Szczęśliwy remis seniorów, juniorzy bez szans z liderem
Tylko jeden punkt wywalczyły w miniony weekend drużyny Łomżyńskiego Klubu Sportowego. Seniorzy 1:1 zremisowali w Narewce z LZS-em, a zespół występujący w Centralnej Lidze Juniorów nie sprostał na własnym boisku MKS-owi Polonia Warszawa, przegrywając 0:2.
Dla ełkaesiaków starcie z beniaminkiem z Narewki miało być doskonałą okazją, żeby w końcówce rundy jesiennej zbliżyć się do środka tabeli. Nasz młody zespół, jak już zdążył w tym sezonie przyzwyczaić, starał się dużo grać piłkę zmuszając rywali do biegania. Ci natomiast od początku nastawili się na szczelną obronę i zagrywanie długich podań do szybkiego napastnika, Damiana Zubowskiego. Obrana taktyka okazała się być skuteczna, bo łomżanie bardzo rzadko przedostawali się pod bramkę Macieja Bartoszuka. A jak już się tam znaleźli, to golkiper LZS-u nie dał się pokonać. Sami zaś byli bardzo cierpliwi i w 72. minucie doczekali się błędów obrony ŁKS-u. Po kontrze gola dającego prowadzenie zdobył Marcin Arciuch.
Łomżanie po stracie bramki próbowali wyrównać, ale byli bardzo nieskuteczni. Gdy wydawało się, że trzy punkty zostaną w Narewce, pod koniec piątej doliczonej minuty miała miejsce bardzo dziwna sytuacja. Goście wywalczyli rzut rożny, przed wykonaniem którego w polu karnym LZS-u znaleźli się wszyscy piłkarze ŁKS-u, łącznie z bramkarzem Arturem Jędraszczakiem. Na nic się to jednak stało, gdyż piłka ostatecznie znalazła się w rękach Bartoszuka. Golkiper miejscowych widząc pustą bramkę próbował długim wykopem rozpocząć akcję, jednak jego vis-a-vis skutecznie mu w tym przeszkodził. W tym samym momencie nie wiadomo dlaczego najlepszy w szeregach zespołu z Narewki Zubowski chwycił w pół Daniela Lemańskiego powalając na ziemię. Sędzia bez wahania podyktował rzut karny, który na gola zamienił Robert Speichler. Chwilę później zabrzmiał ostatni gwizdek i spotkanie zakończyło się podziałem punktów.
- Zagraliśmy na pewno dużo lepszy mecz niż tydzień temu z Promieniem i byliśmy lepsi piłkarsko od rywali. Znowu jednak tracimy bramkę po prostym błędzie jednak tym razem szczęście się do nas uśmiechnęło. Tak jak już kilka razy traciliśmy pewne punkty w ostatnich minutach, tak teraz my je "wyszarpaliśmy" - ocenia drugi trener ŁKS-u, Marcin Mroczkowski - Na pewno gry nie ułatwiało nam boisko, które było bardzo nierówne i zdecydowanie łatwiej było się na nim bronić niż atakować.
Punkt zdobyty w Narewce nie pozwolił łomżanom na awans w tabeli i w dalszym ciągu zajmują oni 13. miejsce. Następnym rywalem będzie wicelider rozgrywek, Start Działdowo, a spotkanie odbędzie się w niedzielę, 3 listopada o godz. 13.00 na stadionie miejskim w Łomży. Zanim jednak do niego dojdzie, ŁKS zagra w środę, 30 października o godz. 13.00 mecz w 1/8 finału Okręgowego Pucharu Polski. W Szepietowie zmierzy się z siódmą ekipą IV ligi, Spartą 1954.
***
Zdziesiątkowani kontuzjami i kartkami przystąpili do meczu z liderem grupy A Centralnej Ligi Juniorów, MKS-em Polonia Warszawa zawodnicy ŁKS-u Łomża. Mimo to przez praktycznie całą pierwszą połowę skutecznie przeciwstawiali się jednemu z głównych kandydatów do zdobycia Mistrzostwa Polski w tej kategorii wiekowej. Goście pierwszy raz poważnie zagrozili bramce strzeżonej przez Artura Bikowskiego dopiero w 36. minucie, kiedy to po rzucie rożnym golkiper gospodarzy musiał popisać się refleksem broniąc strzał z 5 metrów. Mimo zdecydowanej przewagi graczy Polonii w posiadaniu piłki łomżanom dwukrotnie udało się przedrzeć pod bramkę rywali, jednak strzały były za słabe, żeby myśleć o zdobyciu bramki. Gdy wydawało się, że mądrze grający ełkaesiacy dowiozą remis do końca pierwszej połowy, w 42. minucie Aleksander Tomaszewski wykorzystał nieporozumienie obrońców w polu karnym ŁKS-u i głową skierował piłkę do siatki.
Warszawianie rozochoceni zdobytym golem od początku drugiej części gry mocno ruszyli do przodu stwarzając sobie kilka bardzo dobrych okazji do podwyższenia wyniku. Dopiero jednak w 65. minucie udało im się osiągnąć ten cel. Faulowany w polu karnym został jeden z zawodników "Czarnych Koszul" i sędzia podyktował jedenastkę, którą na gola zamienił najlepszy strzelec rozgrywek, Filip Kowalczyk. Jak się później okazało, było to ostatnie trafienie w tym spotkaniu.
- Do meczu przystąpiliśmy z jednym zawodnikiem rezerwowym. Czterech podstawowych graczy z poprzedniego meczu musiało pauzować z powodu kontuzji lub kartek. Do tego na boisku wystąpiło chłopaków, którzy wracają do gry po urazach, więc bardzo się obawiałem, czy uda im się dotrwać do końca - podkreśla trener ŁKS-u, Sławomir Stanisławski - Na szczęście wszyscy wytrzymali ten mecz kondycyjnie i uważam, że mimo tylu osłabień nasza gra nie była taka zła. Było widać, że w obronie jesteśmy poukładanym zespołem i polonistom z trudnością przychodziło stwarzanie sytuacji. Gorzej u nas było z ofensywą. Nie mamy po prostu z przodu "armat", żeby można coś było zdziałać. Obiektywie patrząc to jednak goście wygrali w pełni zasłużenie, będąc zespołem lepszym.
Pomimo porażki łomżanie w dalszym ciągu zajmują 8. miejsce w tabeli grupy A. Kolejnym rywalem będzie inna drużyna z czołówki Ligi, GKS Bełchatów, a spotkanie odbędzie się na stadionie górniczego klubu 3 listopada o godz. 15.00.
is