Normalność
Trudno oczekiwać, że ktoś zniewolony sztucznością doceni piękno spraw zwyczajnych, naturalnych. Jeśli nie znajdzie chęci do przerwania leniwego rytmu codzienności na rzecz kontaktu z przyrodą, jego strata. Tyle, że zbyt często straszeni grozą żywiołów, Naturę wolimy w telewizorze. Ograniczeni do murów miasta jak często przejmujemy się fragmentaryzacją lasów i przerwaniem bezpiecznych szlaków wędrownych dzikich zwierząt, czy myślimy o skali niszczenia naturalnego środowiska zwierzęcego? Jak trudno zmienić przyzwyczajenia - choćby zostawianie opakowań papierowych, rozpuszczalnych w skali kilku lat, co przeszło od kwestii estetycznej do katastrofy, bo już plastikowe opakowania zapaskudziły świat na ok. 300 lat, a połykane przez zwierzęta zwiększają ich cierpienie. Zmieniamy nieodwracalnie środowisko a jak na ironię wolimy myśleć o sklonowaniu mamutów? Czekamy, aż naturalność stanie się luksusem dostępnym dla najbogatszych, oazy normalności będą na sprzedaż za coraz wyższą cenę ale w kolorowym opakowaniu? Traktowanie Natury jako przedmiotu do usunięcia lub bezmyślnego ograniczenia - widoczne, ale co dziwne nie mobilizuje do mądrych inicjatyw. Skąd to zniechęcenie, by np. zaszczepić wszędzie, gdzie to możliwe - wzorem choćby Krakowa - jeszcze bliższego kontaktu ze zwierzętami? Nie doceniamy konieczności przywracania równowagi i odbudowy poznawania - normalnego traktowania środowiska naturalnego. Taką próbę podjął przed kilku laty Kraków - świetny pomysł, godny naśladowania jak Noc Muzeów, którą wzorem Zachodu Polska powtórzyła dopiero po 6 latach. Chodzi o sezonowy, swobodny wypas koni, owiec na Błoniach krakowskich - w centrum miasta. Dzieci zachwycone, odpadła konieczność koszenia trawy - zwierzęta robią to lepiej. Nie każdy może wyjechać z miasta, aby spotkać tak piękne konie, jak te z fotografii wykonanej w okolicach Bronowa. Może i do Łomży ta moda dotrze, np. na teren tzw. Muszli?