Gruba kreska w łomżyńskim PIS-e?
„Nikt nie hamował wypowiedzi” - mówi jeden z członków Prawa i Sprawiedliwości po niedzielnym spotkaniu działaczy partyjnych w Łomży. „Jest ferment” - dodaje inny.
W niedzielę (13.10) w Concordii odbyło się spotkanie członków Prawa i Sprawiedliwości struktur powiatowych i miejskich. Przyszło wg różnych relacji od ponad 20 do 50 członków ugrupowania. Przypomnijmy, w sierpniu br. szef łomżyńskich struktur Marek Olbryś mówił, że PiS w Łomży liczy około 50 osób. Prawo i Sprawiedliwość tworzy w Radzie Miejskiej Łomży największy 8 osobowy Klub Radnych, choć członkami partii są tylko dwie osoby: Wiesław Grzymała i Piotr Modzelewski. Reszta to sympatycy.
Ferment w strukturach
Spotkanie, jak wynika z relacji uczestników, od początku miało „szczery” charakter. Wylano wiele „żółci”, która w dużej mierze dotyczyła ostatnich wyborów. Podważano układ list wyborczych, nazwisk i pozycji na listach. Można powiedzieć normalne życie partii, choć jak mówił jeden z uczestników „takiego spotkania nie było od lat”. Przysłuchiwali się temu szefowie struktur Marek Olbryś i Adam Niebrzydowski, łącznie z szefem okręgu Jackiem Sasinem, którzy bronili swoich decyzji zasłaniając się dobrym w ich ocenie wynikiem wyborczym.
„Co z wynikiem, skoro nie przekłada się na struktury, na naszych ludzi” - podnosili zebrani. Niezadowolenie części struktur próbował gasić szef okręgu Jacek Sasin, który postulował by zapomnieć o krzywdach i zająż się nadchodzącymi wyborami. Ta przysłowiowa „gruba kreska” może na struktury zadziałać demobilizująco. Jeden z członków partii tłumaczy, że ludzie nie będą chcieli pracować przy wyborach, bo i tak później miejsce znajdą znajomi albo rodzina. Po co się więc angażować – pyta retorycznie.
Prezydenta Polski wybierzemy za ponad pół roku. Wcześniej, 3 listopada w Białymstoku odbędą się wybory członków zarządu i szefa struktur okręgu. W skład zarządu wchodzą posłowie i senatorowie z automatu oraz wybrani członkowie. Generalnie każdy z powiatu powinien mieć swojego reprezentanta oraz kilku z największą ilością oddanych w czasie wyborów głosów. Głosować będą członkowie PiS, którzy w partii byli przed końcem marca br i mają opłacone swoje składki członkowskie. By startować, w zależności od wielkości komitetu, potrzeba mieć poparcie od kilku do kilkudziesięciu członków partii. Kandydata na szefa okręgu wskazuje prezes Jarosław Kaczyński, a członkowie partii mogą co najwyżej udzielić wotum nieufności. By kierować okręgiem kandydat powinien otrzymać ponad 50 proc. ważnie oddanych głosów.
Po wyborach w okręgu, głosowania mają się odbyć na niższych szczeblach. Kiedy ma to nastąpić nie wiadomo. Większość pytanych mówiła o terminie dopiero po wyborach na prezydenta Polski, inni, że niedługo.
Porażka prezydenta
Podczas spotkania, jak słyszymy od uczestników, nie było nikogo od prezydenta Łomży. Choć Mariusz Chrzanowski deklaruje, że nie jest już członkiem PiS, to jego zastępca Andrzej Stypułkowski już tak. Co więcej, kilka tygodni temu próbował przejąć łomżyńskie struktury tej partii. Niektórzy radni PiS, a i niektóre media informowały o sukcesie i zmianach w lokalnych strukturach PiS. Kształtującemu się „nowemu układowi” miał sprzyjać były marszałek województwa podlaskiego, a obecnie szef klubu Prawa i Sprawiedliwości w sejmiku Artur Kosicki, który dość nieoczekiwanie został szefem rady nadzorczej Łomżyńskiego MPEC-u. Władze okręgu chciejstwo wiceprezydenta określały mianem „faktów medialnych” i nie chciały się do tego odnosić. Czas mijał, a obiecanych zmian nie ma. Zresztą członkowie PiS w Łomży mają sporo pretensji do prezydenta, że jako partia wspierają go, to nie mają z tego korzyści. Być może z tego powodu przejęcie władzy w miejskich strukturach nie powiodło się.
Jurgiel rozlicza
Utrata władzy w sejmiku województwa podlaskiego w maju br. uruchomiła w PiS poszukiwanie winnych nieoczekiwanego obrotu sprawy. Jednym z nich miał być wieloletni szef struktur w podlaskim, były europoseł Krzysztof Jurgiel. Na początku października na swoim profilu opublikował kilkustronicowe dzieło pt. „Kulisy utraty władzy przez PiS na Podlasiu”. Pisze w nim o kłamstwie prezesa Kaczyńskiego, który jego obwinił za utratę większości w sejmiku i zawiesił w prawach członka partii. Z kolei Karolowi Karskiemu, który w ostatnich wyborach zanotował słaby wynik, zarzucił nieczyste zagrywki. Jurgiel „symbol klęski PiS w sejmiku podlaskim” widzi w Jacku Sasinie. Zarzuca, że w województwie pojawił się nie z wyboru, a z mianowania. „Prowadząc zakulisowe działania, dyskredytował mnie wśród członków partii, a od 2023 r. wykluczył z bieżącej działalności partyjnej w podlaskich strukturach” - pisze. Przypomina, że pod jego kierownictwem PiS w województwie stracił dwa mandaty do sejmu, przegrał bój o fotel prezydenta Białegostoku i przyczynił się do utraty władzy w sejmiku. Cytuje Marka Malinowskiego, który zdradził PiS i przeszedł na stronę Koalicji, że za utratą władzy w województwie odpowiadają Jacek Sasin i Artur Kosicki „narzucając rozwiązania odgórnie”. Marszałek Kosicki miał „forsować dawnych członków Platformy Obywatelskiej, „ziobrystów” i swoich najbliższych współpracowników”, a Sasin te pomysły firmować.
Na ile wyrzucenie złości oczyści atmosferę w partii i pozwoli strukturom, po raz kolejny zmobilizować się przed wyborami, czas pokaże. Niezależnie od fermentu w strukturach, partia, logo, szyld ma wielu wyborców, którzy za nią pójdą, niezależnie jakie nazwisko jest na pierwszym miejscu. Sztuką, czasem przypominającą pracę sapera, jest układnie list wyborczych i obsadzanie miejsc tzw. biorących. Są jednak przykłady, także w PiS, że kandydaci z dalszych miejsc robili dobre wyniki.