Imigranci będą potrzebni do funkcjonowania kraju
„Zapaść demograficzna Polski i starzenie się społeczeństw wielu krajów świata, w tym Europy - jest jednym z największych wyzwań” – pisze dr Michał Boni w raporcie nt. Imigracji przygotowanego przez organizacje biznesowe. „Najważniejszym środkiem zaradczym na kryzys demograficzny ma być imigracja”.
Nagonka na imigrantów w Polsce rozlewa się koncertowo. Sprzyja temu trwająca kampania wyborcza i naturalne obawy przed nieznanymi obcymi. Jacy ci obcy są tłumaczą mieszkańcom politycy, którzy na gruncie obaw, chcą „ugrać” swoje poparcie i sieci społecznościowe. Te z kolei pełne są dezinformacji i manipulacji. Imigracja może być ratunkiem dla Polski, o czym piszą autorzy: Raportu „Imigracja Ratunek dla gospodarki i korzyści społeczne” a sygnowanego przez Towarzystwo Ekonomistów Polskich, Pracodawcy RP, Związek producentów AGD, TLScontact, Personal Servie.
„Kurczenie się zasobów ludzkich .. w Polsce przyniesie skutki katastrofalne dla systemów zabezpieczenia społecznego, ale i rozwoju gospodarczego. Niezbędny dla rozwoju jest kapitał finansowy, intelektualny (innowacje) sprzężony z technologicznym, ale i ludzki, nawet w czasach, gdy praca ludzka będzie uzupełniania i rozwijana w kooperacji przez maszyny i sztuczną inteligencję”.
Wielokrotnie przecież w 4lomza.pl pisaliśmy o wyludnianiu się Łomży, starzeniu społeczeństwa, czy o prognozach GUS-u, z których jasno wynika, że nas Polaków będzie mniej. „Deficyt pracowników jest już w 2024 roku jedną z najczęściej wymienianych barier dla rozwoju przedsiębiorstw w Polsce. Tymczasem z powodów demograficznych, szczególnie od 2030 roku do 2050 roku będzie w Polsce ubywać nawet 1000 osób w wieku produkcyjnym każdego dnia roboczego” - czytamy w Raporcie. To z kolei będzie się przekładało na spadek polskiego PKB „Według Mc Kinsey, do roku 2050 wyizolowany czynnik demograficzny doprowadzi do spadku polskiego PKB o 1/3”. W tym czasie wzrośnie liczba osób w wieku poprodukcyjnym. Niższe dochody do budżetu to mniej sprawne państwo i mniejsze świadczenia, także dla seniorów.
„Demograficzne tsunami uderzy nie tylko w przedsiębiorstwa: zagrozi konkurencyjności gospodarki, stworzy niedobory na rynku towarów i usług, zagrozi kontynuacji gospodarczego wzrostu, utrudni finansowanie systemu emerytalnego i opieki zdrowotnej, zdestabilizuje finanse publiczne, a pośrednio zagrozi nastrojom społecznym, stabilności politycznej, bezpieczeństwu narodowemu”. Dziś – czytamy w dokumencie - w Polsce pracuje 17 milionów osób z 22 milionów w wieku produkcyjnym. Liczba osób w wieku produkcyjnym w bardzo optymistycznym tzw. średnim wariancie prognozy GUS na 2060 rok, ma spaść do 15 milionów osób. Zakładając wzrost aktywności zawodowej do 80%, pracować będzie nie 17, a 12 milionów ludzi.
Utrzymanie współczynnika obciążenia demograficznego na dotychczasowym poziomie wymaga przyrostu około 200-360 tys ludzi w wieku produkcyjnym. W 2033 roku – jak czytamy w Raporcie – ich liczba musiałaby wynieść 2,65 mln osób, co stanowiłoby 12,6% populacji w wieku produkcyjnym. Czy to realne? Jakoś trudno to sobie wyobrazić.
Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump w swojej kampanii wmówił obywatelom, że cały świat okrada USA. Jeden z moich kolegów usłyszał to ostatnio od swojego brata, który w stanach żyje od wielu lat. Konkretów nie podał, ale przecież nie o konkrety idzie, a o politykę. Donald Trump wybory wygrał i swoje pomysły wciela w życie. By ci obywatele poczuli się dobrze, wprowadził cła na cały świat, na Chiny zaporowe, pod znakiem zapytania stawiające handel między tymi mocarstwami.
Ludzie się cieszą, biznes płacze, a świat obserwuje. Cła nie zdążyły zadziałać, a już słyszymy, że elektronikę z tego wyłącza. Okazało się, że najbardziej na tym ucierpią sami amerykanie, których może nie być stać na ich flagowca, symbol sukcesu – iPhona.
Sytuacja z protestami przeciwko Centrum Integracji Cudzoziemców i dalej imigrantom do znudzenia przypomina ten model działania. Jesteśmy na etapie izolacjonizmu, który w postrzeganiu niektórych uratuje cywilizację, państwo, czy spokój. Co więcej, jest to robione w wyborczej perspektywie. Cła, co pokazuje Donald Trump, można wprowadzać jednego dnia, a drugiego zdejmować. Zanim statek dopłynął z Chin, być może towar na jego pokładzie kilkakrotnie zmieni stawkę.
Od lat w Polsce słychać wołanie o strategię migracyjną. Przytoczone w raporcie uwagi i dane wyraźnie pokazują, że czas na „jakoś to będzie” kończy się. Słabe państwo, a takim będzie państwo emerytów już za kilka lat, będzie łakomym i łatwym kąskiem dla nieprzyjaciół. Czy to bezpieczne mając agresywną Rosję 150 km od Łomży?
Mądra polityka migracyjna, choć w części, mogłaby te negatywne procesy zniwelować. Polska wzorem innych państw powinna uruchomić programy dla cudzoziemców, którzy z krajem nad Wisłą chcieliby związać swoją przyszłość. Już w ich ojczyznach, np. przy ambasadach, uczyć języka polskiego, zwyczajów i kierunkować jakich zawodów potrzebujemy. Przeprowadzka do innego świata wymaga motywacji i odwagi. Zatem będą to ludzie młodzi, bo oni chcą zdobywać świat. To oczywiste, bo przecież emerytów nam nie potrzeba, tych będziemy mieli swoich.
Już dziś wiele firm w regionie bez cudzoziemców nie istnieje. Firmy te płacą podatki i powiększają narodowe PKB dzięki swoim pracownikom z Ukrainy, Somali, Indii itd. Zresztą, wszyscy na tym korzystamy.
„Demograficzne tsunami uderzy ze zdwojoną siłą w zakresie prac nie wymagających wyższego wykształcenia. Nasza strategia i polityka migracyjna nie mogą przesadnie imitować doświadczeń krajów, które historycznie przyciągały głównie pracowników wykwalifikowanych”.
Prezydent Trump szybko zorientował się, że podatki na iPhona uderzą w Amerykanów i je zawiesił. Kiedy my się zorientujemy, że bez cudzoziemców pracujących w naszych fabrykach, prowadzących taksówki czy wykonujących inne ważne dla codziennego życia zajęcia nie damy rady przetrwać w międzynarodowej gospodarce, nie mówiąc już o agresywnym sąsiedzie.
PiS wychodząc z pomysłem Centrum Integracji Cudzoziemców okazał się dalekowzroczny, bowiem ważną kwestią przyczyniającą się do sukcesu migracji jest integrowanie tych ludzi, a nie zamykanie w gettach. Już wiemy, że getta to ślepa uliczka. Niestety, przyszła polityka i stwierdzono, że cudzoziemcy będą nam potrzebni dopiero za kilka lat, a zwycięstwo w wyborach jest konieczne już za 7 tygodni. Łatwiej podsycać strach i nim sterować niż budować entuzjazm do odległych, nie dla wszystkich dostrzeganych celów.
Marek Maliszewski