Dąb okazał się za twardy
Po porażki 0:3 z Dębem Dąbrowa Białostocka rozpoczęli wiosenne rozgrywki w III lidze piłkarze ŁKS-u 1926 Łomża. Ten wynik sprawił, że łomżanie spadli na 7. miejsce w tabeli i do prowadzącej Olimpii Zambrów tracą już dziewięć punktów. Przedłużająca się zima spowodowała, że ełkaesiacy podczas przygotowań do ligi rozegrali aż 14 meczów kontrolnych. Mimo dużych zmian w składzie ŁKS prezentował się w nich bardzo dobrze grając efektownie i skutecznie. - Zespół opuściło aż 7 zawodników, w większości z pierwszej jedenastki. Obecna drużyna jest bardzo młoda, niedoświadczona i mecze ligowe będą weryfikować jej siłę - mówił trener Mariusz Bekas.
Pierwszym ważnym sprawdzianem była potyczka z teoretycznie słabszym rywalem, zajmującym 14. spadkowe miejsce Dębem Dąbrowa Białostocka. Wydawało się, że na własnym stadionie nawet w zmienionym składzie łomżanie poradzą sobie z tym przeciwnikiem. Jednak boisko szybko zweryfikowało te prognozy. Spotkanie rozpoczęło się od mocnego pressingu ze strony gospodarzy. W 3. minucie Jakub Ambrożewicz zabrał piłkę obrońcom, minął dwóch rywali i oddał groźny strzał na bramkę strzeżoną przez Grzegorza Nowajczyka. Ten jednak nie dał się zaskoczyć parując futbolówkę na rzut rożny. Jak się później okazało, była to jedna z dwóch dobrych okazji łomżan w całej pierwszej połowie. Po przetrzymaniu naporu ŁKS-u, do głosu zaczęli dochodzić goście. W 7. minucie po stracie Tomasza Bernatowicza w środkowej części boiska w doskonałej sytuacji znalazł się doświadczony Ernest Konon, jednak tym razem nie trafił w światło bramki. Chwilę później minimalnie niecelnie uderzał Norbert Toczydłowski. W końcu w 19. minucie kolejną niefrasobliwość w defensywie ełkaesiaków wykorzystał Piotr Bondziul, który wygrał pojedynek sam na sam z Rafałem Rakowieckim.
Stracony gol w żaden sposób nie zmobilizował naszych zawodników do lepszej gry. Za to rywale poczynali sobie coraz lepiej. Wynik strzałami z linii pola karnego próbowali podwyższyć Toczydłowski i Adrian Citko, ale za każdym razem piłka o centymetry mijała słupek bramki gospodarzy. W końcówce pierwszej połowy, która bez wątpienia należała do gości z Dąbrowy, Łukasz Tarnowski miał szansę na doprowadzenie do remisu. Po rzucie rożnym i zamieszaniu w polu karny, piłka trafiła pod nogi kapitana ŁKS-u, który będąc 7 metrów od bramki i mając przed sobą tylko Nowajczyka fatalnie przestrzelił.
Po zmianie stron trener Bekas zdecydował się na dwie zmiany. Zdjął z boiska słabo grających Bernatowicza i Daniela Kraskę, a w ich miejsce wpuścił Mateusza Laskowskiego i Adriana Mleczka. Niestety te roszady nie przyniosły zamierzonego efektu. W dalszym ciągu stroną przeważającą byli goście, którzy przez pierwsze 15 minut stworzyli sobie aż trzy świetne okazje do podwyższenia rezultatu. W końcu za czwartym razem im się ta sztuka udała. W 62. minucie piłkę z rzutu wolnego w pole karne wrzucił grający trener Dębu, Jacek Markiewicz, a Konon z najbliższej odległości pokonał Rakowieckiego. Dziesięć minut później swojego drugiego gola w tym spotkaniu zdobył Bondziul. Dopiero przy prowadzeniu 3:0 zawodnicy z Dąbrowy wstrzymali napór i zostawili nieco więcej miejsca do gry ofensywnej łomżanom. A ci mimo dwóch świetnych okazji Laskowskiego i Bartosza Stachelskiego nie zdołali strzelić choćby honorowego gola.
- W pełni zasłużone zwycięstwo Dębu. Rywale mieli zdecydowanie więcej sytuacji podbramkowych niż my. Zagraliśmy dobrze tylko pierwszy kwadrans. Potem, po stracie gola, który padł w wyniku fatalnej pomyłki, nasza gra zupełnie się rozsypała. Błąd gonił błąd, efektem czego są trzy stracone bramki - ocenił trener Bekas - Pragnę tylko przeprosić ludzi, którzy przyszli na to widowisko, że to nie my strzeliliśmy bramki. Zapominamy o tym jak najszybciej, wyciągniemy wnioski i postaramy się jak najlepiej przygotować do kolejnego meczu. Jest to młody zespół, który cały czas się uczy i liczę, że ta dzisiejsza lekcja wyjdzie nam na dobre.
Szansę na rehabilitację ŁKS otrzyma już w środę 24 kwietnia, kiedy to na wyjeździe zmierzy się z Magnatem Juchnowiec (IV liga) w ćwierćfinale Okręgowego Pucharu Polski. O ligowe punkty łomżanie zawalczą natomiast trzy dni później. W sobotę wyjadą do Korsz, gdzie ich przeciwnikiem będzie miejscowy MKS.
is