Grypa szaleje!
Odwoływanie imprez sportowych z udziałem dzieci, rezygnowanie ze spotkań opłatkowych, walnych zgromadzeń akcjonariuszy, i bezalkoholowych spotkań klasowych po latach, to najpopularniejsze, choć jeszcze mało zauważane medialnie skutki epidemii grypy. Chociaż trudno powiedzieć czy słowo epidemia, a zwłaszcza pandemia jest w przypadku grypy słowem uprawnionym, to na pewno takim jest w przypadku głupoty. Okazuje się, że grypa z głupotą ma więcej wspólnego niż nam się wydaje.
Po pierwsze, zarówno jedna jak i druga nie zna granic. Głupota, żeby być zauważona nie musi jednak przekraczać nielegalnie granic administracyjnych. Otóż w jednej z agencji pracy tymczasowej pojawiła się informacja, że owa agencja nie przyjmuje petentów zagrypionych i przeziębionych. Informacja i śmieszna i straszna jednocześnie. W agencji, być może postanowili interesantów wyedukować. W związku z tym zakazane są jakiekolwiek rozmowy o chorobach tym bardziej związanych z wirusami. Tym gorzej jeżeli powodem zamieszczenia takiej informacji był strach przed grypą. Widocznie kopuła tego, co to wieszał jest już w stanie rozkładu pochorobowego. Histeria przed grypą podsycana przez media, dzielnie wspierane przez koncerny farmaceutyczne, wydaje się sięgać zenitu i przeradzać się w żywy przykład globalnej głupoty. Jednak są jeszcze w tym kraju rozsądne agencje, w których kontakt między petentami a obsługą jest o wiele bliższy a nie zamykają swoich podwojów. Siedzą cicho robią swoje. W ogóle starożytne powiedzenie „tisze jediesz dalsze budiesz” nabiera głębszego znaczenia, a przynajmniej dostępuje potwierdzenia. Ludzie spokojni nie szturmują aptek, co najwyżej zjedzą trochę więcej cebuli i uśmiechają się na wieść o problemach kanadyjczyków po zażyciu szczepionek przeciwko świńskiej grypie. Tam zapewne zostaną te szczepionki wycofane. Pozostaje pytanie – gdzie trafią? Jak bardzo jesteśmy zalewani tanimi komunikatami, w których traktuje się nas jak bezmyślne istoty konsumujące media? Bardzo. Wystarczy przejrzeć gazety, obejrzeć czy wysłuchać jakiś program informacyjny. Sam w tym uczestniczę, ale nawet to, że mam czynne prawo dziennikarskie nie daje ulgi przy nudnościach z tego powodu. Ostatnio na wieść o kolejnym przypadku świńskiej grypy w województwie podlaskim postanowiłem zadzwonić do sanepidu. Okazało się, że do stacji sanitarno-epidemiologicznej trafiły w tym tygodniu wyniki z kilku badań. Próbki do owych badań wysłali lekarze rodzinni podejrzewający u swoich pacjentów grypę nowego typu. Laboratoria Państwowego Zakładu Higieny pracują pełną parą. Codziennie dostają kilkadziesiąt, jak nie kilkaset podobnych próbek. Okazało się, że te wysłane z Białegostoku, Sokółki i Siemiatycz dały pozytywny wynik. Czym prędzej wykonano powtórne badania, i w te pędy wysłano kuriera z informacją zwrotną. - Są kolejne przypadku świńskiej grypy! – grzmiał zapewne komunikat. Z racji, że cała akcja trwała kilka tygodni pacjenci zdążyli wyzdrowieć i mają się dobrze.
Tu nie może być żadnego komentarza, żadnej złośliwości i docinków. To jest życie. W związku z tym i informacją o wywieszaniu zakazów wstępu dla zawirusowanych, namawiam z całego serca każdego, kto czuje się choćby przeziębiony, by na widok takich zakazów natychmiast wszedł tam, gdzie mu nie pozwalają. Dziękuję.
Mariusz Rytel
