Wspomnienie o Pani Hani!
9 marca br. znicze zapłonęły przed bramą na Śniadeckich. Zmarła królowa estrady, mistrzyni monolo¬gu, przyjaciółka Amazonek - Hanka Bielicka. Przez wiele dni prasa rozpisywała się na temat jej życia. Dziennikarze i fotoreporterzy „gonili" za sensacją w poszukiwaniu nowinek związanych z życiem kapeluszowej damy.
Publiczność kochała Panią Hanie i ceniła za niepowtarzalny humor, wystrzeliwane jak z karabinu monologi, dowcip i żart w każdym momencie, zarażający śmiech i werwę Dziuni Pietrusińskiej. Nikt nie wyobrażał sobie innej Hanki Bielickiej.
Znałam panią Haneczkę od paru lat. Zupełnie z innej strony, tej od kulis z domowych pieleszy, zacisza ulubionego fotela, szmeru radia, gruchania za oknem dokarmianych gołębi, długich rozmów nie tylko przez telefon.
To nie Wielka Artystka witała mnie zawsze w drzwiach swojego gościnnego mieszkania, gdy przy¬jeżdżałam do stolicy sama bądź z przyjaciółkami. To serdeczna, życzliwa, kochana i troskliwa „babcia" w delikatnym makijażu, ulubionych perłowych klipsach i koralach, w gładko uczesanej fryzurze ze spinkami we włosach , domowych kapciach, z ciepłym dobrotliwym uśmiechem na twarzy.
Zaskakiwała mnie troska Pani Haneczki o moją osobę. Zawsze dokładnie o wszystko mnie wypytywała, opowiadała co u niej, udzielała cennych wskazówek i rad. Znałam już dobrze Jej bolączki i słynne „odwal się". Zbli¬żały nas do siebie, pomimo różnicy wieku i umacniały przyjaźń, podobne zamiłowania, wrażliwość na krzywdę innych, miłość do zwierząt, pomoc pokrzywdzonym przez los, cierpienie w chorobie.
Moja „dobra duszka" nie szczędziła mi repry¬mend i szczerych uwag, ale wynikało to z dobroci Jej serca. Z przyjemnością przyjeżdżała na Czerwcowe Dni Walki z Rakiem, prywatne spotkania, z których potem robił się „wielki bum", charytatywne bale (ostatni bal Pani Hani 25 października 2005 r. w hotelu Gromada w Łomży u farmaceutów z Multi Pharme).
Pani Hani spodobał się pomysł otwarcia Jej saloniku jeszcze za życia i to w Centrum Katolickim im. Jana Pawła II. Żartowała, że nigdy nie była święta, a będzie pomieszkiwać w takim świętym miejscu. Bardzo przeżywała otwarcie tego miejsca, a ja bałam się, że nie zdołamy sprostać jej oczekiwaniom.
Kiedy Pani Hania zobaczyła swój salonik wie¬działam już, że jest szczęśliwa.
Chciała jeszcze tylko zostawić po sobie jedną pamiątkę w Łomży - tablicę poświęconą jej ojcu, posłowi, wielkiemu społecznikowi ziemi łomżyńskiej...
Miałyśmy tyle planów na 2006 rok.
Pani Haneczka była niezwykle wrażliwą osobą. Swoje gaże za koncerty i reklamy starannie rozkładała i dzieliła co miesiąc: na schroniska dla psów, kotów, niedź¬wiedzi, domy dziecka, samotnej matki, budowę wiosek dziecięcych. Otrzymywała mnóstwo listów i telefonów z prośbą o pomoc. Uważano ją za zamożną kobietę. Wcale taka nie była. Tym, co miała dzieliła się z potrzebującymi. Często wykorzystywano jej dobroć i postępowano wobec Pani Haneczki nieuczciwie. Bardzo ją to bolało i przytła¬czało. Szczera i oddana, nie znosiła obłudy i kłamstwa. Miała szczególny dar wyczuwania ludzi. Jednym spojrze¬niem i krótką rozmową potrafiła ocenić człowieka. Nigdy nikomu nie okazała niechęci, ale już było widać jak się zmienia, nabiera kulturalnego dystansu, strzela uwagami. Kochała ludzi, publiczność, blask jupiterów kwiaty, szcze¬gólnie od p. Edwarda Przybylaka z kwiaciarni „Ogrodnik", które miały niepowtarzalne kompozycje i kolorowe barwy, jak Pani Haneczki życie.
Tyle niezapomnianych chwil, wspomnień, do¬brych rad od samotnej wbrew pozorom, cichej, kochanej Haneczki, tyle...
„ Odeszłaś do wiecznego teatru, przedtem Cię bez kapelusza nie wpuścili..."
Anna Dąbrowska