Babie lato
Trochę ciepłych dni i liczne gatunki pająków szykują się do odlotu - dosłownie - na strzępach swoich pajęczyn, a mogą przemieścić się w ten sposób w sprzyjających warunkach na dalekie odległości, na nowe terytoria… Mało mieliśmy pogodnych dni na pojawienie się skręconych, bardziej widocznych smug jak w „Babim lecie”, ze słynnego obrazu Chełmońskiego. Jakie czasy, takie nastroje. Tam pogodna opowieść i ciągłość trwania, tu nastrój utraty, niepokojące oświetlenie w środku słonecznego dnia. Tam malownicza, na początku swej drogi życiowej dziewczyna z nicią pajęczą, jak z ulotnym wspomnieniem beztroskich chwil - tu zwiędły liść podtrzymuje pajęczynę ale sam kończy żywot na karłowatym krzaczku. W tle polana wśród ocalałych drzew - coraz więcej pod Łomżą takich lasów przerzedzonych wyrębem - niczym scena na kolejne przedstawienie „dobroci ludzkiej”, ze smugami słońca niczym światła reflektorów. Pewnie przygotują tu „szkółkę leśną” i będą drzewa uczyć jak ładnie rosnąć w równych rzędach, dla łatwiejszej maszynowej wycinki... Wieloznaczność obrazu dzięki rozmyciu konturów. Temat czytelny, choć celowo nieostry z wyjątkiem błyszczącego brzegu liścia dębu i pajęczyny. Uchwycona na fotografii nitka czeka na mocniejszy podmuch wiatru… Jesteśmy częścią tych zmian w przyrodzie: nadciągają jesienne ekscytacje z powodu cyklicznych wyborów - walki o przerwanie sieci mafijnych pajęczyn. Złudne, chwilowe przerzedzenie po przenosinach jednych pająków, zanim następne nas omotają swoimi pajęczynami…i tak do kolejnego „Babiego lata”…