Rolnicy protestują
Protesty rolnicze się rozkręcają. Tylko w ciągu ostatnich 2 tygodni pod Łomżą zorganizowano 4 blokady, a zapowiadane są kolejne. Powody protestów można sprowadzić do dwóch kwestii: odrzucenia europejskiego zielonego ładu i powstrzymanie niekontrolowanego i, zdaniem rolników złej jakości, importu produktów rolnych z Ukrainy.
Blokady wokół Łomży
9 i 16 lutego kilkaset ciągników przez 5 godzin blokowało ruch w Marianowie. Samochody osobowe objazdami jeździły bez większego problemu, ale gorzej mieli kierowcy ciężarówek, którzy musieli stać w korkach. By przypomnieć o proteście i utrudnić życie mieszkańcom, kilkadziesiąt rolników traktorami w czasie protestów urządziło sobie rajdy po Łomży. We wtorek 20 lutego, w ramach ogólnopolskiego strajku rolników, w Konarzycach zablokowano S61 i drogę na Śniadowo. Największa i najdłuższa blokada miała miejsce w Jeżewie Starym na S8, gdzie przez 48 godzin kilkaset ciągników blokowało dojazd do stolicy województwa. Rolnicy zapowiadają kolejne protesty. Już w piątek w Marianowie ponownie zablokują drogę, a we wtorek planowany jest wyjazd do Warszawy pod urzędy centralne.
„Czemu blokujemy miasta. Czemu nie pozwalamy ludziom normalnie żyć, bo sami nie możemy normalnie” - wyjaśniał na komisji rolnictwa w Sejmie rolnik spod Śniadowa.
Postulaty rolników
Polscy rolnicy wspólnie z ich europejskimi kolegami, protestują przeciwko unijnym planom europejskiego zielonego ładu. Sprzeciw rolników w naszym regionie budzi wiele zapisów, szczególnie ugorowanie ziemi, czy szczegółowe, a ich ich zdaniem niemądre, wytyczne uprawy roli. Autorstwo tego programu jeszcze niedawno z dumą przypisywał sobie polski Komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski desygnowany na to stanowisko przez PIS. To właśnie kukłę z jego podobizną mieli rolnicy na proteście pod Łomżą.
Stefan Krajewski wiceminister rolnictwa mówił w Marianowie, że możliwości wyrzucenia zielonego ładu nie ma, ale „zrobimy wszystko, żeby wycofać i zlikwidować te przepisy, które nie są do spełnienia. I to już robimy”.
Drugim ogromnym problemem rolników jest niekontrolowany import płodów rolnych z Ukrainy. Niezależnie od ocen na ile jest on dziś intensywny, to przez ostatni czas tak wiele wjechało różnej jakości zbóż do Polski, że rolnicy mają kłopot ze sprzedażą swojego. Mają pełne spichlerze dobrego ziarna, ale nie mają tego gdzie sprzedać. Jak można usłyszeć na protestach, ceny za ziarno spadły o ponad połowę, a przecież tyle podwyżek było po drodze. To budzi desperację w środowisku rolniczym i stawia ich w niepewności co do dalszego racjonalnego funkcjonowania gospodarstw, a w konsekwencji bezpieczeństwa żywnościowego kraju.
Rolnicy oczekują od polskiego państwa z premierem Donaldem Tuskiem, żeby służby zajęły się kontrolą jakości towarów na granicy. „Mamy na granicy pilnować co jedzie w samochodach? Mamy zajmować się inspekcją?” - pytał w środę 21 lutego w imieniu rolników Zdzisław Łuba z Podlaskiej Izby Rolniczej na komisji rolnictwa w Sejmie. Oczekują, że płody rolne tranzytem pojadą dalej.
Skrajne środowiska na protestach rolników
Protest rolników wynika z obiektywnych problemów, które dotykają gospodarstwa. Kłopoty te w dużej mierze są skutkiem zaniedbań rządzących, ich krótkowzrocznej polityki i sytuacji międzynarodowej. To, że rządziła wówczas inna partia nie poprawia sytuacji, a że mamy okres przedwyborczy też nie sprzyja.
Taką sytuację nerwową próbują wykorzystywać środowiska skrajne, antysystemowe, antyukraińskie i antyeuropejskie. Najlepszym przykładem jest baner umieszczony na ciągniku podczas protestu w województwie śląskim, gdzie napisano: „Putin zrób porządek z Ukrainą i Brukselą i z naszymi rządzącymi”. Zdzisław Łuba nazywa to prowokacją, która miała źle świadczyć o rolnikach. „Nie jesteśmy wrogami podczas wojny – mówi - komuś zależy, żeby Polska nie była z Ukrainą wspólnotą”.
Ów baner skrytykowało także polskie ministerstwo spraw zagranicznych, które w oświadczeniu napisało, że „jest to próba przejęcia rolniczego ruchu protestacyjnego przez ugrupowania skrajne i nieodpowiedzialne, być może będące pod wpływem rosyjskiej agentury”. MSZ wezwało organizatorów protestów, „by w imię polskiej racji stanu i szansy realizowania postulatów, które w dużej części są słuszne, sami identyfikowali i eliminowali ze swojego ruchu nielicznych inicjatorów takich i podobnych akcji. Obecna sytuacja polskich rolników jest wynikiem agresji Władymira Putina na Ukrainę i rozchwiania światowej gospodarki, nie zaś tego, że Ukraińcy przed agresją się bronią”.
Nawet na proteście w Marianowie kolportowano ulotkę, na której nie ma żadnej informacji o autorze, o organizacjach ją wydających, za to jest straszenie jedzeniem invitro i teoriami spiskowymi.
W piątek 16 lutego w Marianowie pod Łomżą spalono flagę Unii Europejskiej. Czy wieś jest antyeuropejska? Z pewnością jest w momencie buntu, i im dłużej będzie ten stan trwał, tym większa będzie radykalizacja. W luźnych rozmowach wielu rolników przyznaje, że wychodzenie Unii Europejskiej byłoby niekorzystne dla ich gospodarstw. Utrata wspólnego rynku, także dopłat i nałożenie ceł importowych mogło by być zabójcze dla sektora. Jednak drastyczny spadek cen spowodował u nich lęk o swoją przyszłość. Zdzisław Łuba z Podlaskiej Izby Rolniczej podczas komisji rolnictwa apelował w Sejmie, by odstawić inne komisje, a zająć się rolnictwem, żeby „nasz premier coś z tym zrobił” i posprzątał bałagan.
W środę w mediach pojawiła się informacja, że Komisja Europejska ma zamiar wycofać się ze zrównoważonego stosowania środków ochrony roślin, czyli jednego z punktów kwestionowanych przez rolników, także w Polsce.