ŁKS zagra w Bydgoszczy
Piłkarze II-ligowego beniaminka z Łomży jako jedyni w rozgrywkach nie odnieśli jeszcze zwycięstwa i w piątek też będzie im niezwykle trudno. Zagrają w Bydgoszczy z liderem tabeli i jednym z głównych kandydatów do awansu
ŁKS i Zawiszę dzieli bardzo wiele i nie chodzi tu tylko o dorobek punktowy oraz miejsce w tabeli. Łomżanie borykają się z poważnymi problemami kadrowymi oraz jeszcze większymi organizacyjnymi i finansowymi. Co gorsza piłkarze, mimo że na boisku prezentują się naprawdę dobrze, wciąż nie potrafią wygrać meczu. Byli blisko we Wrocławiu, w Ostrowcu Świętokrzyskim, w Legnicy - wszędzie remisowali. A najbliżej zgarnięcia trzech punktów byli chyba ostatnio w Białymstoku - jak na ironię, przegrali. Dlatego tułają się w dolnych rejonach tabeli.
Dla odmiany w Bydgoszczy zawodnicy nie mogą narzekać. Mają zapewnione optymalne warunki do treningów, stabilny budżet, a trener Bogusław Baniak dysponuje szeroką kadrą. Dlatego też przed ekipą został postawiony cel awansu do ekstraklasy. I dotychczasowe pojedynki wskazują na to, że może on zostać zrealizowany. Bydgoszczanie wygrali sześć spotkań z rzędu i ponieśli tylko jedną porażkę. We wtorek w zaległym spotkaniu przegrali niespodziewanie z beniaminkiem z Legnicy.
- Powinniśmy ten mecz wygrać, ponieważ mieliśmy przewagę - stwierdza Damian Staniszewski, pomocnik Zawiszy. - Szkoda tej porażki, ale ona musiała kiedyś przyjść. Wierzę, że w konfrontacji z Łomżą nic podobnego się nie powtórzy.
Być może demobilizujący wpływ na poczynania drużyny miała wiadomość o zatrzymaniu prezesa klubu. Wojciechowi K. wrocławska prokuratura zarzuca ustawianie wyników meczów.
- My nie zaprzątamy sobie głowy tą sprawą. Chcemy tylko grać i wywalczyć awans do ekstraklasy - kwituje krótko Staniszewski. - Mamy świadomość, że z Łomżą nie będzie łatwo wygrać, ale chcemy tego dokonać.
Powody do kłopotów z odpowiednim nastawieniem mogą mieć też w ŁKS-ie. Piłkarze prowadzili w Białymstoku do przerwy 2:0, by od 57. do 73. min spotkania stracić trzy punkty. Zawodnicy zapewniają jednak, że to wcale ich nie podłamało. Wierzą, że w końcu zdołają się przełamać.
- Byłoby super, jakbyśmy wygrali w Bydgoszczy, ale i z punktu będziemy zadowoleni - mówi Mariusz Marczak, pomocnik ŁKS-u. - Niestety, obawiamy się, że po ostatniej porażce piłkarze Zawiszy będą mocno zmotywowani i czeka nas ciężki pojedynek.
- Muszę przyznać, że liczyłem, że Zawisza upora się z Miedzią i nas trochę zlekceważy - wyjaśnia Czesław Jakołcewicz, trener łomżan. - Stało się inaczej i teraz na pewno będzie chciał się zrehabilitować, a my chcemy im w tym przeszkodzić.
ŁKS nie zagra jednak w najsilniejszym składzie. Już w ostatniej kolejce z powodu urazów nie grali: Łukasz Adamski, Rafał Bałecki i Krzysztof Janicki. Po meczu z Jagiellonią wykluczony jest występ Piotra Petasza, tym samym zupełnie posypała się obrona łomżan.
- Zmontowanie defensywy to mój największy problem - przyznaje Jakołcewicz. - Ale nie załamujemy się, do składu wraca po kontuzji Marcin Grabowski i jakoś postaram się skleić obronę. Zresztą nie zamierzamy się bronić w Bydgoszczy, zagramy po raz kolejny otwartą piłkę.
- Z wcześniejszych meczów wyciągnęliśmy wnioski i one muszą w końcu zaprocentować - dodaje bramkarz ŁKS-u Kamil Ulman. - Na pewno zadowoleni będziemy z wywalczenia punktu, ale po cichu liczymy na komplet.
źródło: Gazeta Wyborcza