Holy Water i przyjaciele na jubileuszowym koncercie
Zespół Holy Water koncertowo i w świetnym stylu świętował 20-lecie nieprzerwanej działalności. Podczas jubileuszowego koncertu w MDK-DŚT wystąpił nie tylko obecny skład grupy, ale też jego dawni członkowie, z wokalistami Patrycją Krasuską, Tomaszem Samselem i Jolantą Baranowską na czele. W programie długiego i zróżnicowanego koncertu nie zabrakło ciekawych coverów, a w materiale autorskim pojawiły się też kompozycje premierowe, bowiem zespół pracuje już nad czwartym albumem.
Scena muzyczna i stabilność to dwa przeciwstawne określenia, ponieważ nawet wśród zespołów utrzymujących się z grania zmiany składu, różne zawirowania, czy nawet zawieszanie działalności są czymś bardzo częstym. Tym bardziej trzeba docenić fakt, że grupa pasjonatów z Holy Water, mimo licznych przetasowań personalnych, istnieje już od 20 lat.
– Zakładając zespół nie myślałem o tym, że może to potrwać tak długo – mówi Bernard Krasuski. – Na początku wydawało się, że będzie to taka krótka przygoda, tym bardziej, że był to mój powrót do muzyki po latach. Ale zaczęło to wszystko przybierać coraz bardziej konkretne kształty: minął rok, drugi, trzeci, potem obchodziliśmy 10-lecie, ukazała się pierwsza płyta, potem następna i wyszło na to, że gramy już od 20 lat!
Godne podkreślenia jest również to, że przez tak długi czas zespół nigdy nie przerwał działalności, nawet jeśli miewał okresy koncertowego zastoju, kiedy nowi wokaliści i instrumentaliści musieli najpierw opanować repertuar i wtopić się w skład.
– To prawda, gramy bez przerw, aczkolwiek bywało różnie – nie kryje Bernard Krasuski. – Przede wszystkim chodziło o sprawy personalne, bo jedni odchodzili, drudzy przychodzili, a to nie jest proste znaleźć w naszym środowisku muzyków, którzy chcieliby poświęcić czas na granie bluesa i funkcjonowanie w zespole. Ale przetrwaliśmy, mimo trudniejszych chwil, a i tych dobrych, a nawet wzniosłych, przez tych 20 lat również nie brakowało.
Wszystko co najlepsze zostało zaprezentowane i przypomniane podczas jubileuszowego koncertu, nieprzypadkowo zatytułowanego „Holy Water i przyjaciele, czyli 20 lat z bluesem i rock ‘n’ rollem”. Nie zabrakło wspomnień i podkreślenia roli i podziękowań dla byłych członków zespołu, bowiem każdy z nich miał niezaprzeczalny wkład w jego twórczość.
W pierwszej części koncertu zaprezentował się skład aktualny – przynajmniej na ten moment, ponieważ wokalista Marcin Pawelczyk ogłosił, że jest to jego ostatni koncert z Holy Water.
Grupa wykonała 10 kompozycji, wybranych z płyt „Mania wolności”, „Nie ma bluesa w Łomży” i „Kręta droga”, dopełnionych premierowymi kompozycjami „Blady świt” i „Dobrze jest” oraz zagraną na bis przeróbką „Trippin” progresywnego zespołu Siena Root.
I zwłaszcza w tym ostatnim utworze trudno było nie zachwycić się maestrią muzyków, to jest grą precyzyjnej sekcji rytmicznej Grzegorz Wądołkowski – Tomasz Rybacki oraz gitarową wirtuozerią lidera Bernarda Krasuskiego, który zachwycił też liczną publiczność natchnioną solówką w długim, blisko 6-mintutowym, emocjonalnym „Moim bluesie”.
Po 15-minutowej przerwie rozpoczęła się druga, specjalna część koncertu. Tu program zdominowały covery, ale nie mogło zabraknąć utworów autorskich, „Bluesa o samotności” z gościnnym udziałem znakomitego flecisty Jacka Krupy, muzyka Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego oraz „Samotnego rejsu” i „Sahara blues”, zaśpiewanych przez Jolantę Baranowską i z basistą Sławomirem Trzcinką, czyli filarami przedostatniego i najdłużej istniejącego składu grupy. Jej początki przypomniała zaś Patrycja Krasuska, śpiewająca „I'd Love To Change The World” Ten Years After. Był też powrót do czasów sprzed roku 2010, kiedy w zespole był też drugi gitarzysta Czarek Borusiewicz. Za mikrofonem stanął Tomasz Samsel i zabrzmiały dwa znane utwory Lynyrd Skynyrd, zadedykowany nieżyjącemu już Dariuszowi Gałczykowi „Simple Man” i „We Ain’t Much Different”, w którym za perkusją zasiadł Paweł Czerwonko. W kompozycjach S. R. Vaughana i Bernarda Allisona gościnnie zagrał też harmonijkarz Marek Pęza, współpracujący z Holy Water już od kilkunastu lat. – Nie mogło ich zabraknąć – podkreśla Bernard Krasuski. – To nie tylko dawni członkowie zespołu, ale też muzycy, którzy współpracowali z nami gościnnie, aczkolwiek nie udało się nam dotrzeć do wszystkich kolegów, a jeden potwierdził swój udział, a później się z tego wycofał. Ważne jest jednak to, że nasze zaproszenie przyjęli ci, którzy mogli, są tu dzisiaj i razem świętujemy 20 lat Holy Water!
Na bis zabrzmiał klasyk „Sweet Home Alabama” Lynyrd Skynyrd na cztery wokale, dwie gitary, dwie gitary basowe, perkusję i instrumenty perkusyjne w wykonaniu 11. artystów i był to nieodwołalny koniec tego bardzo udanego koncertu. Później były już tylko tort, toasty, życzenia i prezenty dla jubilatów, którzy w żadnym razie nie zamierzają odpuszczać.
– Jest już czwarta płyta – zapowiada Bernard Krasuski. – Mamy materiał, ale nie wiem jak to będzie, bo szukamy wokalisty, trzeba będzie to wszystko ograć, przygotować – dzisiaj też zagraliśmy dwa nowe utwory, których premiera była w Zambrowie, które pojawią się na nowej płycie. Ale to wszystko jest kwestia czasu, więc nie wiem, czy uda nam się wydać ten album w przyszłym roku; termin za dwa lata jest bardziej prawdopodobny.
Wojciech Chamryk