Lutnik
Dopiero gdy odchodzą, zdajemy sobie sprawę jaki skarb tracimy. Bolesław Olbryś nie doczekał następcy... Ostatni na Kurpiach lutnik, był jednym z 8 lutników ludowych w Polsce... Jak napisał w jego biografii H. Gadomski (1985 r): „Chciałoby się, by nie był to ostatni lutnik kurpiowski, by znalazł kontynuatora swojej rzadkiej i pięknej pasji, by mógł przekazać cenną wiedzę, umiejętności i własnoręcznie wykonane narzędzia do budowy instrumentów…” Po ojcu przejął fach ciesielski i stolarski. Zdolnościami Olbrysia interesował się Adam Chętnik, który zatrudnił młodego chłopca do prac przy powstającym Muzeum Kurpiowskim. W Nowogrodzie miał okazję popracować w pracowni lutniczej prowadzonej przez ojca Adama, Wincentego, który wprowadził Olbrysia w tajniki rzemiosła i wielokrotnie namawiał, aby został lutnikiem. Pracownię założył we własnym domu, a jego specjalnością stały się ligawki, których zrobił ok. 100 dla polskich muzeów i Cepelii. Biorąc pod uwagę niewielki zarobek w tej profesji, długotrwały proces tworzenia instrumentów i konieczność szukania innych zajęć dla utrzymania rodziny - fakt wykonania w sumie 15 skrzypiec i kilku basetli jest liczbą niemałą. Sam mistrz lubił grać na skrzypkach i basetli „Marynie”, a razem z żoną Heleną całe życie związani byli z Kapelą Regionalną przy Skansenie, od początku jej założenia jeszcze przed II wojną światową. Olbrysia podczas pracy sfotografowałem w 1975 r.