Najważniejsze są trzy punkty
Kibice, którzy zdecydowali się przybyć w sobotnie popołudnie na stadion przy ul. Zjazd nie oglądali porywającego widowiska. Na szczęście, mimo nie najlepszej gry, ich pupile, piłkarze ŁKS-u 1926 Łomża pokonali zespół Płomienia Ełk 1:0, a jedynego gola zdobył Robert Cychol.
- W poprzedniej kolejce w Tolkmicku zagraliśmy naprawdę bardzo dobre spotkanie i przegraliśmy 0:2. Dzisiaj mecz w naszym wykonaniu był słaby, ale wygraliśmy. To jest właśnie paradoks piłki nożnej - mówił na konferencji prasowej opiekun ŁKS-u, Krzysztof Przytuła.
Pierwsza akcja spotkania w Łomży znamionowała jednak, że będzie ono bardzo emocjonujące i kibice zobaczą wiele ciekawych akcji i bramek. Goście bowiem stworzyli sobie tuż po rozpoczęciu meczu doskonałą okazję, ale przy strzale napastnikowi Płomienia zabrakło precyzji. Jak się później okazało, była to jedyna groźna sytuacja gości w pierwszej połowie. Łomżanie niestety nie byli lepsi, bo pierwszą okazję do zmiany wyniku mieli dopiero w 35. minucie! Wtedy w końcu udało się przedrzeć przez skomasowaną obronę gości i w sytuacji sam na sam z golkiperem Płomienia znalazł się Przemysław Olesiński. Napastnik gospodarzy z 7 metrów uderzył mocno, ale w środek bramki i mimo kłopotów Dawid Jabłoński zdołał sparować piłkę do boku.
Na drugą połowę bardziej zmobilizowani wyszli podopieczni trenerów Krzysztofa Przytuły i Marcina Mroczkowskiego. W 51. minucie na rajd zdecydował się Olesiński, minął dwóch obrońców, ale w ostatniej chwili jego strzał zablokowali obrońcy Płomienia. Trzy minuty później gospodarze powinni prowadzić 1:0. Prostopadłe podanie od Roberta Speichlera otrzymał Mateusz Laskowski, wbiegł przed obrońców i mając przed sobą już tylko bramkarza próbował jeszcze poprawić sobie piłkę na nodze. Niestety robił to zbyt długo i wracający defensorzy gości zdążyli w go zatrzymać. Nie minęło kolejne 180 sekund, a miejscowi ponownie stanęli przed szansą zdobycia gola. Lewą stroną boiska akcję zainicjował Artur Bajor, podał do Speichlera, a ten sprytnie przerzucił piłkę nad obrońcami do wbiegającego w pole karne Olesińskiego. Ten ostatni zdecydował się na techniczne uderzenie nad leżącym już Jabłońskim. Niestety uczynił to tak niefortunnie, że trafił bramkarza w nogę i piłka wyszła za linię końcową.
Łomżanie w tej części gry posiadali dużą przewagę starając się sforsować defensywę Płomienia. Bardzo często jednak zdarzały się im proste błędy i wychodzący dwoma, trzema zawodnikami goście przyprawiali miejscowych kibiców o drżenie serca. Na szczęście do końca spotkania nie udało się im pokonać młodego bramkarza ŁKS-u, Artura Jędraszczaka. Miejscowi natomiast w 79. minucie przeprowadzili decydującą dla tego spotkania akcję. Po krótkim rozegraniu rzutu rożnego piłkę z narożnika boiska idealnie dośrodkował Speichler, a wbiegający w pole bramkowe Robert Cychol z najbliższej odległość wpakował ją do siatki.
- Dzisiaj dużo było nerwowości, prostych strat, złych podań na 3-4 metry. To na pewno musi drażnić wszystkich. Mnie drażni to podwójnie, bo widzę tych chłopaków na codziennych treningach i tam wszystko wygląda świetnie. A na razie w meczach nie jest tak dobrze - powiedział Przytuła - Jednak będę powtarzał to jak mantrę, budujemy zespół i nie będzie on gotowy nawet za rok. To są młodzi chłopcy, niektórzy grają dopiero 12 mecz w seniorach w życiu. Cieszę się z wyniku, ale przyjmuję go z pokorą.
Wygrana z Płomieniem spowodowała, że ŁKS awansował na 13. miejsc w tabeli III ligi. W następnym meczu łomżanie zmierzą się na wyjeździe z zajmującym 10. miejsce beniaminkiem, LZS-em Narewka. Spotkanie zaplanowano na niedzielę, 27 października, na godz. 13.00.
is