Karen Edwards w Łomży
Amerykańska wokalistka i pianistka Karen Edwards wystąpiła w sali Centrum Kultury przy Szkołach Katolickich. Z towarzyszeniem znakomitych jazzmanów Marcina Wądołowskiego, Piotra Lemańczyka i Adama Czerwińskiego wykonała program złożony z jazzowych standardów oraz popowych i rockowych evergreenów. Sięgnęła też do skarbnicy amerykańskiego country, a trwający ponad półtorej godziny koncert zwieńczyły aż trzy bisy.
Do lat 80. wizyty amerykańskich wokalistek jazzowych w Polsce należały do rzadkości, ale jeśli już jakaś odwiedzała nasz kraj, to były to artystki światowej sławy, by wymienić Ellę Fitzgerald (1965) czy Sarah Vaughan (1975), która nawet doczekała się u nas, zarejestrowanej na festiwalu Jazz Jamboree, koncertowej płyty. Później stało się to już czymś niejako naturalnym, bo w skromnej dyskografii Virginii Vee odnajdziemy LP „An American In Warsaw”, a jej koleżanka po fachu Deborah Brown nie tylko nagrała z kwartetem Zbigniewa Namysłowskiego album „Double Trouble”, ale też wielokrotnie w Polsce koncertowała. Od wielu lat czyni to również Karen Edwards - kto wie, czy nie bardziej znana w Europie niż w ojczyźnie, gdzie świetnych wokalistek jazzowych są tysiące, a przebić się jest niezwykle trudno.
Co prawda oficjalna, nader skromna, biografia artystki wymienia różne osiągnięcia, jak choćby współpraca z wielkimi gwiazdami czy nagrody, ale trudno te informacje zweryfikować, bo w sieci nie ma na ten temat żadnych danych, są jednak powielane w zapowiedziach kolejnych koncertów, łomżyńskiego również. W naszym kraju Edwards, debiutująca jako pianistka w roku 1984 na singlu J.J. Ferrella, zyskała rozpoznawalność dzięki wieloletniej współpracy z nieodżałowanym mistrzem jazzowej gitary Jarosławem Śmietaną, naznaczoną licznymi koncertami i kilkoma płytami, w tym najbardziej znaną „Everything Ice”. Ma też na koncie współpracę z Maciejem Jeleniewskim, Piotrem Wyleżołem, trio oraz Eljazz Big Band Józefa Eliasza i innymi artystami. Wielokrotnie koncertowała w Warszawie oraz w pobliskich miastach, choćby w Białymstoku, ale jak dotąd omijała Łomżę. Dyrektor ROK Łomża Jarosław Cholewicki nosił się z zamiarem zaproszenia Karen Edwards już kilka lat temu, ale te plany pokrzyżowała pandemia. Udało się teraz, w czasie jej kolejnej trasy i w piątkowy wieczór pojawiła się na scenie Centrum Kultury w towarzystwie trzech wirtuozów: gitarzysty Marcina Wądołowskiego, z którym wspólpracuje od wielu lat, perkusisty Adama Czerwińskiego, wieloletniego członka zespołów Jarosława Śmietany oraz doskonale w Łomży znanego kontrabasisty Piotra Lemańczyka. Zaczęła dynamicznie, tylko z towarzyszeniem sekcji rytmicznej, od „Something Happens To Me” Nata Kinga Cole'a, ale było słychać, że coś jest nie tak, co trwało również w kolejnym utworze. Okazało się, że wokalistka miała problemy z głosem z powodu dużego zadymienia sceny - musiała z niej zejść i złapać oddech, a sytuację uratował Marcin Wądołowski, zaczynając instrumentalną kompozycję, do której stopniowo dołączyli pozostali muzycy.
Koncert na dobrą sprawę rozpoczął się więc po raz drugi, ale tym razem nie było już żadnych nieprzyjemnych niespodzianek i można było cieszyć się piękną, perfekcyjnie wykonywaną muzyką. Karen Edwards zaprezentowała bardzo zróżnicowany program, sięgając zarówno po „Don't Let Me Be Lonely” bardzo w latach 70. popularnego Jamesa Taylora, standard z lat 30. ubiegłego wieku „It's Easy to Remember (But So Hard to Forget)”, rozsławiony przez Billie Holiday czy Sarah Vaughan oraz „Hire Wire- The Aerialist” (Chick Corea-Tony Cohen), w oryginale śpiewany przez Chakę Khan, poprzedzony żartobliwym polskim akcentem, fragmentem zaśpiewanej w języku angielskim piosenki „Z tobą chcę oglądać świat” duetu Zbigniew Wodecki -Zdzisława Sośnicka. Jeszcze bardziej w jazzowych aranżacjach zyskały popowe piosenki, jak zagrana tylko z akompaniamentem fortepianu „Sorry Seems To Be The Hardest Word” Eltona Johna czy słynna ballada Prince'a „Purple Rain” z długą partią solową Marcina Wądołowskiego.
Nie brakowało też solówek liderki oraz pozostałych muzyków, zachęcanych przez nią do popisów oraz dialogów, na przykład pianistka-perkusista w „They Can't Take That Away from Me” braci Gershwinów. Karen Edwards przypomniała też wielki przebój „Wichita Lineman” gwiazdy country Glena Campbella, opracowny w konwencji jazzowej ballady, nic więc dziwnego, że po takiej dawce muzycznych emocji przez duże M publiczność nie chciała wypuścić artystów ze sceny. Koncert zakończyły więc aż trzy bisy: „Bye, Bye Love” The Everly Brothers, „Knock On Wood” Amii Stewart i „I Love You Baby”, znany z wykonania Franka Sinatry i wielu innych wokalistów, podany w wersji żartobliwej, z występującymi w roli chórku rewelersów instrumentalistami oraz wokalnym udziałem publiczności.
Wojciech Chamryk