Narodowy pojedynek z pogodą
„Warunki na zgrupowaniach miałyśmy bardzo dobre! Wszystko to zasługa naszego prezesa i nie jest prawdą, że nad łóżkami dach przeciekał! Szczególnie, że prawie nie padało! Prezes dba o nas jak ojciec najlepszy!” - to tylko jedna z wielu propozycji komentarzy „największego wiadra świata” czyli Stadionu Narodowego. To co się stało we wtorek, 16 października, to pomnik pomników głupoty i niedbalstwa wszelakiego. Wszyscy wiedzą ile kosztował, chodź niewielu jest sobie to w stanie wyobrazić. Następnym razem dach ma być zamknięty. Nie wiadomo jednak, kto ostatecznie zasunie pokrywę. Prezes PZPN-u, już ponoć we wtorek zasuwał w kierunku granicy z Rumunią.
Chyba kończy nam się państwo „oj tam, oj tam”. Ludzie powoli zaczynają się denerwować. Okazuje się, że wielu w tym kraju jest w stanie zrozumieć, że ciężko jest z chlebem. Wezmą nadgodziny. Wyjadą za granicę. Jakoś zwiążą koniec z końcem. No, ale niech nikt nigdy nie waży się zabierać nam igrzysk! Człowiek, po ciężkiej pracy nie tylko ma przywilej, ale wręcz obowiązek wypocząć. Jeżeli dodatkowo pofatyguje się na meczy osobiście, brak możliwości rozrywki traktuje jako skandal poważniejszy niż smoleńska katastrofa. Że to niby nie ta kategoria?! Kategorie tworzą ludzie. Nie słyszałem, żeby odwrotnie. Ludzie, w związku z tym, mogą je zmieniać. W zależności od rozwoju emocji.
Te związane ze sportem są coraz większe. Emocje powoli nas zabijają. Niedługo 37 milionów ludzi pójdzie do psychiatry z objawami schizofrenii lub czegoś tam, co łączy stany euforyczne z depresją. Z jednej strony mówią człowiekowi, że tatuś dzisiaj nie przywiezie obiadu i musiał sprzedać samochód, którym woził mamusię do pracy, bo kupił sobie nowe Playstation i sporo wydał na wizyty w agencji. Trzeba jakoś rozładowywać emocje. Z drugiej strony strony zabawki nie są wcale takie użyteczne. Mają dużo wad i szybko się nudzą.
Miało być zupełnie inaczej. Stadion miał być na miarę naszych możliwości. To jest nasze, przez nas zrobione i to miało nie być nasze ostatnie słowo. Jeżeli nawet był jakiś parasol ochronny, to tylko dlatego, żeby dać odpór malkontentom. Ciemnogrodzianom, przy których życiowym podejściu powinniśmy wiecznie śpiewać Gorzkie żale, a szczytem luzu – jak piszą Mazurek z Zalewskim – jest zamówienie podwójnych kopytek. W postępowym świecie, w którym nie liczą się zbytnio wydatki na igrzyska, jest oczywista wolność słowa. Żeby nie było. Każdy może powiedzieć co mu się podoba.
„ - Jeśli ktokolwiek chce przekazać jakąś krytyczną uwagę o mnie, o mojej pracy, jakąś skargę, a mnie akurat nie ma, może w każdej chwili wejść i nagrać... co mu leży na wątrobie.
- Ale oni mogą kadzić ci, kłamać mogą, upiększać...
- A po co by mieli? Przecież i im, i mnie, chodzi tylko o dobro naszego klubu. Szczerość w naszym klubie to norma!”
Genialny i ciągle prawdziwy. Kiedy dodamy jeszcze głupotę i niedbalstwo, będziemy mieli obraz dzisiejszego człowieka poczciwego u szczytu kariery władzy.
Kolejna odsłona prawdziwych i życzliwych relacji z frontu Narodowej walki z deszczem, po wejściu w życie zapowiadanego podatku od deszczówki.
Mariusz Rytel