Leśna Galeria Cudaków
„Idzie mi się przyjemniej, jak ta galeria jest, ale przy okazji wiem, że ludziom też jest przyjemniej” - mówi Wiesław Kossakowski, twórca „Galerii Cudaków”. Od około roku buduje przedziwną kolekcję figurek, rzeźb i ozdób tworząc lokalną atrakcję. Jedyne miejsce w regionie, a może i w kraju, gdzie bombki wiszą okrągły rok.
„Galeria Cudaków”, bo tak te postacie nazywa Pan Wiesław i jego żona Grażyna, znajduje się w Starych Kupiskach. Jadąc ulicą Leśną, około 800 metrów od dawnej drogi krajowej 61, dojeżdża się do lasu, a tam po prawej stronie widać szereg dziwnych postaci. Ich twórcą jest 66 letni Wiesław Kossakowski, budowlaniec, który po przejściu na emeryturę nie chcąc siedzieć z pilotem przed telewizorem, z pasją zaczął tworzyć osobliwą wystawę. „To nie arcydzieła, to takie z głowy, tak na szybko” - mówi o rzeźbionych piłą motorową cudakach. Swój wkład bagatelizuje, „Co to, pięć pieńków piłą przeciąć, trochę pianką posmarować, pomalować – opowiada o jedynym być może białym bałwanie w okolicy.
Kuba Sienkiewicz z Elektrycznymi Gitarami śpiewał „przewróciło się niech leży”, ale Pan Wiesław postanowił zmodyfikować przesłanie i pozostawionym po wichurze skarpom, nadał czasem zaskakujące role.
Pieniek z korzeniami, który mógłby przydać się na opał, pełni rolę cokołu lub podstawki pod rzeźbę. Jeden z konarów, na prośbę twórcy, stawił robotnik usuwający powywracane drzewa, z drugim, przy pomocy wyciągarki, Pan Wiesław poradził sobie sam. Ustawił na nich rzeźby „krawaciarzy”, którzy mogą zapuszczać korzenie, albo pełnić rolę jakiś monstrów. W innym miejscu skarpa po przewróconym drzewie pozostała nietknięta, ale spod jej korzeni wyłania się krokodyl? wąż?, a może rekin jak nazwał to mały chłopiec biegający od rzeźby do rzeźby. Wizja twórcy dała mu czarne zęby, choć żona nalegała na białe.
Pomysłowość i humor twórcy zaskoczy widzów nie raz. „Galerię Cudaków” otwiera najmłodsza w grupie postać rowerzysty. To ukłon w kierunku Łomżyńskiej Grupy Rowerowej PRZERZUTKA, której Pan Wiesław jest członkiem. Niewiele dalej mamy już zabawną scenkę rodzajową. Na ławeczce siedząca figura z pomalowanymi na różowo policzkami i słuchawką przy uchu, a obok postać klęcząca z kwiatami. Od razu nasuwa się skojarzenie oświadczyn, albo z przeprosin.
Młodsi się dowiedzą, a starsi uśmiechną przy tipi, w którym czwórka degustuje trunek wypływający wprost ze stojącej na stole instalacji. Obok bimbrowni mamy czatownię, z której zimą Pan Wiesław fotografuje ptaki przylatujące do pobliskiego karmika. W dużej części „Galerię Cudaków” tworzą muzykanci. Grają na skrzypcach, gitarze, perkusji czy na flecie, umilając życie przeróżnym parom siedzącym przy stolikach. Jest kilka wolnych miejsc, nawet ławek, na których mogą usiąść przechodnie i wsłuchać się w otaczający las i przyrodę.
Początków „Galerii Cudaków” należy szukać w ciekawości, radości życia i pomysłowości Wiesława Kossakowskiego. Około 30 lat temu, gdy pracował jeszcze na Śląsku, lubił jeździć po okolicy rowerem i z tej perspektywy przyglądać się zagrodom. W jego oczach „były inne niż te tutaj u nas, były jakoś bardziej przystrojone”. Pracując w budowlance dobrze opanował umiejętności posługiwania się różnego rodzajami narzędzi. Dlatego większość rzeźb powstaje przy pomocy piły motorowej, wyrzynarki czy innych elektronarzędzi. Inwestuje głównie swój czas, pomysły i pracę. Jak mówi czasem kupi paczkę wkrętów, bejcę czy farbę, ale to niewielkie wydatki.
Poza rzeźbami w Galerii znajdziemy okno z zabytkowej kamienicy przy Polowej 63, gdzie pracował czy sztuczne kwiaty wyrzucone na śmieci pod jednym z cmentarzy. Ozdób porozwieszanych na drzewach jest więcej i nie sposób wszystkiego opisać.
Galeria mieści się na skraju lasu państwowego, ale jak mówi Pan Wiesław, ma zgodę leśniczego pod warunkiem, że nie może niszczyć drzew. „Drzewa nie kradnę” – mówi, bo trochę dalej ma ponad hektar swojego lasu i stamtąd czerpie materiał na kolejne pomysły.
„Galeria Cudaków” w tym miejscu jest od roku. Jednak wiele rzeźb czy obiektów powstało już wcześniej. Część z nich prezentował na działce, ale jak mówił, ludzie bali się wchodzić oglądać. W swoim lesie także prezentował niektóre prace, ale tam młodzież, która przyjeżdżała na piwko, często je niszczyła. Teraz wystawę ma na oku, a i mieszkańcy mają możliwość nieskrępowanego oglądu, bo jak mówi, dla ludzi to robi.