To nie była bomba, ale strach pozostał
Pakunek, który w sobotę zdjęto z zaparkowanego samochodu „nie stwarzał zagrożenia wybuchowego” - informują policjanci. Przerażenia nie kryje właścicielka pojazdu, która od policji oczekuje działania.
Sobotnia akcja policji przy Konstytucji 3-go Maja, związana z zabezpieczeniem pudełek podczepionych pod zaparkowany samochód nie miała związków z porachunkami mafijnymi czy egzekwowaniem długu. Z relacji właścicielki pojazdu wynika, że zdarzenie, a właściwie ciąg zdarzeń, towarzyszą rozstawaniu się dwóch osób. Niestety osiągnęły one już taki poziom agresji, że kobieta boi się o własne życie i życie dzieci.
Wszystko zaczęło się 16 listopada 2024 roku, kiedy to w pokoju gdzie śpią dzieci, wybito okna. Niedługo potem, 27 listopada, podpalono dwa samochody, które nie należały do kobiety, ale z nich korzystała. Pod koniec stycznia ktoś podpalił jej balkon, wrzucając butelkę z łatwopalną cieczą. Kilka dni później odkryła, że ktoś strzelał w jej okna. Na policję zgłaszała także śledzenie przez pojazd oklejony nazwą jednej z sieci przewożących pasażerów przez aplikację.
Kobieta mówi o groźbach, które miała otrzymywać od byłego partnera i o strachu. Kiedy podczepiono zdjęte w sobotę przez policjantów przedmioty nie wie. Na pomysł, że może być coś pod samochodem, wpadła po rozmowie z koleżanką, która doświadczyła zainstalowania odbiornika gps w aucie. W sobotę mieszkanka Łomży przeszła się wokół samochodu i bez trudu dostrzegła dziwne pudełko zawinięte w folię i przyklejone do zbiornika. Jak mówi „na wyciągnięcie ręki”. O znalezisku powiadomiła policję.
Funkcjonariusz, który przyjechał na miejsce odkrył także drugie zawiniątko, przymocowane do podwozia auta. Oba te przedmioty w sobotę podjął policyjny robot, a następnie zostały przetransportowane w bezpieczne miejsce i sprawdzone. Policja informuje, że nie stwarzały zagrożenia wybuchowego, ale co to było, też nie ujawnia.
Z relacji kobiety wynika, że kilkukrotnie składała na policję wnioski o ściganie, ale jak mówi, w jednym z przypadków już otrzymała odmowę. W związku z tym, że boi się o zdrowie, a nawet życie swoje i swoich dzieci, zwracała się do komendanta wojewódzkiego policji w Białymstoku z wnioskiem o ochronę policji. Otrzymała odmowę, ale odwołała się i ponownie wystąpiła z wnioskiem licząc, że może ktoś wreszcie zastanowi się nad jej bezpieczeństwem.