„Wszystko jest możliwe” pandemiczna podróż Jędrka z Łomży dookoła świata
W listopadzie wyruszył w samotną podróż dookoła świata. Z powodu pandemii nie udało mu się zrealizować wszystkich planów, ale przez blisko osiem miesięcy odwiedził 18 krajów, pokonując ponad 48 tysięcy kilometrów. O podróżowaniu autostopem przez kolejne państwa Ameryki Południowej i Azji oraz plusach i minusach takiej wyprawy opowiada łomżyniak Jędrek Lutostański. Młody, ale bardzo już doświadczony, podróżnik z Łomży planuje teraz wyprawę na Mount Everest. Zanim to jednak nastąpi zamierza odpocząć i pocieszyć się codzienną rutyną zwykłego życia.
Do jesieni ubiegłego roku Jędrek miał na koncie liczne, krótsze wyprawy: Gruzję, Armenię, Iran czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. Przez 2,5 roku zwiedził aż 28 państw w Europie, Afryce i Azji. Jako kolejny etap marzyła mu się wielka podróż dookoła świata, co w dobie pandemii było bardzo trudne do zrealizowania. Nie poddał się jednak i po dokładnej analizie wszystkich uwarunkowań zaplanował trasę tej wyprawy tak, by objęła ona jak największy obszar, a jednocześnie, przy ewentualnym zamykaniu granic, dała mu możliwość jakiegokolwiek manewru i wyruszenia w innym kierunku.
Dlatego punktem wyjścia trwającej 218 dni podróży stała się Ameryka Południowa, konkretnie Chile. Spędził w tym kraju sporo czasu, nie zapominając o odwiedzeniu Patagonii, a podróżowanie autostopem miało różne oblicza – raz jechał nawet karawanem, przewożącym trumnę ze zmarłym. Tam też doświadczył czegoś nad wyraz egzotycznego, świąt Bożego Narodzenia bez śniegu i w temperaturze przekraczającej 30° Celsjusza. Spędził je z rodziną poznanej w sieci przyjaciółką Dani. Nie trwało to długo, bo w Nowy Rok był już w Argentynie. Buenos Aires zrobiło na nim spore wrażenie, głównie za sprawą licznych kontrastów, ogromnej inflacji i istnienia niebezpiecznych dzielnic, z czego nie zdawał sobie wcześniej sprawy. Zafascynowały go Boliwia i Peru, chociaż nie udało mu się przekroczyć granicy tych państw bezpośrednio, musiał cofnąć się i przelecieć kilkaset kilometrów.
Możność zwiedzenia Machu Picchu, słynnego miasta Inków, nieco zrekompensowała mu tę niedogodność. W Kolumbii nie było już tak różowo – jak oceniał w czasie spotkania w Hali Kultury był to najbardziej niebezpieczny kraj podczas tej wyprawy. W Panamie spędził samotnie na plaży 23 urodziny, po czym dotarł do Kostaryki i Gwatemali. Do Belize dopłynął jako załogant katamaranu, stamtąd zaś miał już blisko do Meksyku, gdzie poza zwiedzaniem wziął też udział w oczyszczającej organizm szamańskiej ceremonii ayahuasca. Do Kanady odmówiono mu wstępu, ponieważ wcześniej był w Iranie, ale po licznych perturbacjach udało mu się obrać kierunek na Azję, również wcześniej zaplanowany. Nie udało się tam co prawda zrealizować wszystkich planów, tym bardziej, że w Tajlandii trafił na jakiś czas do szpitala, był jednak w Singapurze i Malezji, po czym poleciał do Wielkiej Brytanii, a stamtąd do kraju.
Tym sposobem jako bardzo młody człowiek spełnił swe największe marzenie. Już do tej pory odwiedził 46 krajów świata, poznając je z zupełnie innej perspektywy niż typowy turysta kurortowo-hotelowy. Wyprawy pozwoliły mu poznawanie nowych ludzi, ich zwyczajów i codziennego życia, w czym nieoceniony był couchsurfing. Teraz Jędrek Lutostański planuje kolejne wyprawy, ale dopiero po odpoczynku. Taka samotna wyprawa jest bardzo męcząca, co od szóstego miesiąca jej trwania bardzo dało mu się już we znaki. Plusy przeważają jednak nad minusami, tak więc po naładowaniu akumulatorów znowu zamierza wyruszyć w świat. „Teraz jest na to najlepszy czas - bo jak podkreślał - nie ma jeszcze pracy w korporacji, trójki dzieci i kredytu”.
– Ta podróż na pewno sprawiła, że postrzegam teraz świat jako mniejszy i wydaje mi się, że teraz w życiu wszystko jest możliwe – podsumowuje Jędrek Lutostański. – Czyli, że jeśli czegoś bardzo chcę, to motywuję się: chcę zarabiać 20 tysięcy złotych miesięcznie, będę ciężko pracował, robił jakieś kursy i znajdę taką pracę, bo teraz już wiem, że jeśli mam jakiś cel, to jest on tak naprawdę w zasięgu moich możliwości; wszystko jest do zrealizowania, jeśli udało mi się z tą podróżą dookoła świata. Poznałem tyle osób, tyle historii i tyle sytuacji, że bardzo mnie to wzbogaciło; choćby w Argentynie miałem możliwość spać u kongresmena tamtejszego rządu, w Malezji spałem u milionera, który miał cztery baseny, ale poznałem też ludzi z najniższej klasy, którzy dosłownie niczego nie mają, ale są szczęśliwi i z uśmiechem na ustach dzielili się ze mną wszystkim, na przykład jabłkami, które mieli w ogrodzie. To wszystko niesamowicie otworzyło mi oczy na świat, na człowieka, bo zdecydowanie na świecie jest więcej dobrych ludzi i warto ten świat odkrywać, warto spełniać swoje marzenia i dążyć do ich realizacji. Teraz moim kolejnym celem jest zdobycie Base Campu Mount Everestu, chcę zwiedzić Nepal i zobaczyć te wszystkie ośmiotysięczniki, trochę tam posiedzieć i pomedytować. Na razie jednak marzy mi się pójście na studia podyplomowe, popracowanie, spędzanie czasu z dziewczyną, ta rutynowa codzienność – wyznaje globtroter z Łomży - kolejne podróże będą, ale tak za pół roku.
Spotkanie z Jedrzejem Lutostańskim w Hali Kultury zorganizowała Miejska Biblioteka Publiczna w Łomży.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Jędrek Lutostański
Jędrek Lutostański wyruszył w podróż dookoła świata