Prawi, uczciwi i honorowi...
Łomża to niewielkie, niestety coraz bardziej prowincjonalne, miasto, w którym życie mieszkańców płynie równie żwawo jak woda w Narwi stanowiącej północną granicę miasta. Tu niemal każdy zna wszystkich innych mieszkańców, i wie o ich życiu, także tym intymnym, niemal tyle samo co sami zainteresowani. Wszystko wydaje, a przynajmniej wydawało się, przewidywalne. Władze dużo obiecują i coś tam robią (nie są wyjątkiem w skali kraju), media jak rozumieją tak to relacjonują, starając się, aby tubylcy oglądając, słuchając czy czytając newsy z Łomży wiedzieli co, jak i gdzie. Czasami przekaz idzie w drugą stronę. Ludzie coś mówią (zazwyczaj mało chwalą), dziennikarze to opisują, a władza z wypiekami na twarzy czyta... Bywa jednak i tak, że przekaz jest krótszy władze media, media władze, a społeczeństwo - generalnie ujmując - ma to w miejscu gdzie słońce zazwyczaj nie dochodzi, bo doskonale wie, że w dzisiejszych czasach, gdy słowo niewiele znaczy, a papier wszystko przyjmie, nie ma nic pewnego... I właśnie taki nieco ułomny przekaz zburzył ostatnio niemrawo płynące życie.
W kolejnym wydaniu „Gazety W" (prezydent wystąpił już jako „Jerzy B") napisano: „Nie chcemy zniżać się do poziomu autora listu, bo jesteśmy niemal pewni, że nie jest nim prezydent.". Na odpowiedź na to oświadczenie też długo nie trzeba było czekać... i jak to już chyba w zwyczaju także ta odpowiedź była publiczna i równie kategoryczna jak poprzednia. „Do żadnego poziomu zniżać się nie możecie, bo trudno już znaleźć poziom niższy" - brzmi jedno ze zdań drugiego listu podpisanego przez prezydenta.
Zapewne to nie koniec tej fascynująco rozwijającej się wojenki, której pozytywne efekty odczuwają przede wszystkim operatorzy telefonii komórkowej. (O „minusie", i listach prezydenckich dowiedziałem się właśnie przez telefon od podekscytowanych czytelników. Takich telefonów było co najmniej kilkanaście...) Ciekawe czym ona się zakończy. Ponoć z prasą jeszcze nikt nie wygrał, ale kto tam wie jak jest naprawdę... Pierwszy list prezydenta został opublikowany w dwóch bezpłatnych tygodnikach ukazujących się w mieście. Ponoć - tak tłumaczy Łukasz Czech z biura prasowego ratusza - za to z kasy miasta nie zapłaciliśmy nawet złotówki mimo, że w jednym z tych tytułów nad listem prezydenta jest napis „reklama".
Być może pokrzykiwanie na dziennikarzy wystarczy, aby zajęli odpowiednie miejsce w szeregu, bo do ludzi prawych, uczciwych i honoru oni, w przeciwieństwie do ludzi władzy, chyba nie należą. Zastanawiam się tylko jak cechy ludzi władzy zdefiniowaliby uczniowie i nauczyciele szkoły drzewnej, działacze i kibice ŁKS-u, warszawscy architekci, którzy kilka lat temu wygrali konkurs na zagospodarowanie bulwarów nad Narwią, czy dawni właściciele gruntów w centrum miasta scalonych niezgodnie z prawem na których dziś stoi duży sklep... Ciekawe czy użyliby określeń prawi, uczciwi i honorowi...
Cezary Zborowski