Nie chcą biometanowni pod oknami
Mieszkańcy Wyrzyk łącznie z sąsiadami z okolicznych wiosek protestują przeciwko planom budowy biometanowni w pobliżu swojej miejscowości. „Nie jesteśmy przeciwni rozwojowi przedsiębiorstw, ale żeby rozwijały się z korzyścią dla lokalnej społeczności” - mówi jeden z mieszkańców. Liczą, że ta inwestycja w zaproponowanej lokalizacji nie powstanie.
Pod koniec stycznia Gmina Piątnica poinformowała o wszczęciu postępowania administracyjnego w sprawie wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach na realizację przedsięwzięcia polegającego na „budowie i eksploatacji biometanowni wraz z instalacją skraplania i magazynowania biometanu (lub wprowadzania go do sieci przesyłowej) oraz instalacją odzysku dwutlenku węgla i instalacją fotowoltaiczną o mocy do 3 MW”.
Ogłoszenie zmroziło sąsiadów wskazanych działek. Jak opowiadają mieszkańcy, za inwestycją stoi lokalny przedsiębiorca i firma Da Vinci Biogas z Wrocławia, z którymi ostatniej niedzieli było spotkanie. „To pierwsza tego typu instalacja w Polsce” - tłumaczy młody mężczyzna, który w towarzystwie sąsiadów pokazuje działki, na których zaplanowano inwestycję. To sołtyski, to jej sąsiada, a ta działka należy do przedsiębiorcy z Piątnicy. Pan Kuczyński jest znany w regionie – tłumaczy. - Łączy biznes z polityką na swoją korzyść, nie patrząc na ludzi – kwituje.
Wg materiałów Da Vinci Biogas, biometanownia to zakład przemysłowy służący do produkcji biogazu z biomasy roślinnej, odchodów zwierzęcych, organicznych odpasów (np. z przemysłu spożywczego), odpadów poubojowych, osadów ściekowych, innych substratów biodegradowalnych. Wytworzony gaz byłby czyszczony do jakości gazu ziemnego, skraplany i tłoczony do cystern.
To zakład pracy ciągłej, 24 godziny przez okrągły rok więc ruch wokół niego byłby duży. Mieszkańcy mówią o nawet 60 tirach dziennie. To budzi ich uzasadnione obawy o bezpieczeństwo i stan infrastruktury. Co więcej spodziewają się zasilania instalacji „najgorszymi” odpadami z ubojni i padliną i co się z tym wiąże odoru. Nawet, jak instalacja byłaby zamknięta, to jak tłumaczą, przy takim ruchu często otwierane byłby drzwi i smród szedłby na okolicę. W przypadku awarii sprawa byłaby jeszcze poważniejsza.
Ponad 440 osób z okolicznych wiosek podpisało petycję, w której sprzeciwiają się planowanej inwestycji. Przypominają, że w tym rejonie złożono około 300 wniosków na wydanie decyzji o warunkach zabudowy, co jest początkiem procesu budowy domów jednorodzinnych. Boją się o zasilanie w wodę, której dostępność w okresie letnim bywa zakłócana. Uważają, że przykre zapachy negatywnie wpłyną na ich zdrowie fizyczne i psychiczne oraz na stałe obniżą komfort życia codziennego. Sąsiedztwo takiej instalacji spowoduje drastyczny spadek wartości ich nieruchomości, to z kolei może skończyć się degradacją tej części gminy.
Zakład przemysłowy powstałby na szlaku migracyjnym zwierząt, co w opinii Łomżyńskiego Parku Krajobrazowego Doliny Narwi, „zburzy harmonię w obszarach objętych formą ochrony – doliny rzecznej Narwi”.
We wtorek w biurze posłanki Alicji Łepkowskiej-Gołaś przedstawiciele lokalnej społeczności spotkali się z parlamentarzystką i mediami, by o swojej sprawie opowiedzieć.
„Nie jesteśmy przeciwni rozwojowi przedsiębiorstw, ale żeby rozwijały się z korzyścią dla lokalnej społeczności” - tłumaczyli swoje stanowisko. Jeden z mieszkańców apelował do przedsiębiorcy i inwestora, aby wycofał się z tej inwestycji w tym miejscu bo to „inwestycja z krzywdą ludzką”.
Posłanka Alicja Łepkowska-Gołaś stwierdziła, że „takie inwestycje nie mogą powstawać z naruszeniem dóbr państwa, czyli mieszkańców tej miejscowości. Nie możecie być ukarani, że ktoś chciał wydzierżawić pole i zarobić na tym potężne pieniądze. Żeby powstała taka biometanownia bez konsultacji z Państwem”. Oznajmiła, że kontaktowała się z instytucjami do których wysłano protest, m.in Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska i że ta instytucja „rozeznaje się w temacie”.
„Nie odpuszczę razem z państwem.... Nie ma społecznej zgody na powstanie tej biomenatowni. Mamy tyle terenów, które możemy wykorzystać, nie narażając ludzi na straty finansowe, zdrowotne, czy społeczne”. Do RDOŚ-u, Park-u, Urzędu Marszałkowskiego, Wód Polskich obiecała na podstawie protestu mieszkańców i swoich odczuć wysłać pismo.
„Oczekuję od Pana wójta jasnej deklaracji, jak to widzi – mówiła posłanka. - Nie chciałabym, aby ktokolwiek skłaniał się do budowy w tym miejscu tej biogazowni”.
Jeden z przedstawicieli przypomniał, że w Polsce nie obowiązują żadne normy co do zapachów, co może sprzyjać inwestorowi. Uwagę przyjęła posłanka, która dodała to spostrzeżenie do zadań rządu. Warto przypomnieć, że od dawna toczy się dyskusja o tzw. ustawie odorowej. Przy takim zaangażowaniu, parlamentarzystka mogłaby to prawo „pchnąć do przodu”.
Na spotkaniu miał być wójt Gminy Piątnica Krzysztof Kozicki, ale nie dotarł. Pytany telefonicznie o stanowisko w tej sprawie wyjaśnił, że to wstępny etap. Dokumenty do urzędu pocztą przysłał prywatny inwestor, a Gmina zgodnie z procedurą wystąpiła o opinię do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, Wód Polskich, czy Sanepidu. „Po tych opiniach będzie decyzja – wyjaśnia. - Będę uwzględniał interes społeczny, interes mieszkańców, żeby mieli dobre miejsce do życia. Byłem na licznych zebraniach, także w Wyrzykach i prosiłem o zaufanie”. Zapewnił, że wyda decyzję w interesie tej społeczności.
W Wyrzykach na ponad 9,2 ha miałoby powstać ponad 5 tys. m2 hala do przetwarzania odpadów, 3 zbiorniki do fermentacji na 5 tys. m3 (średnica 28m, wys. 10m) i 5 zbiorników na poferment o pojemności 10 tys. m3 (śred. 35m, wys. 12m), i jeszcze 4 podobne zbiorniki buforowe, hala do przetwarzania pofermentu na 800m2, hala do produkcji biometanu (bio-LNG), infrastruktura towarzysząca, zbiornik retencyjny, budynek biurowo-socjalny, budynek sterowni itp. Pracę w firmie miałoby od 12 do 16 osób.