Żegnamy Przemysława Karwowskiego (+ 65)
„Nie żyje Przemysław Karwowski. Po długiej walce pokonała go nieuleczalna choroba. Cud się nie wydarzył. W dniu 8 lutego 2023 r. odszedł wspaniały człowiek, twórca obdarzony wielkim talentem i wrażliwością. Odszedł artysta, który jako malarz, scenograf, fotografik i projektant tworzył dzieła na najwyższym poziomie, doceniane przez znawców i podziwiane przez odbiorców”. Piękne słowa o Przyjacielu od dziesięcioleci napisał malarz z Łomży Roman Borawski, były dyrektor MDK DŚT. W poniedziałek, 20. lutego, odbędzie się msza św. i pochowanie Przemysława na starym cmentarzu.
Łomżyniacy i przyjezdni, turyści polscy i goście zagraniczni poznali przez 4 dekady Przemysława Karwowskiego w dwóch wielkich rolach życiowych: przez 35 lat jako utalentowanego scenografa Teatru Lalki i Aktora oraz przez 22 lata jako kierującego Galerią Pod Arkadami. Urodził się 65 lat temu w Łomży, wychował w Jedwabnem, kształcił artystycznie w Liceum Plastycznym w Supraślu, gdzie poznał też Leona Tarasewicza.
- Życie nas splotło, w jednej klasie byliśmy, on w specjalności pamiątkarskiej, ja jako mniej zdolny w tkackiej – wspomina Pan Leon. - Po trzyletniej przygodzie z internatem dwa lata wynajmowaliśmy mieszkanie we dwóch. Przemek był skromny, zamknięty w sobie, cichy. Romantyk, celebrował chwile przyjemne. Dużo chodziliśmy rysować, zdawaliśmy bez trudu egzaminy. Grał na gitarze, śpiewał „Dom wschodzącego słońca”, utwory Nalepy, Breakout'u, Czerwonych Gitar. Ostatnio często myślałem o Przemku... Myślałem ideowo, żeby w Łomży zrobić biennale sztuki współczesnej. Mam paru kolegów, paru absolwentów, została spuścizna po Barrecie Newmanie. Nawet jak Przemka z nami nie ma, to dla celebracji Jego imienia. Intelekt nie przepada.
Pan Karwowski dyplom z malarstwa uzyskał w 1984 r. w pracowni prof. Ryszarda Winiarskiego w Instytucie Wychowania Artystycznego UMCS w Lublinie. Wystawiał w Polsce, Francji, Węgrzech i Łotwie. Otrzymał nagrody za dokonania, m.in., od prezydenta Łomży, ministra kultury i marszałka podlaskiego, oraz Honorową Odznakę „Zasłużony dla Kultury Polskiej” i Medal „Gloria Artis”.
Wszechstronny i solidny
- Przemek nie grał często w piłkę nożną, jak my z chłopakami z Liceum, w sporty się nie zabawiał, na nartach nie biegał – wspomina starszy o dwa lata artysta Mikołaj Malesza, twórca scenografii dla Teatru Wierszalin Piotra Tomaszuka i wielu scen w Polsce. - Jego ostatnia wystawa w Łomży „Czas darowany” była świetna. Przygotował ją u siebie, w galerii przy rynku, na swoje 35-lecie tworzenia dla łomżyńskiego teatru. Podszedł do niej całościowo jakby cała przestrzeń była obrazem. Stworzył jakby jeden przestrzenny obraz, złożony z autonomicznych obrazów. Gdzieniegdzie znajdowały się podteksty, jak flaga ukraińska, odnoszące się do współczesności. W większości widzieliśmy znaki plastyczne, którym trudno narzucić narrację. Przemek miał niezwykłą łatwość tworzenia. Jego styl był swobodny, luźny, malarski, umiejętnie trafiał w detal, jeśli chodzi o kolor. Był tego świadomy, że ma pewną rękę, dlatego pilnował się, żeby nie popaść w atrakcyjną dla oka dekoracyjność, żeby nie być powierzchownym.
Był wszechstronny. Sam projektował, wycinał i rzeźbił głowy do lalek. Umiał współpracować z pracownią techniczną i plastyczną. Kiedy tworzyłem scenografię dla teatru w Łomży, nie obawiałem się, „co z tego wyniknie”, bo wiedziałem, że nad całością czuwa Przemek. Artysta kompleksowy, o czym przekonałem się przy „Baśni o dwóch nieustraszonych rycerzach” w reż. Krzysztofa Raua i „W krainie snów Alicji” w reż. Ewy Sokół-Malesza. Był ceniony, o czym świadczy współpraca z Grzegorzem Kwiecińskim. Wielka strata. Bez Przemka przestanie istnieć „triumwirat twórczy” z reżyserem Jarkiem Antoniukiem i kompozytorem Bogdanem Szczepańskim. Przemek miał poczucie przestrzeni, precyzję, żeby nie zagracić sceny i dać swobodę ruchu aktorom.
Pracowity i odważny
Przemysław Karwowski miał ponad 30 wystaw indywidualnych i uczestniczył w ok. 50 pokazach zbiorowych. - W teatrze rozwinął swój niepowtarzalny styl scenograficzny, w którym znakomicie łączył prostotę polskiego teatru jarmarcznego z piękną rysunkowo „dziecięcą”stylistyką – pisze Pan Borawski, podając, że w teatrach w kraju i za granicą Przemysław zrealizował ponad 60 projektów. Stworzył dziesiątki plakatów, katalogów, akcydensów. W galerii na ok. 250 wystawach prezentował sztukę znanych artystów i promował młodych. Współpracował ze środowiskiem. Aranżacje bywały sztuką samą w sobie. Współtworzył klub fotografików Nurt. Widział piękno i niszczenie zabytków. Pokazywał proste życie i przypominał o ranach historii: wystawą-instalacją „Sąsiadom” o zbrodni z 1941 r. w Jedwabnem. Był patriotą lokalnym i ambasadorem łomżyńskiej sztuki poprzez wystawy i realizacje teatralne.
Obecny dyrektor MDK Krzysztof Zemło uważa, że „Przemysław był kreatorem wartościowych wydarzeń w przybytku sztuk. Miał własny podpis, styl, realizm umiejętnie łączył z abstrakcją, jak w sztuce „Szewc Kopytko i Kaczor Kwak”. Przywiązanie do dziejów i kultury Ziemi Łomżyńskiej pokazał w albumie „Gotyk”. Był bacznym obserwatorem życia Łomży, mając odwagę publicznie polemizować z władzą świecką i kościelną, jak o koncepcji remontu Starego Rynku czy o zniszczeniu kapliczki św. Mikołaja przy Polowej. Jego krytyka nie była powierzchowna - stała za nią rozległa wiedza z historii sztuki i możliwość porównań z podróży po Europie. Pan Zemło przez 6 lat był szefem Przemysława i dobrze wspomina czas współpracy, m.in. przy Cafe Kultura i Kinie Galeria. Poznali się w 2007 r., gdyż przez 7 lat Pan Zemło był aktorem w teatrze. Pracowali razem z zespołem i spotykali też po pracy. Życie zawodowo-społeczne się przenikało.
- Graliśmy na scenie i cieszyliśmy się życiem - wspomina aktor. - Sztuka uskrzydlała jak Pegaz na logo festiwalu Walizka, które projektował Przemek. Stworzył swoją czcionkę, malowaną pędzlem kunsztownie, swobodnie: liternictwo jest rozpoznawalne jak znak firmowy. Lubił towarzystwo, a jednak pozostawał delikatny i skryty. Nie eksponował siebie ani nie szukał zaszczytów. Wernisaże u Niego to było świętowanie.
Skromny i uczciwy
Anna Bureś jest młodszą o 3 lata absolwentką „Plastyka” w Supraślu. - Przemek był sympatycznym i skromnym kolegą – wspomina. - Wyróżniał się wśród nas talentem. Nieprzeciętnie uzdolniony, ale rozmawiało się z nim jak równy z równym. Był muzykalny, ładnie grał na gitarze przed internatem.
Andrzej Kalina, który działał w Zarządzie Polskich Artystów Plastyków w Warszawie i wykłada w PJATK, odpowiadał za Galerię Lufcik przy Mazowieckiej, gdzie zaprosił artystę spoza stolicy. Ale poznali się na plenerach malarskich SSP Stopka w Siemianówce i nad Wigrami, gdy kuratorem był prof. Andrzej Strumiłło. - Przemek miał wiele pokory, był bardzo skromny, nie zazdrościł nikomu i źle o innych nie mówił – pamięta Pan Kalina. - W sztuce był uczciwy wobec siebie i tego, co robił. Ujął mnie tytuł wystawy o „czasie darowanym”. Wiedział, że jest chory, ale nie chciał żyć chorobą. Spotkaliśmy się ostatni raz na rozmowę w przyjacielskiej atmosferze. Nie uskarżał się w stolicy na chorobę. Nadal malował w Dobrymlesie. Dzielenie się talentem z odbiorcami uważał za powinność.
- Przemek był wielką osobowością Łomży, postacią ważną dla kultury – twierdzi historyk Sławomir Zgrzywa, ŁTN. - Zaprojektował ilustrację na okładki Księgi Pamięci Gminy Żydowskiej w: Łomży, Zambrowie, Ciechanowcu, Białymstoku, Stawiskach, Szczuczynie i jego rodzinnym Jedwabnem. Z pracownikami Teatru wyremontował szopkę ruchomą u Ojców Kapucynów w Łomży i Warszawie. Opracował formę graficzną tablic informacyjnych, stojących przy zabytkowych budowlach Łomży.
Osobowość i talent
„Madejowe łoże” to spektakl, który w 1999 r. otworzył wspólną drogę twórczą reżysera Jarosława Antoniuka i Przemysława Karwowskiego, choć znali się od kilkunastu lat wcześniej.
- Przemek jest autorem około 65 scenografii – opowiada reżyser. - 26 zrealizował w łomżyńskim teatrze, w tym 13 ze mną, 7 w Łomży i 5 za granicą: w Bośni, Rosji i Białorusi. Najnowsza premiera 4. marca będzie właśnie 13., przygotowywaną od kilku miesięcy. Przeżywam trudny czas, samotność twórczą. Nie mam możliwości wymiany myśli, jak przy wcześniejszych realizacjach. Omawialiśmy szczegóły dekoracji, wprowadzaliśmy korekty formy przedstawienia. Przemek doskonale czuł intencje i tekst scenariusza. Wnosił wiele wskazówek inscenizacyjnych, a w efekcie dyskusji powstawała forma, jaką poznawali widzowie. Cenił wolność jako malarz, grafik i scenograf, i cenił również wolność w życiu, kochał naturę, las, słońce i mgłę. Był spokojny, skromny, pokorny, a nade wszystko - bardzo wrażliwy. Zostawił duży dorobek twórczy. Spektakle z jego scenografiami są grane od Krakowa po Olsztyn i Szczecin, od Łomży po Rabkę, Mostar czy Omsk. W każdym dziele jest zawarta Jego barwna osobowość i talent.
- Przemek był osobowością renesansową, jak na nasze stulecie, artystą Sztuki przez duże S – ocenia Mieczysław Mazur. Ceniony witrażysta uważa, że teatr Przemkowi wiele zawdzięcza, podobnie jak środowiska artystyczne i mieszkańcy Łomży. Leon Tarasewicz uważa, że należy zadbać o spuściznę po Artyście i powinna powstać placówka, chroniąc tę twórczość na pokolenia przed zapomnieniem.
Ceremonia pogrzebowa odbędzie się w poniedziałek 20. lutego o godz. 13. w kaplicy cmentarnej przy ul. M. Kopernika w Łomży, po której nastąpi odprowadzenie Zmarłego na miejsce wiecznego spoczynku.
Mirosław R. Derewońko
tel. red. 696 145 146