ŁKS rozbity w Lublinie
Bez punktów wrócili do domów juniorzy Łomżyńskiego Klubu Sportowego 1926 z wyjazdowego meczu 8. kolejki Centralnej Ligi Juniorów z Motorem Lublin. Zespół prowadzony przez trenera Arkadiusza Obryckiego przegrał aż 1:5, a jedynego gola dla biało-czerwonych zdobył z rzutu karnego Konrad Kamienowski.
- Po meczu z Koroną Kielce myślałem, że w tej lidze nie ma bardziej brutalnie grającego zespołu. Jednak się myliłem - stwierdza Obrycki. Od samego początku lublinianie grali tak, jakby chcieli przestraszyć naszych zawodników - Mnóstwo było zaczepek, kuksańców, brzydkich i agresywnych fauli. Niestety sędziny zupełnie sobie nie radziły i po pierwszej połowie wyglądały na mocno przestraszone takim przebiegiem meczu - podkreśla szkoleniowiec ŁKS-u - Staraliśmy się nie dać sprowokować, ale tuż przed przerwą nasz obrońca, Damian Brutkowski nie wytrzymał wdając się w przepychankę z jednym z rywali. Za to obaj zawodnicy otrzymali czerwone kartki. Uważam jednak, że zdecydowanie więcej piłkarzy powinno opuścić plas gry przed czasem. Może wtedy atmosfera nie byłaby tak napięta i oba zespoły skupiły się na grze w piłkę - dodał trener ŁKS-u.
A niestety tej było do przerwy niewiele. Oba zespoły stworzyły sobie po dwie dogodne okazje do zdobycia bramki. Skuteczniejsi byli gospodarze, którzy w 17. minucie wyszli na prowadzenie. Najbliżej wyrównania był Bartosz Sulkowski, który wyszedł sam na sam z golkiperem Motoru, ale niefortunnie trafił mu w nogę i piłka wyszła w pole.
Po zmianie stron ełkaesiacy próbowali odrobić straty, ale nadziewali się na kontry. Gospodarze byli do bólu skuteczni aplikując w drugiej części gry aż cztery gole. Trzeba podkreślić, że nie były one zdobyte po jakiś koronkowych akcjach. Gospodarze, widząc nie najlepsze warunki fizyczne i niepewność w interwencjach na przedpolu golkipera ŁKS-u, Damiana Chludzińskiego preferowali długie wrzutki na rosłych napastników i aż trzy z nich zakończyły się bramkami. Łomżanie grali do samego końca i osiem minut prze końcem zdołali zaliczyć honorowe trafienie, którego autorem był Konrad Kamienowski.
– Dzisiaj nie mogłem skorzystać z żadnego zawodnika pierwszej drużyny. Najbardziej brakowało między słupkami Adriana Jędraszczaka, który w poprzednich spotkaniach był pewnym punktem drużyny i myślę, że także w tym meczu w kilku sytuacjach zachowałby się lepiej niż niedoświadczony Chludziński – mówi szkoleniowiec ŁKS-u – Uważam, że wynik 1:5 jest za wysoki, ale trzeba przyznać, że gospodarze zasługiwali na zwycięstwo, bo byli zespołem skuteczniejszym.
Po ośmiu seriach spotkań łomżanie w dalszym ciągu zamykają ligową tabelę. W kolejnym zmierzą się na własnym stadionie z GKS-em Bełchatów. Mecz zaplanowano na niedzielę, 5 października o godz. 14.00. Wstęp wolny.
is