Tygiel
Znaleziony podczas wykopalisk na Starówce, przed głównym wejściem do Hali Targowej w Łomży. Jak wyglądało miejsce badań archeologicznych - pokazuje zdjęcie z 1989 r. od strony Ratusza. Efektowny egzemplarz z wieku XVII można oglądać na stałej wystawie w Muzeum Północno-Mazowieckim. Tygiel o średnicy prawie 15 cm, na trzech nóżkach- nabrał kształtu po uzupełnieniu brakujących części gipsem. Nieźle słowo tygiel namieszało w głowach skoro obrosło w tyle znaczeń i funkcji, groźnych lub miłych. Znamy tygiel kulinarny i kulturowy jest tygiel doświadczeń i tygiel oczyszczenia, są nawet całe kraje ogromnych kontrastów, jak Indie, gdzie określa się tyglem narodów mieszaninę ras, kultur i religii. Można dywagować o losach prawdy w tyglu interesów -milej wyobrazić sobie tygiel smaków. Odkrywane przez archeologów pojedyncze nóżki wskazują, że były to naczynia chętnie używane. Gliniane, toczone na kole garncarskim, następnie wypalane w piecu w atmosferze utleniającej, o przyjemnej ceglastej barwie. Użycie wewnętrznej polewy chroniło przed nasiąkaniem, co ważne bo zwykłe gliniane naczynia łatwo przenikały zapachem potraw. Forma znana od średniowiecza. Dziś nie zdajemy sobie sprawy, że w dawnej kuchni, gotowano przystawiając naczynia bokiem do paleniska. W tym przypadku wyniosłe nóżki ułatwiały wędrowanie jęzorom ognia od dołu. Czy nasze dzieci zatęsknią za pięknym i niebywale zróżnicowanym rzemiosłem garncarskim, które z końcem XX wieku właściwie przestało istnieć? Dziś powinno być wspierane ulgami a rozwijane dotacjami, jeśli dostarczy pamiątek ściągających turystów i reklamujących region. To jakby wirować w tyglu automatycznej, taniej bylejakości, nieobojętnego dla zdrowia plastiku i nadmiaru szkodliwej chemii - nie widząc swojego uwięzienia w świecie sztuczności, nie szukając okazji do równoległego kontaktu z Naturą. W imię wygodnictwa tkwić w kręgu wszechwładnej tandety i tylko czekać na wybawcę pamiętającego naturalne składniki życia? Przecież to są podstawowe sprawy, jak kultura - zanikajaca w domach, szkołach - jeśli bez wsparcia i specjalnej ochrony. Dopiero gdy utracimy coś bezpowrotnie, zaczniemy szukać śladów? Cieszyć się choćby echem dawnej świetności? Można wyjść z tygla bezmyślności i np. próbować mocniej odtwarzać utracone lub zanikające rzemiosła, póki są hobbyści, rozumni ludzie pielęgnujący tradycję. Zauważyć w tym wiele źródeł zarobku dla bezrobotnych, uaktywnić rodaków - czy pozostać w tyglu bezradności?