w tym ukazanego jako Pantokrator - Wszechwładca, rzeczywiście na wystawie nie brakuje. Są też wizerunki licznych świętych oraz Matki Boskiej; od tych mniej w naszym regionie znanych, jak Matka Boża Krzeszowska - łaskawa Pani Sudetów, ale też słynące z licznych cudów i łask Matka Boża Częstochowska oraz znaczący akcent lokalny, Matka Boża Łomżyńska z katedry, ukoronowana przez papieża Jana Pawła II w czerwcu 1991 roku. Wszystkie to nie tylko dowód artystycznego kunsztu autorki, ale też jej głębokiej wiary.
- Można powiedzieć, że odnalazłam się malarsko w ikonach - zauważa Teresa Matuszelańska. - Nawet mąż świętej pamięci namawiał mnie do tego, bo miał wtedy spokój, ponieważ żona nie gderała, tylko malowała (śmiech). Myślę też, że jest ogromny postęp w sensie technicznym, bo jak przypomnę sobie te nasze pierwsze ikony, kiedy dopiero zaczynaliśmy... Ksiądz Chełstowski też miał mniej wiadomości, a teraz co roku jeździ na różne warsztaty i przybliża nam nowe techniki, na przykład Jezusa w technice macedońskiej.
Pomimo wieku i różnych zdrowotnych problemów Teresa Matuszelańska nie zamierza rezygnować z pisania ikon. Nie wyklucza też kolejnej wystawy, bo wciąż zgłębia techniczne tajniki powstawania tych, jedynych w swoim rodzaju, prac i jak podkreśla, kolejne wyzwania przed nią.
- Jestem sama, bo mąż odszedł i ta ikona to jest ktoś, kogo maluję, a jednocześnie komu mogę się zwierzyć duchowo - nie jest to tylko malowanie, ale znacznie głębsze przeżycie - podsumowuje Teresa Matuszelańska. - Myślę więc, że jak zdrowie dopisze, to będą kolejne ikony, a może też i wystawa. Na pewno powinnam obdzielić ikonami swoją rodzinę, bo przecież mam córki Magdalenę, Annę i Irenę, mam też siostry. Matkę Bożą Łomżyńską daję na śluby, bo to Maryja Pięknej Miłości, a Jezuska na chrzciny, Teraz w mojej rodzinie urodzi się Franek i drugi nie wiem kto, tak więc mam co robić, bo przecież jak dziecko się urodzi, to zaraz będą komunie, więc będę pisać te kolejne ikony!
Wojciech Chamryk