Pamiętajmy... refleksje ks bpa Tadeusza Zawistowskiego
Odszedł od nas pozostawiając wielkie bogactwo swojej pracy, swoich przemyśleń, swoich dążeń. Przede wszystkim był pasterzem, kapłanem, który całe życie głosił ideały Chrystusa, przepowiadał je. Zachęcał byśmy nimi żyli i w chwilach tej próby, swoich niedomagań i chorób, jakby na własnej osobie ukazywał światu jak należy znosić własną egzystencję uwzględniwszy wielką godność człowieka. Tę egzystencję, która może chodzić różnymi drogami. Z jednej strony jest zdrowy pełen wigoru, fizycznej tężyzny, z drugiej strony schorowany i jednocześnie strapiony swoimi ograniczeniami fizycznej choroby. On miał prawdziwą wiarę, że bez Woli Bożej nic się nie dzieje. To zawsze pomagało mu przetrwać. (...)
Bóg wyznacza nam linię drogi i my mamy godnie przez tę drogę przejść. Wielbiąc Go i oddając szacunek dla wielkiej godności człowieka. Podkreślam nieustannie tę godność bo jest ona szczególnie ważna dla dziejów świata w którym żyliśmy. Z jednej strony wielkie, pozytywne osiągnięcie intelektu ludzkiego. Z drugiej strony, był to wiek wielkiego ludzkiego szaleństwa i związanych z tym cierpień człowieka. II Wojna Światowa ukazała nam proces łamania fundamentalnych zasad moralnych, które wypływają z Dekalogu. W całej historii świata człowiek popełniał wiele błędów. Kierując się własnym egoizmem, nie panując nad sobą, nad swoimi instynktami, ale jednak posiadając wiarę wiedział, że są pewne granice. W XX wieku złamał wszelkie granice. Weźmy na przykład stosunek do żołnierza walczącego na wojnie. Wojny toczyły się zawsze, a jeniec, może nie w stu procentach, ale był szanowany. W dawnych wiekach powstawały zakony zajmujące się wykupem pojmanych żołnierzy. Porównajmy to z II Wojną Światową i przykładem Katynia: wydanie wyroku bez sądu, wbrew wszystkim prawom międzynarodowym na kilkadziesiąt tysięcy inteligencji polskiej, oficerów, profesorów, lekarzy. Złamane zostały fundamentalne zasady. Wiemy dobrze, że to samo robili Niemcy. Szczycili się tym, że w 1941 r. idąc na Moskwę zajmowali po kilkadziesiąt tysięcy jeńców w tzw. “kotłach”. Poruszam sprawy brutalne by ukazać to złamanie fundamentalnych praw. Ojciec Święty Jan Paweł II był człowiekiem, który nie znał tych spraw tylko teoretycznie, z książek. Sam to przeżył, był w środku nich, był w środku łamania i poniewierania godności ludzkiej. Nie dziwmy się, że nieustannie w swym pasterskim nauczaniu powracał do problemu szacunku do życia ludzkiego? Życia nienarodzonych czy życia człowieka dojrzałego, stojącego na progu życia. O tych sprawach wie na pewno wielu ludzi. Również inni papieże widzieli ogrom cierpienia. On jednak był w jego środku. Był świadkiem ludzkich szaleństw, dlatego w swoim duszpasterskim posługiwaniu te tematy “brał za rogi”, często wbrew opinii wielu. Są i tacy ludzie, którzy znudzeni tym podnosili głos sprzeciwu. Dlaczego taka tematyka, dlaczego nie inna? Ale ta tematyka jest istotna, dotykająca i Boga i godności człowieka, stworzonego na Jego obraz(...)
O tych sprawach bolesnych dzisiaj wiemy wszyscy. Jednak kiedy w tych dniach Jan Paweł II odszedł od nas, tworzy się atmosfera bólu, szacunku. Ale w tych głosach widzę mało o tym, że pomimo tego, że głosił wielkie ideały Chrystusa, byli ludzie, którzy lekceważyli tę jego postawę, naukę, serce. Czasem puszczali w obieg różne przeciwstawne opinie. To nie znaczy, że nie wolno mieć komuś zdania krytycznego. Zależy to jednak od sposobu i wymiaru tego krytycyzmu. Często zauważało się takie uprzedzenia lekceważące a nawet ośmieszające papieża. Jest to bolesna dzisiaj i mało poruszana kwestia. Powinniśmy być jednak tego świadomi. To są fakty. Przypominam sobie jak to w roku 1991 gdy ojciec święty w dniu 4 czerwca miał przyjechać do Łomży już powiało takim antychrześcijańskim nastawieniem. Wtedy rozpoczęła się dyskusja na temat: Czy religia ma być w szkole. Pamiętam, że czekaliśmy na lądowanie Ojca Świętego, kiedy podbiegło do mnie dwóch dziennikarzy z prośbą o komentarz. Proszę księdza biskupa – mówili - proszę zauważyć, że nie widzimy tutaj entuzjazmu z powodu przyjazdu papieża. Owszem tłumy są ale... Stanąłem z pewnym politowaniem. Zabrakło mi po prostu słów, zauważyłem ludzi, którzy są poddani takiej linii wyznaczonej przez kogoś kto zdecydował, że jest to chwila i czas głoszenia antypapieskich i antykościelnych wystąpień. (...)
Poruszamy tę tematykę, dlatego że nikt w tej chwili o tym nie mówi. Na tę chwilę – słusznie. Powinniśmy być jednak tego świadomi. Świadomi tego, że jesteśmy wdzięczni Janowi Pawłowi II i widać tę wdzięczność, ale również tego, że możemy sprawić wiele bólu i przykrości. Mówię o tym po to by to była dla nas nauka. Obok szacunku dla wszystkich głosów i myśli z którymi należy dyskutować są również opinie nacechowane pewną dozą złej postawy. Jeżeli zauważaliśmy takie postawy jak obśmiewanie Ojca Świętego przez pewne osoby publiczne, a to są fakty, to nie możemy chować głowy w piasek. Potępiając to zło nie potępiamy jednak człowieka bo każdy ma szansę do powrotu, do refleksji. Ale z drugiej strony musimy mówić, że są u nas tacy ludzie, którzy w taki sposób postępują względem największego polskiego autorytetu.
Fragmenty wywiadu udzielonego dla Radia Nadzieja.